To jest już kryzys, nawet jeśli trener Van den Brom ma inne zdanie na ten temat. Na nic ogromna przewaga w posiadaniu piłki i nieustanny atak. Lech nie wrócił do równowagi po klęsce na Słowacji i znów przegrał ze słabszym zespołem 1:3, a jeden mecz był do drugiego podobny, wykazał naiwność tej drużyny. Kolejny raz uprawiała to, co trener nazywa „kontrolą nad meczem”, a co w rzeczywistości jest bezproduktywną wymianą podań. Na to nakłada się coraz gorzej grająca, gubiąca się w każdej groźniejszej akcji obrona.
Jeszcze jeden trener znalazł sposób na schematycznie grającego Lecha. Teraz Jacek Magiera nastawił swą drużynę defensywnie, szans szukał w wykorzystywaniu wolnej przestrzeni na połowie Lecha i w jego zdezorganizowanej defensywie. W pierwszej połowie Lech bił głową w mur, aż dał się zaskoczyć dośrodkowaniem i strzałem głową. Obrona nie interweniowała, napastnik Śląska Exposito mógł zrobić to, co chciał.
Do przerwy prowadziła drużyna słabsza, ale wyrachowana. Kiedy kilka minut po przerwie Velde wyrównał z rzutu karnego wydawało się, że Lech zaczyna panować nad sytuacją. Nieustannie nacierał, a Śląsk szukał szans w szybkich wypadach i stałych fragmentach gry. I to się powiodło, zdobył gola po rzucie rożnym, wykorzystując brak interwencji poznańskiej defensywy.
Ostatni kwadrans to nieustanny napór Lecha i próby wyprowadzenia kontr przez gospodarzy. Na wyrównanie goście mieli dodatkowe 8 minut, bo o tyle przedłużył mecz Szymon Marciniak. Nie dość, że tego nie wykorzystali, to w samej końcówce znów dali się zaskoczyć kontratakiem. Sytuacja Lecha robi się bardzo zła. Podczas pomeczowej konferencji prasowej trener przyznał, że też jest zaskoczony postawą drużyny, która zaprzepaszcza to, co wypracowała w poprzednim sezonie.