Główny problem w drodze po tytuł. Mariusz Rumak ma twardy orzech do zgryzienia 

Porównując kadry wszystkich ekstraklasowych zespołów z założeniem, że wszyscy zawodnicy są zdrowi i w formie, to Lech ma:

– obok Erica Exposito najlepszego napastnika, Mikaela Ishaka 

– obok Kamila Grosickiego najlepszego skrzydłowego, Kristoffera Velde 

– czołowych młodzieżowców, Filipa Marchwińskiego i Filipa Szymczaka

– najlepszy duet środkowych pomocników, Jespera Karlstroma i Radosława Murawskiego

– najlepszego prawego obrońcę, Joela Pereirę

– najlepszą dwójkę środkowych obrońców, Bartosza Salamona i Antonio Milicia

– jednego z lepszych ligowych bramkarzy, Bartosza Mrozka.

Z kluczowym założeniem, że w drużynie nie ma problemów zdrowotnych trener ma do dyspozycji jedną z lepszych, jeśli nie najlepszą kadrę j w całej Ekstraklasie. Kompletnie inaczej to wygląda na jednej, często newralgicznej pozycji. Lewa obrona nie jest nawet w najmniejszym stopniu obsadzona tak, jak powinna w klubie walczącym o najwyższe cele. Nawet ekipy ze środka, czy z końcówki stawki, są w tym miejscu lepiej zabezpieczone. Puszcza ma Romana Yakube, Korona Mariusa Briceaga, Radomiak Dawida Abramowicza, Górnik Erika Janże, Cracovia Pawła Jaroszyńskiego, a Stal Krystiana Getingera. Ze względu na styl nie wszyscy z nich odnaleźliby się przy Bułgarskiej, ale dają swoim klubom o wiele więcej od szwedzko-szkockiego duetu.

Przepis na sukces płynie Bałtykiem? To nie takie proste

Do trójki reprezentantów kraju leżącego po drugiej stronie morza latem dołączył czwarty, środkowy pomocnik przemianowany na bocznego defensora, Elias Andersson. Ishak, Dagerstal i Karlstrom to gracze stanowiący o sile Kolejorza. Zupełnie inną drogą podążył gracz mający zastąpić docenionego dopiero po odejściu do Arabii Pedro Rebocho. Po obiecującym początku i kapitalnej asyście z Żalgirisem Kowno było już tylko gorzej. 

Uwidoczniły się wszystkie jego mankamenty. W obronie kompletnie nie radzi sobie z rywalami, a nawet młodzieżowcy potrafili ogrywać go jak juniora. Chwalony w Szwecji był za ofensywę, w Poznaniu nie jest w stanie tego udowodnić i co najwyżej posyła niecelne wrzutki. Przed byłym reprezentantem „Trzech Koron” kluczowe pół roku na pokazanie jakichkolwiek atutów, jednak nie będzie to takie proste, bo Mariusz Rumak woli trzymać do granic możliwości doświadczonego Barrego Douglasa. Póki co zapowiada się, że latem dołączy do niechlubnej listy transferowych wielbłądów, a zarząd wybrał nie tego lewego obrońcę z Allsvenskan, co trzeba było. Znacznie większe możliwości pokazuje świeżo sprowadzony z AIK Sztokholm do Rakowa Erick Otieno.

Doświadczenie czy młodość? Nie ma idealnego wyjścia

Barry Douglas po powrocie do Poznania był głównie rezerwowym. Maciej Skorża nie bez powodu stawiał na Pedro Rebocho, a bardziej doświadczonego obrońcę trzymał na mniej istotne mecze. Sytuacja uległa zmianie za Johna van den Broma. Holender miał mniejsze zaufanie do Portugalczyka i stosował większą rotację.

Obecnie wygląda na to, że dwukrotnego Mistrza Polski można nazywać graczem podstawowego składu. Główny problem tkwi w przyczynie tej zmiany. Nie jest to spowodowane renesansem formy Szkota, tylko brakiem jakościowego rywala. Z wiekiem przybywa doświadczenia i boiskowego sprytu, jednak równocześnie pogarszają się parametry fizyczne i motoryczne. Douglas mimo najszczerszych chęci często nie jest w stanie dogonić rywala czy odpowiednio szybko wrócić na właściwe miejsce. Potwierdził to nawet Mariusz Rumak, który powiedział, że po pierwszej połowie meczu z Zagłębiem jest na limicie sprintów, jakie może wykonywać w pełnym wymiarze czasowym. 

Po drugiej stronie barykady stoi zaledwie 18-letni Michał Gurgul. Jeszcze za kadencji poprzedniego szkoleniowca został wrzucony na głęboką wodę mając za zadanie załatać dziurę na poziomie dotąd mu zupełnie nieosiągalnym i dodatkowo nie do końca na swojej nominalnej pozycji. Co oczywiste, nie ustrzegł się błędów, ale biorąc pod uwagę wszystkie okoliczności spisał się przyzwoicie, a na pewno lepiej od starszego kolegi ze Skandynawii. 

Jego głównym mankamentem przy obsadzaniu bocznego sektora jest przede wszystkim to, że lepiej sobie radzi jako obrońca ustawiony bliżej środka boiska. W spotkaniu z Miedziowymi zagrał całe 45 minut u boku Bartosza Salamona i okazał się godnym ekstraklasowego poziomu. Zawodnik zaliczający błyskawiczny przeskok z rozgrywek juniorskich wieku nie oszuka. W rundzie jesiennej zdarzało się, że uwidaczniał się jego brak doświadczenia w postaci złego ustawienia w stosunku do przeciwnika czy innych niedociągnięć normalnych na tak wczesnym etapie kariery.

Tonący brzytwy się chwyta. W poszukiwaniu karkołomnych rozwiązań 

W obliczu tak dużych problemów na tej pozycji sztab szkoleniowy może spróbować zaskoczyć wszystkich dookoła. Jeszcze nie tak sensacyjne byłoby przesunięcie bardzo uniwersalnego Alana Czerwińskiego, chociaż jego występ na lewej stronie boiska w pierwszym meczu z Jagiellonią zakończył się katastrofą. Zdecydowanie bardziej odważne byłoby przeformatowanie któregoś z graczy kompletnie nieznających specyfiki gry na boku obrony, jednak taki pomysł niósłby za sobą wręcz gigantyczną porcję ryzyka mogącego przerodzić się, przy pozytywnym scenariuszu, w wielki triumf myśli szkoleniowej.

Inną mało prawdopodobną opcją jest zmiana formacji. Jeśli pozwoliłaby na to sytuacja zdrowotna, do Antonio Milicia i Bartosza Salamona można dokooptować Mihę Blazicia, a na wahadle przetestować Dino Hoticia albo nawet Eliasa Anderssona, który mający za sobą dodatkowego defensora mógłby bardziej skupić się na uwolnieniu swoich możliwości w grze ofensywnej. Wydaje się, że w teorii ta opcja byłaby najbezpieczniejsza i najrozsądniejsza. Różnie mogłoby to wyglądać w praktyce, ale najprawdopodobniej Lech pozostanie wierny swojemu sztandarowemu ustawieniu, bo jak przyznał sam trener, takie rewolucje przewiduje tylko na pojedynczy mecz, by zaskoczyć przeciwnika.

Kogo wybierze Mariusz Rumak? Możliwości jest wiele, żadna perfekcyjna 

Niezależnie od decyzji 46-letniego szkoleniowca, jedno jest pewne: Jagiellonia i każdy następny zespół będzie swoje ataki przeprowadzał lewą stroną. W sobotę młody i bardzo dynamiczny skrzydłowy, Dominik Marczuk doskonale będzie wiedział, co ma robić i jak wyrządzić Kolejorzowi największe szkody. Pokazał to już w pierwszym starciu obu ekip, kiedy po wejściu w drugiej połowie niemiłosiernie dryblował poznańskich defensorów. Trener ma przed sobą bardzo trudny wybór i żadna z podjętych decyzji nie będzie idealna, każda niesie ryzyko i niepewność. Zażegnaniem tego dość poważnego problemu byłoby sprowadzenie nowego zawodnika z wysokimi umiejętnościami, ale według docierających głosów na nic podobnego się nie zanosi.

Mikołaj Duda

Udostępnij:

Podobne