Garbarnia miała sposób na Lecha. Jak będzie w Pucharze Polski?

W 1971 roku minął najgorszy okres w historii Lecha – trzecioligowa gehenna, rywalizacja z zespołami prowincjonalnymi. Decydujące o awansie do II ligi mecze odbywały się przy komplecie, a nawet nadkomplecie publiczności na dębieckim stadionie. Do głównych rywali należeli przede wszystkim Lechia Gdańsk, także Arkonia Szczecin, Gwardia Koszalin. W II lidze Kolejorz się nie zatrzymał, szybko stał się kandydatem do awansu do ekstraklasy, skupił na sobie uwagę, zaczął się tzw. karnawał Lecha.

Właśnie wtedy mierzył się z Garbarnią Kraków. Klubem, który przed wojną i tuż po niej był dużo wyżej notowany od raczkującego Lecha, zdobywał mistrzowskie tytuły. Kiedy jednak Lech rozkwitł i z czasem trafił na ligowy szczyty, Garbarnia powędrowała w przeciwnym kierunku. Dziś rywalizuje z rezerwami Lecha, aktualnie wyżej od niej notowanymi. W środę Kolejorz zmierzy się z tym klubem pierwszy raz od 49 lat, w ramach Pucharu Polski. Warto przypomnieć, że walcząc z Garbarnią w ówczesnej II lidze, nie zdołał jej pokonać. Była jednym z nielicznych takich klubów.

Mecz Lecha z Garbarnią, we wrześniu 1971 roku (na zdjęciu ze zbiorów Macieja Markiewicza), wzbudził duże zainteresowanie nie tylko na Dębcu. Prowadzony przez Edmunda Białasa Lech nie przegrywał, fenomenalny bramkarz Andrzej Turek goli nie tracił wcale, aż do ostatniego meczu w roku, gdy na zaśnieżonym boisku w Bydgoszczy Lech uległ 1:2 Zawiszy. Jednak mimo dopingu 20 tysięcy kibiców Garbarnia potrafiła się wybronić. Zabrała do Krakowa bardzo dla niej cenny bezbramkowy remis. W Poznaniu zostało to przyjęte z niemałym rozczarowaniem.

Wiosną 1972 roku Lech dwukrotnie podróżował do Krakowa. Właściwie raz, bo Nowa Huta nie była jeszcze jego dzielnicą. Na Suchych Stawach uległ Hutnikowi 0:1 po golu późniejszego snajpera Ruchu Chorzów Stefana Herisza. Gdyby nie fantastyczne parady Turka, przeważający gospodarze wygrywaliby wysoko. Po kilku tygodniach wrócił pod Wawel, by zagrać z Garbarnią. Miała ona swój stadion w Ludwinowie, malowniczym, nadrzecznym zakątku Krakowa. Stadionu, na którym zagrał wtedy Lech, już nie ma. Całą jego widownię stanowiła drewniana trybuna, podobna do tej z Grodziska Wielkopolskiego. Spiker raz po raz przypominał o zakazie palenia na niej papierosów, by nie poszła z dymem.

Nie tylko trybuna była tam specyficzna. Także boisko, piaszczyste i nie sprzyjające szybkiej grze. Spod nóg piłkarzy unosił się pył. Tamten mecz, w przeciwieństwie do rozegranego w Nowej Hucie, był wyrównany. W pierwszej połowie bramki nie padły. Po przerwie na prowadzenie wyszedł grający w niebieskich koszulkach i białych spodenkach Lech, gdy składny atak celnym strzałem zakończył Roman Jakóbczak. Gospodarze, grający w białych strojach z brązowymi elementami, rzucili się do odrabiania strat i zdążyli doprowadzić do wyrównania.

Nie był to dla Lecha najgorszy wynik. Za zwycięstwo otrzymałby tylko punkt więcej. Tyle, że Garbarnia była wtedy najgorszą drużyną w lidze. Z Lechem jednak potrafiła sobie radzić, zdobyła na nim 2 punkty, na łączną liczbę 15 (gdy dorobek Kolejorza, pozwalający na awans do ekstraklasy, wyniósł 38 punktów). Wygrała tylko 2 mecze, zajęła ostatnie miejsce w lidze i spadła na trzeci poziom rozgrywek. Nigdy już wyżej nie grała. W środę się przekonamy, czy pół stulecia po poprzednim meczu z Lechem wciąż ma na niego sposób.

Udostępnij:

Podobne

Duński prawy obrońca czasowo w Lechu Poznań

Rasmus Carstensen pozytywnie przeszedł testy medyczne i podpisał z Lechem umowę obowiązującą do końca sezonu. Opcja późniejszego wykupienia tego gracza nie obowiązuje, został tylko wypożyczony