Do końca rozgrywek Lechowi pozostały trzy mecze ligowe – z Zagłębiem i Radomiakiem na wyjeździe i na koniec z Górnikiem u siebie. Wygranie wszystkich będzie dużym wyczynem wymagającym od piłkarzy nie lada umiejętności i koncentracji. W międzyczasie, już w środę, czeka ich daleka wyprawa do Krakowa na mecz Pucharu Polski z Garbarnią.
Mecz ten zacznie się o nietypowej porze, bo już o 11.45 (transmisja od 11.35 w Polsat Sport). Stadion Garbarni nie ma sztucznego oświetlenia. Nie wiemy też, czy pierwsze oznaki zimy nie wpłynęły negatywnie na jakość boiska i jaka będzie pod Wawelem aura za dwa dni. Rozwiązanie logistycznych problemów wydaje się trudniejsze niż sportowych. Garbarnia jest zaledwie drugoligowym przeciwnikiem rezerw Kolejorza, ale nie wolno jej zlekceważyć. Tym bardziej, że trener Maciej Skorża najprawdopodobniej sięgnie po skład bardzo różniący się od standardowego.
Jego asystent Rafał Jans nie ma wątpliwości, kto będzie w tym meczu dominował. Ważne tylko, żeby udało się znaleźć receptę na jak najszybsze strzelenie bramki. – Nie lekceważymy rywala. Garbarnia jest klubem lubującym się w krakowskim stylu gry. Spodziewam się, że ta drużyna będzie chciała grać z nami w piłkę, nie zamuruje swojej bramki. Przygotowujemy się do tego meczu bardzo solidnie – zapewnia.
W rozpracowaniu przeciwnika pomógł Artur Węska, trener zespołu rezerw. Dwa mecze Garbarni obserwowali też przedstawiciele sztabu szkoleniowego Kolejorza. Nie wchodzi więc w rachubę, by ten przeciwnik czymkolwiek lidera tabeli zaskoczył. – Nic nam nie umknie – twierdzi Paweł Janas. Nie tylko danie szansy zawodnikom rzadziej występującym, ale i drobne urazy podstawowych graczy wymuszą rotacje w składzie Lecha. Leczą się Tiba i Rebocho. Skutki derbowego spotkania odczuwają też inni piłkarze.
Dziwna pora rozegrania tego meczu wymusi sposób przygotowania się do niego. Ekipa Lecha wsiada do autokaru we wtorek o wczesnym poranku. Rozruch przedmeczowy odbędzie się już na miejscu. – Godzina 11.45 jest niekomfortowa, ale trzeba się dostosować, odpowiednio do niej przygotować, zmienić plan dnia, by po 90 minutach zejść z boiska jako zwycięzcy – kończy Rafał Janas.