Nie wszyscy trenujący obecnie z drużyną zawodników w niej pozostaną, dołączy co najmniej jeszcze jeden, a prawdopodobnie nawet dwóch nowych. Nie jest jeszcze znany los tych młodych graczy, co według wszelkiego prawdopodobieństwa za chwilę zakończą przygodę z polskim Euro 2017. Gdyby na listę piłkarzy zgłoszonych do UEFA mogło się załapać więcej niż 25 osób, nie trzeba by było nikogo eliminować. To obrazuje siłę tej drużyny, przynajmniej liczebną. Nie można było zgłosić Rakelsa, który prawie jest już piłkarzem Lecha, ale musi jeszcze załatwić formalności i chwilę odpocząć.
Chyba nigdy w historii Lech nie dysponował tak potężną drugą linią. Pomocnikami Kolejorza są Jóźwiak, Serafin, Drewniak, Formella, Situm, Barkroth, Pawłowski, Jevtić, Radut, Makuszewski, Trałka, Gajos, Tetteh, Majewski, Rakels. Niektórzy grają na skrzydłach, niektórzy najlepiej się czują na rozegraniu, inni to pomocny defensywni, kilku to gracze uniwersalni. Ta formacja wzmocnień już nie potrzebuje. Wprost przeciwnie. Formella prawdopodobnie wróci do Arki, Serafin znajdzie się na kolejnym wypożyczeniu, raczej to samo czeka Drewniaka. Treningi z pierwszą drużyną zaczną natomiast młodzi zawodnicy z zespołu rezerw.
Dla odmiany defensywa Lecha znajduje się w rozsypce, a to nie zmieni się nawet gdyby klub definitywnie odrzucił oferty transferowe dotyczące Bednarka. W tej chwili na środku mogą grać tylko De Marco i Nielsen, więc awaryjnie trzeba będzie, w razie konieczności, zesłać tam Trałkę. Trener Bjelica liczy na jeszcze jeden transfer. W przypadku przeprowadzenia go i pozostawienia przy Bułgarskiej Bednarka sytuacja radykalnie by się poprawiła. Na bokach obrony pewne miejsce mają Dilaver i Kostewycz. Zmiennikami mogą być Gumny, Wasielewski, potem także Puchacz, awaryjnie De Marco. Kędziora prawdopodobnie szybko zmieni ligę.
Niczego nie można zarzucić bramkarzom Kolejorza. O miejsce w wyjściowym składzie rywalizują Burić i Putnocky, goni ich Mleczko. Natomiast atak jest wielce niepewny, bo wszystko wskazuje na odejście Kownackiego, a Robak piłkarzem Lecha czuje się tylko teoretycznie. Najchętniej by odszedł, ale klub mu na to nie pozwoli. Wszedł na wojenną ścieżkę przeciwko trenerowi i teraz albo się pokaja, albo sobie nie pogra. To problem nie tylko Robaka, bo drużyna została z Nickim Bille, który raz jest dysponowany, raz nie, a jego szczere chęci nie idą w parze z możliwościami. Jest jeszcze Rakels, którego jednak trudno traktować jako typowego napastnika. Gdyby Lech miał stracić „Kownasia” i nie mógł z takich lub innych przyczyn korzystać z Robaka, potrzebny byłby kolejny transfer, choć najlepiej by było, gdyby Paweł Tomczyk oszukał czas i rozwijał się jeszcze szybciej niż do tej pory.