Dramatycznie słaby Lech znów przegrał

Co się stało z najpiękniej grającą w Polsce drużyną? Gdzie się podział atak, który potrafił rozmontować każdą obronę? Po Lechu, z którego kibice byli dumni jeszcze w październiku, nie pozostało nic. Obecna drużyna funduje im same upokorzenia. Rok pożegnała porażką z jednym z najsłabszych zespołów w lidze, grając w osłabionym składzie. Trener nietrafionymi zmianami osłabiał ją jeszcze bardziej.

Wisła nie wygrała żadnego meczu od dwóch miesięcy. Aż przyjechała na Bułgarską, gdzie punkty rozdają ostatnio każdemu, kto się zgłosi. Goście nie mają w składzie zawodników klasowych, ale niemiecki trener zmienił oblicze tej drużyny. W Poznaniu od pierwszych minut stosowała aktywny pressing, atakowała przy każdej okazji.

Oglądaliśmy mecz wyrównany, ale pełen prostych błędów. Spotkali się bardzo słabi przeciwnicy, którym niewiele wychodzi. W Lechu grają lepsi piłkarze, więc co jakiś czasu zmuszał Wisłę do głębokiej obrony. Szczególnie to było widoczne pod koniec pierwszej połowy, jakby goście opadli z sił, bo tylko się bronili. Jednak Kolejorz, grający bez Ishaka, nie potrafił strzelić bramki. Był tego bliski, gdy sędzia wskazał rzut karny, gdy obrońca zagrał ręką, ale zmienił tę decyzję po obejrzeniu powtórki.

Lech oddał wiele strzałów, w tym kilka bardzo groźnych. Nie potrafił niestety pokonać Mateusza Lisa. Miał go wcześniej w klubie, ale był tu zbędny, więc znalazł przystań w podupadającej Wiśle. Teraz pokazał, na czym polega różnica między nim i Bednarkiem. W kilku sytuacjach bronił fenomenalnie, a przede wszystkim, w przeciwieństwie do bramkarza Lecha, wychodził do dośrodkowań. W Wiśle lepiej znają się na bramkarzach niż w Lechu.

Bliski powodzenia był Awwad. Przeprowadził wspaniałą indywidualną akcję prawą stroną. Mijając obrońców wpadł w pole karne, oddał celny strzał, który Lis jakimś cudem sparował. Zastępujący Ishaka Izraelczyk grał coraz lepiej i był jednym z nielicznych zawodników mogących strzelić gola. Właśnie wtedy, tuż po błyskotliwej jego akcji, trener Żuraw, z kompletnie niezrozumiałych powodów, zdjął go z boiska wprowadzając młodego Sobola. Widać miał to w planie i nie zwracał uwagi na przebieg boiskowych wydarzeń.

Wtedy Lech już musiał gonić wynik. Wisła obroniła się przed atakami Lecha. Na boisku pokazał się właściciel klubu Jakub Błaszczykowski. Wystarczyło mu jedno dobre wejście w pole karne, wymiana piłki z kolegą, by zgubić nieruchawą poznańską obronę i celnym strzałem ustalić wynik. Było po meczu, bo drużyna Żurawia ostatnio nie potrafi podnosić się w takich sytuacjach. Teraz bardzo się starała, ale niewiele mogła zdziałać, bo trener zdejmował z boiska tych, co byli najgroźniejsi: ciężko harującego Puchacza, Kamińskiego, a przede wszystkim Awwada.

Ostatnie minuty to duża przewaga, ale i nieskuteczność Lecha. Dwoił się i troił, oddawał strzały Tiba, starał się Ramirez, uderzał żegnający się z Poznaniem Moder. Albo strzały były niecelne, albo radził sobie z nimi Lis, któremu, oprócz Błaszczykowskiego, Wisła zawdzięcza pokonanie Lecha.

Lech Poznań – Wisła Kraków 0:1 (0:0)
Bramka: Jakub Błaszczykowski 67
Żółte kartki: Moder – Yeboah.
Lech: Filip Bednarek, Bohdan Butko, Lubomir Satka, Tomasz Rejewski, Wasyl Kraweć, Jakub Kamiński (Filip Marchwiński), Pedro Tiba, Jakub Moder, Dani Ramirez, Tymoteusz Puchacz (69 Alan Czerwiński), Muhammad Awwad (62 Hubert Sobol)
Wisła: Mateusz Lis, Dawid Szot, Lukas Klemenz, Adi Mehrenić, Łukasz Burliga (85 Dawid Abramowicz), Yaw Yeboah, Patryk Plewka, Giergij Żukow, Stefan Savić, Jean Carlos Silva (53 Jakub Błaszczykowski), Felico Brown Forbes (85 Aleksander Buksa).
Sędziował: Tomasz Kwiatkowski (Warszawa).

Udostępnij:

Podobne

Pogrom na Morasku

Ostre strzelanie urządziły sobie panie z Lecha Poznań UAM mierząc się z najsłabszą drużyną pierwszej ligi kobiet, Bielawaianka Bielawa. Wygrały aż 11:0. Można jednak powiedzieć,

Sensacja! Lech ograny przez beniaminka

Piękna seria zwycięstw nie mogła trwać bez końca. Kto by się jednak spodziewał, że przerwie ją beniaminek z Lublina, zmęczony meczami granymi co kilka dni?