Od 6 grudnia najbogatszy obecnie polski klub nie wygrał ligowego meczu. W całych rozgrywkach, na 17 spotkań, odniósł tylko cztery zwycięstwa. W niedzielę stanie przed szansą przerwania fatalnej serii. Zmierzy się przy Bułgarskiej ze Śląskiem, któremu też dużo brakuje do wysokiej formy. Przekonamy się, czy klub postępuje słusznie wstrzymując się z reakcją na narastający kryzys.
Dariusz Żuraw nie dziwi się, że kibice Lecha są wściekli na to, co Lech pokazuje w tym roku. Zaznacza jednak, że nie jest gorszym trenerem niż w okresie, gdy jego drużyna była wychwalana za piękną i skuteczną grę. Nie dodaje tego, co najważniejsze. Tamten wygrywający Lech był drużyną dużo mocniejszą personalnie. Stracił Jóźwiaka, który napędzał atak, stracił Modera, a klub nie odbudował osłabionego składu.
Do tego drużyna jest ewidentnie źle przygotowana fizycznie i psychicznie. Prędzej lub później musiała jej się udzielić obowiązująca od lat w klubie mentalność charakteryzująca się określeniem „mocni razem”, polegająca na odpuszczeniu walki o najwyższe cele. Gdy Lechowi nie idzie, ma wielkie problemy z powrotem do równowagi. Zwykle udaje mu się pozbierać dopiero po zmianie trenera. Władze klubu podjęły ryzyko przerwania tej tendencji.
Trener Żuraw twierdzi, że ciężko pracuje, by wyjść z kryzysu. Nie ma zamiaru się poddać. Przyznaje, że w Płocku nie funkcjonowało w zespole nic. Brakowało agresywności, spokojnego rozgrywania piłki na połowie przeciwnika. Lech dał sobie narzucić styl Wisły polegający na stosowaniu długich podań i walce o piłkę. Dwa dni po meczu odbyła się analiza tego meczu z zawodnikami, którzy przyznali, że zagrali beznadziejnie.
Nieszczęściem Lecha są kontuzje. Nie wynikają bezpośrednio ze sposobu przygotowań, bo każda ma inną przyczynę. Ishak w poprzednim sezonie grał niewiele, a w tym został zmuszony do dużego wysiłku. Musiało się to odbić na zdrowiu. Jego zmiennik, Kaczarawa, też jest kontuzjowany. Jednak Gruzinowi dużo brakuje do klasy Szweda, a klub miał mnóstwo czasu na znalezienie zastępcy. Trener musiał się ratować 18-letnim Szymczakiem. Johannsson, który juniora zluzuje, dołączył do drużyny dopiero teraz. Może wystąpić już w niedzielę.
Trenerowi zależało też na sprowadzeniu skrzydłowego. Sykora, który miał zastąpić Jóźwiaka, jest słabszy nawet od Skórasia, też czekającego na powrót formy. Wciąż jest nadzieja, że Lech pozyska gracza na skrzydło, ale coraz mniejsza. Kiepsko przygotowana do rozgrywek, osłabiona kontuzjami drużyna ma w składzie gorszych niż pół roku temu zawodników. To się musiało przełożyć na złe wyniki. Nie trzeba być znawcą futbolu, by móc to przewidzieć.
Trener twierdzi, że nie otrzymał od władz klubu żadnego ultimatum. Z dyrektorem sportowym Tomaszem Rząsą codziennie rozmawia przez kilka godzin. Dołącza do nich prezes Piotr Rutkowski. Zastanawiają się we trzech, jak wyjść z kryzysu. Ustalili, że trzeba mocno pracować, wtedy dobre wyniki powrócą.
Fot. lechpoznan.pl/Przemysław Szyszka