Zwycięstwo z małym niedosytem

Ze Stalą Mielec Lechowi nigdy nie grało się łatwo, można więc było się obawiać, że znów wpadnie w pułapkę. Pokonanie rywala 3:1 jest cenne, przyniosło ulgę, Kolejorz wciąż jest liderem, ale do pełnej satysfakcji trochę brakuje. Na wysokim poziomie zagrał tylko w niektórych momentach. Przez kilka minut pierwszej połowy, gdy w minutę zdobył dwa gole – porywająco. Zbyt często gubił się, pozwalał Stali rozwijać skrzydła, podarował jej nawet bramkę, a w samej końcówce spartaczył kilka stuprocentowych okazji na całkowite jej rozbicie.

Jak można się było spodziewać, goście nie zaczęli meczu od niskiej obrony, ale zastosowali pressing, próbowali przejmować inicjatywę, a kiedy im się to nie udawało, wycofywali się, skracali pole gry, pozbawiali Lecha wolnych przestrzeni na rozgrywanie szybkich akcji. Jednak właśnie jego szybkość zadecydowała o wyniku meczu, bo kiedy Lech przejmował piłkę, także po stratach graczy Stali, wystarczało mu kilka sekund i kilka podań, by stworzyć zagrożenie. Niewiele z tego wynikało, za każdym razem zabrakło podania lub udanego zwodu, by sfinalizować akcję. Kiedy już oddawał strzały, trafiał wprost w młodego bramkarza gości, który raz po raz notował udane interwencje, stał się głównym bohaterem swego zespołu.

Wreszcie stało się, Lech posłał Stal na deski dwoma błyskawicznie zadanymi ciosami. Były to piękne akcje, zwłaszcza ta pierwsza, a jej bohaterem był Gholizadeh. Podał na lewe skrzydło do Hakansa, wbiegając w pole karne otrzymał podanie zwrotne i asystował Carstensenowi, który z bliska trafił „pod ladę”. Trwało to sekundy, goście nie zdążyli się obejrzeć. Po chwili było 2:0, gdy na połowie Lecha dość przypadkowo w posiadaniu piłki znalazł się Ishak. Przebiegł sprintem przez całe boisko i obsłużył Hakansa, a ten zdobył wreszcie swoją bramkę dla Lecha. Wydawało się, że Stal już się nie podniesie, ale przy życiu utrzymał ją nie kto inny, jak Lech. A właściwie Salamon katastrofalnie wyprowadzając piłkę spod pola karnego, kierując ją wprost do przeciwnika. Powstało zamieszanie pod bramką Mrozka, goście wykonywali rzut rożny i wykorzystali bierną postawę nie tylko obrońców, ale całej drużyny.

Miało być wysokie zwycięstwo, ale w tej sytuacji punkty zawisły na włosku, goście zwietrzyli bowiem szansę na powrót do meczu. Lech sprawiał wrażenie zamroczonego i niewiele brakowało, by tuż przed przerwą Stal wyrównała. W drugiej połowie wcale nie było lepiej. Stal grała odważnie i składnie, zagrażała co jakiś czas Mrozkowi, oddawała strzały, wykonywała kolejne rzuty rożne. Popełniała jednak i błędy, nie jest to bowiem zespół klasowy. Po jednym z nich prezent od obrońców wykorzystał Sousa i znów zrobiło się spokojniej. Wciąż jednak Stal miała inicjatywę, Lech jej na to pozwalał, więc grała tak, jak chciała. Od czasu do czasu Lech wyprowadzał kontry marnując je niemiłosiernie. Po przerwie w miejsce pożytecznego Hakansa zagrał Walemark, który jednak nie był sobą. Sprawiał wrażenie ospałego, apatycznego. Tyle, że mógł zrobić użytek ze swych umiejętności. Po jego błyskawicznym strzale młody Mędrzyk z dużym trudem zatrzymał piłkę lecącą pod poprzeczkę.

Frederiksen dokonywał kolejnych zmian. O ile jednak wejście na boisku Pereiry i Jagiełły mogło pomóc drużynie, to zastąpienie klasowego Sousę Fiabemą było posunięciem niezrozumiałym. Nikt nie wie, jaki był sens tego desperackiego kroku, skąd bierze się konieczność pokazywania, jak młody Norweg nie radzi sobie z piłką. W ataku był mało przydatny, a po jego stracie piłki w środku boiska niewiele brakowało Stali do zdobycia kontaktowego gola. Na kilka minut szansę otrzymał młody Lisman. Gdyby lepiej się zachował, mógł zaliczyć asystę, albo i zdobyć gola, próbując strzelać zamiast podawać do obrońcy.

Czas doliczony do meczu mógł doprowadzić publiczność do ekstazy. Stal ambitnie atakowała odsłaniając się, pozwalając Lechowi wyprowadzać jedną kontrę za drugą. Tylko w ciągu tych trzech minut można było strzelić jeszcze 3-4 bramki. Bramkarz Stali raz po raz wyciągał ręce w górę ciesząc się z udanych parad. Sam Ishak zmarnował dwie sytuacje sam na sam. Jego koledzy też się nie popisali. Trzy punkty cieszą, ale w starciach z lepszymi rywalami trzeba zagrać dojrzalej.

Udostępnij:

Podobne

Murawski: zatrzymają się na nas

Gospodarze nie przystąpią do niedzielnego meczu z Lechem wypoczęci. Nie mogli się do tego starcia przygotowywać długo. Jeszcze w czwartek wieczorem rozgrywali historyczny dla siebie

Atuty po stronie Lecha

Gdy cztery czołowe zespoły grają między sobą, wiele można się spodziewać po kolejce ligowej. Lech zainteresowany jest tylko utrzymaniem pozycji lidera, a zwycięstwo w Białymstoku

Zgrany zespół czy indywidualna jakość?

To był kolejny występ Lecha, w którym zwycięstwo zawdzięcza nie sposobowi gry, ale klasie czołowych, najlepszych w lidze piłkarzy. Niektóre elementy szwankowały, z meczu na

Zwycięstwo z małym niedosytem

Ze Stalą Mielec Lechowi nigdy nie grało się łatwo, można więc było się obawiać, że znów wpadnie w pułapkę. Pokonanie rywala 3:1 jest cenne, przyniosło