Zdeterminowany, walczący Lech gra dalej w Pucharze Polski

Kolejorz cierpiał w Gliwicach na fatalnym. Już po kwadransie trener musiał zdjąć z boiska bezmyślnego Oumę. Stracił kontuzjowanego Jagiełłę, potem Thordarssona, prawdopodobnie na długo. Momentami desperacko się bronił, ratował go świetny Mrozek. Gdy nic na to nie wskazywało, zdobył gole tuż przed przerwą, potem zaskoczył Piasta mistrzowską kontrą. Przetrwał desperacką ofensywę gospodarzy, mądrze i z poświęceniem zarządzał mecz. I jest w ćwierćfinale Pucharu Polski. W kolejnym meczu obrona złożona z młodych poznaniaków stanęła na wysokości zadania, zagrała na zero.

Luis Palma i Antoni Kozubal na ławce – te decyzje trenera wydają się zrozumiałe, gdy gra się tak często, były jednak nieco zaskakujące. Honduranin wydawał się niezniszczalny, nie przeszkadzały mu późne powroty z meczów reprezentacji, jednak ostatnio nie dawał drużynie tyle, co miesiąc wcześniej. Także Kozubal grał często, ale popełniał coraz więcej błędów. Jak się jednak okazało, wypoczynek nie był mu pisany. Do pierwszego składu wrócili Ouma (niestety) i Ismaheel.

Od przewagi Lecha zaczął się ten mecz, była ona jednak złudna. Częściej utrzymywał się przy piłce, rozgrywał ją na środku boiska, problemy zaczynały się jednak, gdy trzeba było wejść z nią w pole karne. Brakowało pomysłów, szybkości w podejmowaniu decyzji. Piast grał zupełnie inaczej – bardziej bezpośrednio, szybko kierowali piłkę do ataku i raz po raz tworzył zagrożenie. W pierwszym kwadransie kilka raz mógł zdobyć gola, gdy Lech grał tak, jak w Płocku, czyli bez wyobraźni w ofensywie.

Z czasem ujawniła się przewaga Piasta, zaskakującego Lecha szybkością w rozegraniu, wykorzystującego błędy gości. Beznadziejnie grał tracący co chwilę piłkę na własnej połowie Rodriguez. Jeszcze gorszy był Ouma, próbujący nadrabiać pomyłki faulami. Szybko złapał żółtą kartkę i zrobiło się nieciekawie – kolejny taki „przebłysk” groził kolejnym osłabieniem drużyny, czyli murowanym odpadnięciem z Pucharu Polski. Trener nie ryzykował – szybko zdjął Kenijczyka z boiska. Akurat w trym czasie urazu doznał Jagiełło i trzeba wymienić jeszcze jednego pomocnika. Do gry weszli Thordarson i Kozubal.

Obraz gry się nie zmieniał. Lech grał schematycznie i tracił piłkę, nie służyło mu nierówne, dziurawe boisko. Piast z tego korzystał i w kilka sekund potrafił zagrozić Mrozkowi, stosował długie podania. Wyglądało to coraz gorzej. Wydawało się, że któraś z groźnych akcji gospodarzy musi zakończyć się golem. I tak by się stało, gdyby nie świetne interwencje Mrozka. To on utrzymywał Lecha przy życiu. To wystarczyło, by zakończyć pierwszą połowę z prowadzeniem, bo tuż przed jej końcem Lech wykonywał rzut rożny. Piłka dotarła do Ishaka, ten strzelił jakby od niechcenia i niezbyt mocnym strzałem zaskoczył Placha, strzelając swego pierwszego gola w Pucharze Polski.

Druga połowa zaczęła się od dużej przewagi gospodarzy, którzy przez długie minuty nie wypuszczali Lecha z jego połowy. Kiedy wreszcie goście się otrząsnęli, to oni przycisnęli i mieli okazje bramkowe. Po strzale Ismaheela piłka odbiła się od słupka, ale wcześniej był spalony. Nigeryjczyk po chwili zmusił bramkarza do desperackiej interwencji, ale i tym razem gola by nie było z powodu pozycji spalonej. Po kwadransie Frederiksen wprowadził na boisko Bengtssona i Gumnego, ale kilka minut później dramat przeżył Thordarson. Wydaje się, że Lech stracił go na długo.

To wielki pecha, ale w końcu do Lecha uśmiechnęło się i szczęście. Wprowadził piękną kontrę z udziałem Bengtssona, który przyjął podanie Ismaheela, przekazał piłkę Ishakowi, a ten altruistycznie podzielił się nią z Agnero, zmiennikiem Thordarsona. Piast odpowiedział na to jeszcze większą przewagą niż wcześniej, przez długi czas Lech tylko się bronił, momentami desperacko.

W ostatnich minutach na boisku trwała twarda walka. Lechici grali z wielkim poświęceniem, ale i skutecznością w defensywie, zachowywali się mądrze, przetrzymywali piłkę daleko od swej bramki, gdy była taka potrzeba. Piast miał dużą przewagę, Lech cierpiał, nie wszystko mu się udawało, ale wykazał dawno niewidzianą determinację. Przetrwał trudne chwile i zasłużenie triumfował.

Udostępnij:

Podobne