Warta ukradła mecz Pogoni

W futbolu co jakiś czas zdarza się, że drużyna wyraźnie słabsza, koncentrująca się głównie na obronie, sprawia niespodziankę i odbiera punkty faworytom. W tym właśnie specjalizuje się Warta grająca na wyjeździe, bo w tak zwanym domu, czyli w Grodzisku Wielkopolskim zupełnie sobie nie radzi. Za to w Szczecinie zaszokowała miejscowych, pozbawiła ich pewnego wydawałoby się zwycięstwa, po niesamowitej końcówce zremisowała 3:3.

W tym meczu dużo rolę odgrywali piłkarze Zielonych mający za sobą grę w szczecińskich barwach. Zaczęło się sensacyjnie. Faworyzowana, znana z płynnej i ofensywnej gry Pogoń, wymieniająca wiele podań, już w 9 minucie dała się zaskoczyć szybkiemu, klasycznemu atakowi, z podaniem z lewego skrzydła pod bramkę, gdzie refleksem i sprytem wykazał się Maciej Żurawski, wychowanek Pogoni, trafiając głową do bramki.

Mimo ataków Pogoni wynik do przerwy się nie zmienił. Warta umiejętnie się broniła, pozwoliła gospodarzom oddać tylko jeden celny strzał, za to krótko po przerwie nie wytrzymała naporu gospodarzy i szybko nastąpiło wyrównanie. Goście mieli pecha, Fornalczyk nie zdobyłby gola, gdyby nie rykoszet od nogi obrońcy. Jeszcze gorzej i bardziej pechowo było po 10 minutach, gdy Grosicki posłał tak dokładne podanie pod bramkę, że Bartkowski, były gracz Pogoni, nie mógł tego nie wykorzystać. Po tym „samobóju” gospodarze już prowadzili, ale to nie było ich ostatnie słowo. Kilkanaście minut przed końcem atak miejscowych płaskim strzałem wykończył Grosicki.

Wynik był sprawiedliwy, bo Pogoń miała dużą przewagę i wciąż atakowała, pokazywała kolejne płynne akcje. Nastąpiło jednak coś, co ich wprawiło w osłupienie. Kilka minut po tej bramce Warta złapała kontakt. Obrońca Stavropoulos wykorzystał głową podanie z rzutu wolnego. Ale to był dopiero początek dramatu Pogoni. Zaczynał się doliczony czas gry, gdy Szmyt otrzymał podanie wyprowadzające go na świetną pozycję – znalazł się sam na sam z bramkarzem. Kąt był ostry, ale strzelił umiejętnie zapewniając Warcie remis wywalczony na bardzo trudnym terenie. Znów miała gigantyczne szczęście, ale wiedziała, jak mu pomóc.

Udostępnij:

Podobne

Pogrom na Morasku

Ostre strzelanie urządziły sobie panie z Lecha Poznań UAM mierząc się z najsłabszą drużyną pierwszej ligi kobiet, Bielawaianka Bielawa. Wygrały aż 11:0. Można jednak powiedzieć,

Sensacja! Lech ograny przez beniaminka

Piękna seria zwycięstw nie mogła trwać bez końca. Kto by się jednak spodziewał, że przerwie ją beniaminek z Lublina, zmęczony meczami granymi co kilka dni?