Ten remis smakuje jak zwycięstwo, bo zaskakująco słabemu, jakby wystraszonemu, nerwowemu Lechowi nic tego dnia nie wychodziło. Szczególnie kiepsko grał przed przerwą. W drugiej połowie wszedł na boisko Tiba i zobaczyliśmy groźniejszą drużynę. Nic by to nie dało, po wyrzuceniu z boiska Kwekweskiriego Pogoń opanowała sytuację i miała, wydawałoby się, wygrany mecz. Lech ma jednak Pedro Tibę.
Pogoń potwierdziła opinię, że jest dobrze zorganizowana, wybiegana, ma dobrych zawodników. Trener Runjaic pracuje tu od lat, stworzył efektownie grającą ekipę. To ona miała przewagę w pierwszej połowie. Egzekwowała trzy rzuty rożne, po jednym z nich o mało nie padł dla niej gol. Lech tylko próbował się nieśmiało odgryzać. Popełniał jednak niewymuszone błędy i notował karygodne straty. Nie udawało mu się przeprowadzić akcji z kilkoma celnymi podaniami. Jakoś utrzymał bezbramkowy wynik do przerwy. Boisko opuścił bezproduktywny Skóraś, trener posłał do boju Tibę.
W ostatnich spotkaniach błyszczał Kwekweskiri, bywał najlepszy w drużynie. Wygryzł ze składu Portugalczyka, który ciężko to znosił. Teraz role się odwróciły. Kiedy Pedro znalazł się na boisku, wziął sprawy w swoje ręce, a raczej nogi. Raz po raz uruchamiał ataki Lecha, który wreszcie zaczął być groźny. Kilka razy zabrakło precyzji, by posłać piłkę do bramki, a największą szansę miał Amaral. Bramkarz Pogoni pięknie obronił mocny i celny strzał Tiby z dystansu.
Kiedy wydawało się, że Lech ma szansę zapanować nad wydarzeniami i strzelić gola przesądzającego o zwycięstwie, „popisał się” Kwekweskiri. Zahaczył faulującego go rywala, za co zobaczył żółtą kartkę. Drugą w meczu, więc musiał zejść do szatni. Pogoń nabrała wiatru w żagle. Wcześniej zdarzało jej się panować na boisku, płynnie rozgrywać akcje ofensywne. Teraz zepchnęła Lecha do obrony. W ofensywie brał udział Kamil Grosicki, który wszedł na boisko na ostatnie 20 minut. Uczestniczył także w akcji, która Pogoni pozwoliła zdobyć gola. Obrona została ograna, akcję zamknął po podaniu z boku Zahović. W ten sposób Lech stracił pierwszą w sezonie bramkę z gry.
W Szczecinie zapanowała ogromna radość. Wystrzeliły korki szampana. Zapowiadało się, że tej nocy miasto nie zaśnie. Pokonanie Lecha, i to na wyjeździe, ma tam wagę niemal triumfu w Lidze Mistrzów. Wszystko to, jak się szybko okazało, było przedwczesne. Mogło się nawet zamienić w klęskę.
Do końca meczu brakowało kilku minut. Prędzej Pogoń, jak się wydawało, mogła skarcić gospodarzy ponownie, niż Lech wyrównać. Goście spalili jedną ze swych akcji. Piłkę w pole karne wrzucił van der Hart, powstało zamieszanie, dopadł do niej Tiba i precyzyjnym strzałem umieścił w bramce, tuż przy słupku. Grająca w przewadze Pogoń rzuciła się do ataku, by odzyskać prowadzenie. Mogło się to dla niej skończyć fatalnie. Lech przejął piłkę i był bliski zdobycia gola. Niestety, sędzia Tomasz Musiał dopatrzył się faulu ratując Pogoń przed blamażem. Protestujący Maciej Skorża zobaczył żółtą kartkę. Remis został przyjęty przez liczną publiczność z dużą radością.
Lech Poznań – Pogoń Szczecin 1:1 (0:0)
Bramki: Pedro Tiba 90 – Luka Zahovič 85
Żółte kartki: Kwekweskiri – Luís Mata, Drygas.
Czerwona kartka: Kwekweskiri (za dwie żółte)
Lech: Mickey van der Hart, Lubomir Satka, Bartosz Salamon, Antonio Milić, Barry Douglas, Michał kóraś (46 Pedro Tiba), Jesper Karlstroem (88 Dani Ramirez), Nika Kwekweskiri, Joao Amaral (75 Joel Pereira), Jakub Kamiński (75 Filip Marchwiński), Mikael Ishak (75 Artur Sobiech).
Pogoń: Dante Stipica, Jakub Bartkowski, Kostas Trantafyllopoulos, Benedikt Zech, Luis Mata (69 Kamil Grosicki), Michał Kucharczyk, Kamil Drygas (70 Jean Carlos Silva), Kacper Smoliński (90 Mateusz Łęgowski), Sebastian Kowalczyk (79 Luka Zahović), Rafał Kurzawa, Piotr Paryszek.
Sędziował Tomasz Musiał (Kraków).