Tymoteusz Puchacz jest już piłkarzem Unionu Berlin. Odszedł w momencie, gdy zaczyna się budowa drużyny mającej odnieść pierwszy od lat sukces, przerwać pasmo niepowodzeń. Nie wiadomo, kim Lech zamierza ten poważny ubytek zastąpić. Nie ma zresztą teraz ani jednego lewonożnego bocznego obrońcy. Pozbył się też Krawecia.
Nieoficjalnie wiadomo, że Lech zarobi na transferze co najmniej 3,5 miliona euro. W ten sposób Puchacz dołącza do kolegów, którzy w ostatnim czasie zapewnili klubowi ogromne w polskich warunkach przychody: Jóźwiaka i Modera. Skład jest systematycznie osłabiany. Zarobione pieniądze nie przekładają się na wzmocnienie drużyny, co budzi drwiny w całej piłkarskiej Polski. Niedawno takie podejście właściciela do swego klubu skrytykował prezes PZPN Zbigniew Boniek.
Puchacz pojawił się w Lechowej akademii w 2013 roku. W ekstraklasie debiutował w 2017 roku. Łapał doświadczenie grając na niższym poziomie, w Zagłębiu Sosnowiec i GKS Katowice. Bardzo się rozwinął po powrocie do Poznania. W ekstraklasie zagrał 65 razy, zdobył 4 gole. Dziesięciokrotnie pokazał się w Lidze Europy.
Kibiców Lecha odejście z klubu jeszcze jednego wartościowego zawodnika zmartwiła, czemu dają wyraz na forach dyskusyjnych. Kluby z polskiej ligi nie mają możliwości długiego zatrzymywania swych czołowych graczy. Lech jednak dorobił się marki eksportera piłkarzy.