Słowa które nic nie znaczą

Ostatnio trener Dariusz Żuraw opowiada o ciężkiej pracy, która jest dla niego jedynym sposobem na opanowanie kryzysu. Im częściej o tym mówi, tym bardziej ów kryzys się pogłębia. To trochę przypomina inne słowa wypowiadane w tym klubie, też pozbawione jakiegokolwiek znaczenia: „ja się nigdy nie poddam”.

Lepiej by było, gdyby trener darował sobie takie stwierdzenia, bo za chwilę będzie musiał mówić, że tylko ciężka praca uratuje Lecha przed spadkiem z ekstraklasy. Nie jest tajemnicą, że nie panuje już nad przebiegiem wydarzeń, nad postawą piłkarzy. Jesienią można się było łudzić, że kiedy zawodnicy odpoczną, wyzdrowieją, odzyskają świeżość, to wróci ofensywna, efektowna gra. Nic z tego nie będzie. Jest coraz gorzej.

Nie ma mowy, by trener został zwolniony, nawet jeżeli przyjdą kolejne porażki po topornej grze. Jego obecność w klubie jest dla rządzących wygodna. Gdyby priorytetem było jak najszybsze zdobywanie punktów, ratowanie sezonu, nikt by się z nim nie patyczkował. Ale ten klub funkcjonuje inaczej niż cały świat. Idzie pod prąd. Nie respektuje tego wszystkiego, co jest normą w świecie realnym.

Specjalnością Lecha stały się dysproporcje w zarabianiu na piłkarzach i wydawaniu na nich. Nawet rekordowe transfery nie przekonały właściciela do takiego wzmocnienia drużyny, by wyraźnie zyskała na jakości. Tu się rezygnuje z przewagi uzyskanej nad resztą stawki. Każdy inny klub natychmiast zostawiłby konkurencję w tyle angażując graczy na miarę swoich możliwości. Lech jednak chodzi własnymi ścieżkami. I dlatego mamy tu do czynienia z jeszcze jedną dysproporcją.

Wisła Płock, Górnik Zabrze, nie wspominając już o Radomiaku, mogą wydawać na utrzymanie swych drużyn ułamek tego, co poświęca Lech. Kiedy jednak dochodzi do konfrontacji, stać je na wyrównaną walkę z Kolejorzem, a nawet na zdominowanie zblazowanych zawodników z Poznania. Każdy właściciel spółki widząc takie marnotrawstwo, zareagowałby, szukał diagnozy, zmieniłby zarząd. W Lechu wszelka patologia może zostać zaakceptowana i uznana za normę, bo właściciel sam wszystkim zarządza.

Właśnie dlatego nie ma co myśleć o zmianie trenera. Dariusz Żuraw jest bezpieczny. Może dalej ciężko pracować nad wyjściem z kryzysu.

Udostępnij:

Podobne

Koniec roku weryfikuje oczekiwania

Miało być przepięknie. Prezentujący atrakcyjny, ofensywny futbol Lech wypracowałby w tym roku przewagę nad największymi ligowymi rywalami i wiosną pewnie zmierzał po mistrzostwo, by potem

Niech nas znów zaskoczą. Byle pozytywnie

Niewiele brakowało, by Lech nie poniósł konsekwencji ubiegłotygodniowej niespodziewanej obniżki formy. Spośród jego największych konkurentów w walce o mistrzostwo tylko Raków odniósł zwycięstwo, w charakterystyczny