Drugi sezon w ekstraklasie okazuje się dla Warty znacznie trudniejszy niż pierwszy. Wyniki, jak się Zieloni przekonują, były ponad stan. Teraz nie tak łatwo wygrywać, nie wystarcza już determinacja i mnóstwo szczęścia. Piłkarsko lepszy był Górnik, który wygrał w Zabrzu 1:0, choć mógł wyżej. Szczególnie kiepsko goście prezentowali się w pierwszej połowie.
Wtedy na boisku był tylko Górnik. Warta zagubiła się gdzieś po drodze. Próbowała przeszkadzać w grze, kierować podania do przodu, wszystko jednak można o niej powiedzieć oprócz tego, że jest groźna. Miernikiem jej postawy było to, że oddała tylko jeden marny strzał, oczywiście niecelny. Mnożyły się straty, nie wychodziły akcje z dwoma-trzema podaniami. To był piąty mecz bez zwycięstwa.
Nieciekawe było też ustawienie Zielonych. Ze Zrelaka, teoretycznie wysuniętego napastnika, korzyści było tyle, co nic. Podobnie, jak z wystawionego na „dziesiątce” Trałki. Jeśli był z przodu, to nie było go tam, gdzie trzeba było walczyć, próbować przerywać akcje Górnika. A gospodarze panowali na boisku, konstruowali ciekawe ataki. Mieli pecha strzelając tylko jedną bramkę, a zrobił to Jimenez, który przyjął podanie za plecy obrońców, oszukał bramkarza i obrońcę, posłał piłkę do pustej bramki. W innej sytuacji Wartę uratował słupek.
W drugiej połowie Warta próbowała nawiązać do gry z poprzedniego sezonu, lecz nadal nic jej nie wychodziło. Oddala tylko jeden celny strzał, niezbyt zresztą groźny. W składzie Górnika pokazał się Łukasz Podolski. Nie dobił gości, nie wysilał się zresztą bardzo, Zieloni nisko zawiesili poprzeczkę.