Koronie Kielce dużo brakuje do półfinalisty Ligi Mistrzów i zwycięzcy Ligi Europy. Wydawałoby się, że skoro Lech nie pozostawił złudzeń solidnej hiszpańskiej drużynie, to jeszcze łatwiej poradzi sobie z jedną ze słabszych ekip polskiej ekstraklasy. Nic bardziej mylnego. Czeka go bardzo trudny pojedynek, z rywalem nastawionym na twardą walkę. Nie wystarczą piłkarskie umiejętności, by go pokonać.
Villarreal to drużyna z piłkarzami o wartości liczonej w dziesiątkach milionów euro. Jednak sama klasa piłkarzy nie zawsze przekłada się na postawę całego zespołu. W Poznaniu Hiszpanie zagrali dokładnie tak, jak chciał Lech. Tylko w pierwszych minutach, po szybkich wejściach pod bramkę Bednarka, byli bardzo groźni. Potem już atakowali dużą liczbą piłkarzy, przemieszczali się po boisku sprawnie, ale niezbyt szybko i natrafili na dobrze zorganizowany blok obronny. Nie potrafili go rozmontować. W ich grze nie było elementu zaskoczenia, a atakując wieloma piłkarzami, narażali się na kontrataki, bezlitośnie wykorzystane przez Lecha.
W tym meczu prawie się nie zdarzało, by Lech prowadził atak pozycyjny. To Hiszpanie mieli inicjatywę. Wystarczyło liczyć, aż stracą piłkę, bo to zawsze się zdarza, nawet najlepszym technicznie i najlepiej zgranym. Gdyby Kolejorz był dokładniejszy w rozgrywaniu szybkich ataków, mógłby się pokusić o większą liczbę goli, ale i te trzy, po błyskawicznie wyprowadzonych ciosach, sprawiły wspaniałe wrażenie i pozwoliły wysoko wygrać mecz. Lekki niedosyt pozostał, bo nie wszystko i nie zawsze dobrze funkcjonowało. Velde owszem, strzelał i asystował, ale rzadko nadaje na tych samych falach, co koledzy i nigdy już nie będzie mógł liczyć na wyrozumiałość wyczulonej na jego postępki publiczności.
Nie zmienia to faktu, że rozegrał chyba swój najlepszy mecz w Lechu. Umiejętnie wyprowadził piłkę z własnej połowy, skierował ją do rozpędzającego się skrzydłem Ishaka. I sfinalizował akcję, gdy strzał głową Marchwińskiego obrońca zatrzymał na linii bramkowej. Druga bramka to także jego zasługa. Cieszmy się tym, bo w kolejnych spotkaniach prawdopodobnie nie zobaczymy już takiego Velde. To gracz chimeryczny, trochę postrzelony, zdolny do wszystkiego, co złe, z potencjałem dużym, ale wykorzystywanym sporadycznie.
W tym roku piłkarze Lecha rozegrają jeszcze dwa ligowe spotkania. I każde z nich będzie dużo trudniejsze niż mecz pucharowy. W niedzielę piłkarze grający w czwartek będą zmęczeni fizycznie i psychicznie, w trzy dni trudno dojść do siebie. Całe szczęście, że na ławce rezerwowych czekają zmiennicy. Jest ich coraz więcej, bo wreszcie Salamon może grać. W lidze role się odwrócą i głównym zadaniem Lecha będzie przełamanie obrony rywala, uchronienie się przed jego kontratakami. Oby był w tym skuteczniejszy niż Villarreal. Walcząca o ligowy byt Korona będzie mocno zmotywowana. Chcąc dopiąć swego, czyli strzelać gole, Lechowi nie może zabraknąć tego samego, czyli woli walki i poświęcenia.