Powtórka z historii? Lech na dobrej drodze do powtórzenia sukcesu 

Wśród kibiców wielokrotnie mówi się o ostatnim sezonie mistrzowskim za kadencji Macieja Skorży. Nietrudno odnieść wrażenie, że obecne rozgrywki pod wodzą Nielsa Frederiksena mają wiele podobieństw do tamtej udanej kampanii. Czy tamten scenariusz się powtórzy i Poznań znów w maju będzie mógł świętować, gdy jego drużyna okaże się najlepszą w Polsce?

Identyczny trójmecz. Czy to tylko przypadek?

Porównując obecnie trwającą rundę wiosenną do tej sprzed trzech sezonów, są one do siebie bardzo podobne. Przede wszystkim nie licząc starcia z Zagłębiem Lubin, trzy ostatnie mecze Lecha to: domowa przegrana 0:1 z Rakowem Częstochowa, porażka 0:1 z Lechią w Gdańsku i wygrana 3:0 z Pogonią w Szczecinie. Co ciekawe, wtedy w bardzo podobnym okresie czasu były dokładnie takie same wyniki z tymi samymi przeciwnikami.

Drużyna Marka Papszuna zarówno wtedy, jak i teraz pokazała się na Bułgarskiej z bardzo mocnej strony. W obu tych spotkaniach mądrą, efektywną grą zasłużyła na zwycięstwo, co uczyniła strzelając tego jedynego, decydującego gola. Było to też kluczowe spotkanie. Z perspektywy tabeli Raków wtedy również rywalizował o mistrzostwo Polski, więc takie zwycięstwo w obu przypadkach znacząco poprawiało jego sytuację, ale też budowało morale i wiarę we własne możliwości całego częstochowskiego zespołu.

W obu starciach w Gdańsku to Lech był zdecydowanym faworytem. Mało kto mógł spodziewać się niespodziewanego zwycięstwa gospodarzy. Za Macieja Skorży Kolejorz mierzył się z ekipą walczącą o miejsce w europejskich pucharach, a nie rozpaczliwie broniącą się przed spadkiem. Piłkarze polskiego trenera stwarzali wtedy masę sytuacji. Zawiodła ich tylko skuteczność w decydującej fazie, przez co zostali ukarani utratą mocno pechowej bramki. To inaczej niż trzy sezony później pod wodzą Nielsa Frederiksena. Tym razem Lech z o wiele słabszym przeciwnikiem przegrał zupełnie zasłużenie, grał jednak w liczebnym osóabieniu. Jako całość zagrał fatalne spotkanie, nie potrafiąc przejąć nad nim kontroli i pokazać swoich atutów.

Wysokie zwycięstwa z Pogonią są niemal identyczne. Rozpędzona drużyna ze Szczecina podejmowała Lecha mającego lekką zadyszkę formy. I tak w obu przypadkach Portowcy zostali zdeklasowani po dublecie Mikaela Ishaka i trafieniu rezerwowego. Wtedy był to Dawid Kownacki, a ostatnio Joel Pereira. Koncerty lechitów różniły się jedną kwestią. Wtedy ich przeciwnik był w realnej walce o mistrzostwo Polski, a teraz przy dużym szczęściu może powalczyć o miejsce w europejskich pucharach. Nie zmienia to faktu, że po dobrym starcie wiosny kibice Pogoni zaczęli przewidywać, że to jest ten wyczekany sezon dla ich klubu.

Te porównania mogą wydawać się nieznaczące, gdy okaże się, że porównywanie sezonów nie miało żadnego sensu. Jednak poza zbliżonymi wynikami i nawet w większości tymi samymi przeciwnikami, podobieństw w grze i całej otoczce jest zdecydowanie więcej. Obserwując dokładniej trudno nie odnieść wrażenia, że scenariusz z ósmego mistrzostwa kraju dla Lecha się powtarza.

Podobieństw ciąg dalszy. Wszystko składa się w całość 

Poza tym samym rywalem w walce o tytuł, którym jest Raków Częstochowa, jest znacznie więcej podobieństw między obecnymi rozgrywkami, a sezonem 2021/22. Po 23 rozegranych kolejkach Lech również był liderem z niemal taką samą liczbą punktów – wtedy miał 48, a obecnie ma 47. Punktowanie na tym samym poziomie, co za Macieja Skorży powinno wystarczyć. Najpoważniejsi przeciwnicy wygrywają, remisują i przegrywają z podobną skutecznością. Jedynie Jagiellonia zastąpiła w tej roli Pogoń Szczecin.  Raków bez zmian pozostał w TOP 3 ligi.

Podobnie jak wtedy, wreszcie nie przespano tematu zimowych wzmocnień. W jubileuszowym roku kluczową rolę odegrał Dawid Kownacki, który kilkukrotnie ratował ofensywę Kolejorza. Istotnym elementem tamtej drużyny był także chwilowo wypożyczony Tomasz Kędziora. Pozyskany został także Kristoffer Velde, jednak on dopiero w przyszłości miał dawać coś pozytywnego. 

Tym razem wszystko wskazuje na to, że brakującym ogniwem okaże się wypożyczony z niemieckiej Kolonii Rasmus Carstensen. Duńczyk od razu wkupił się w łaski Nielsa Frederiksena i nieprzypadkowo wygrywa rywalizację z dotychczasowym filarem, Joelem Pereirą. Kibice mogą mieć tylko nadzieję, że zarząd spróbuję wykupić go na stałe. Ważną postacią środka pola stał się kupiony z Vikingura Rejkiawik Gisli Thordarson. Islandczyk z pewnością z biegiem czasu będzie stawał się coraz lepszy, jednak i tak już jest wartościową konkurencją dla Antoniego Kozubala i Radosława Murawskiego.

Bardzo prawdopodobne jest także to, że podczas wiosny na kilka spotkań z powodu kontuzji wypadnie Mikael Ishak. To niemal tradycja, że Szwed przynajmniej raz na pół roku musi zmagać się z jakimiś dolegliwościami. W takiej sytuacji trudno będzie liczyć na zastępstwo w postaci Bryana Fiabemy. Możliwe, że wtedy okaże się, czy sprowadzenie Mario Gonzaleza miało jakikolwiek sens. Hiszpan póki co jest postacią tajemniczą i niezweryfikowaną.

Na wiosnę zazwyczaj nieunikniona jest także zadyszka formy. Wydaje się, że taką Lech ma już za sobą, co powinno potwierdzać przekonujące zwycięstwo w Szczecinie. To powinien być początek marszu po mistrzostwo. Choć potknięcia z pewnością jeszcze będą, to Niels Frederiksen musi czuwać, by były one pojedyncze i niezbyt częste. Kolejna seria dwóch porażek – jak z Rakowem i Lechią – mogłaby mocno skomplikować sytuację Kolejorza.

Tamtego Lecha i obecnego łączy też przekonywujący styl gry. Obie drużyny miały w założeniach dominowanie przeciwnika i pokazanie mu, kto jest zdecydowanie lepszy, nie dając mu wielu możliwości stworzenia zagrożenia. Oczywiście sposób i sam pomysł na rozgrywanie akcji czy zaskoczenie przeciwnika w wielu aspektach jest inny, jednak finalnie sprowadza się do tego samego rezultatu.

To wszystko tylko pokazuje, że w obecnym sezonie Lech jest na dobrej drodze do dziewiątego w historii mistrzostwa Polski. Niels Frederiksen ma jakościową, szeroką kadrę i przede wszystkim pomysł, jak ją mądrze wykorzystać. Podobnie jak Maciej Skorża kilka lat wcześniej, chce pod koniec maja wyjść na płytę boiska stadionu przy Bułgarskiej i przy komplecie publiczności odebrać złoty medal.

Mikołaj Duda 

Udostępnij:

Podobne

Murawski: zatrzymają się na nas

Gospodarze nie przystąpią do niedzielnego meczu z Lechem wypoczęci. Nie mogli się do tego starcia przygotowywać długo. Jeszcze w czwartek wieczorem rozgrywali historyczny dla siebie

Atuty po stronie Lecha

Gdy cztery czołowe zespoły grają między sobą, wiele można się spodziewać po kolejce ligowej. Lech zainteresowany jest tylko utrzymaniem pozycji lidera, a zwycięstwo w Białymstoku

Zgrany zespół czy indywidualna jakość?

To był kolejny występ Lecha, w którym zwycięstwo zawdzięcza nie sposobowi gry, ale klasie czołowych, najlepszych w lidze piłkarzy. Niektóre elementy szwankowały, z meczu na

Zwycięstwo z małym niedosytem

Ze Stalą Mielec Lechowi nigdy nie grało się łatwo, można więc było się obawiać, że znów wpadnie w pułapkę. Pokonanie rywala 3:1 jest cenne, przyniosło