Lech rozwija się cyklicznie. Właśnie wszedł w fazę wzrostu

Dziś, gdy wszyscy zachwycają się grą Lecha, jego nieposkromioną siłą ofensywną, perspektywami na mistrzostwo i inne triumfy, warto na chwilę się zatrzymać i pomyśleć o przyszłości. Kto jak kto, ale kibice Kolejorza muszą mieć świadomość, że w ich klubie nic nie jest dane na zawsze. Kiedy dzieje się dobrze, jak podczas niedawnego awansu do Ligi Europy, trzeba się liczyć z powrotem wahadła do poprzedniej pozycji.

Zmiana jakości drużyny widoczna jest dla wszystkich. Nie wynika z przemiany, jaka dokonała się w klubie, a tylko z przyjścia trenera, który umiejętnie opanował kryzys, wytyczył nowy kierunek, a pomogło mu to, że klub sprowadza wreszcie lepszych piłkarzy. Nie sięga po anonimowych zawodników z lig prowincjonalnych, lecz ludzi ogranych w poważnym świecie. W rezultacie udało się zbudować solidną, drogą w utrzymaniu, ale gwarantującą dobre wyniki ekipę, prowadzoną przez fachowców.

Za wszystkim stoi Maciej Skorża. Jego doświadczenie, umiejętność zdobywania trofeów, racjonalne podejście do życia nie gwarantuje jeszcze sukcesów, bo w futbolu nie ma niczego pewnego, ale bardzo je uprawdopodabnia. Główny ligowy konkurent chyba chwilowo wypisał się z rywalizacji, żyje w innym świecie. Postępy za to czynią kluby, które – także dzięki trenerom – punktują i wydają się nie do pokonania. Brakuje im jednak potencjału, zaplecza finansowego, piłkarzy z dużą klasą. Są mocne, ale nie muszą takimi być do końca rozgrywek. Lecha było stać na sprowadzenie zawodników z większą jakością. Grają dobrze. Potrafią grać świetnie.

Co Lech ma wspólnego z Rakowem Częstochowa? Nie tylko wysoką pozycję w tabeli. Tu i tu za wynikami stoi jedna osoba. Co stanie się z Rakowem po odejściu Marka Papszuna? A co z Lechem, gdy pracę skończy Maciej Skorża? Dojrzały klub ma mądrą kadrę zarządzająca, trzyma się wyznaczonej strategii, dba o sportową markę. Zmiana trenera nie jest rewolucją i tworzeniem drużyny od nowa, zmianą polityki transferowej. Lech dojrzałym klubem nie jest. Od wielu lat zmienia trenera wskutek upadku drużyny. Nowy szkoleniowiec to nowa filozofia futbolu obowiązująca w klubie, aż do kolejnego kryzysu.

Jesteśmy właśnie w pierwszej fazie rewolucji spowodowanej zmianą trenera. Wiemy, że prowadzona przez Macieja Skorżę lokomotywa pędzi po właściwym torze, nic nie wydaje się jej zagrażać. Jest wspaniale, ale nie warto stawiać na to, że tak będzie zawsze. Klub rozwija się, buduje podstawy przyszłych sukcesów, inwestuje w akademię. Nie widzieliśmy tu jednak nigdy przekonania, że prawdziwą jego wizytówką jest pierwsza drużyna. Nieumiejętne nią zarządzanie to proszenie się o problemy i potężne nadprogramowe wydatki, gdy ostatnią deską ratunku jest zatrudnienie trenera-ratownika.

Maciej Skorża, twarz ostatnich wyników Lecha, nie będzie tu pracował dożywotnio. Nikt nie przewidzi, jaką drużynę zostawi opuszczając Poznań. Klub dobrze zarządzany poznajemy po tym, że rolą nowego trenera nie jest zmienianie klubowej wizji futbolu. W Lechu mówią, że trzymają się zasad, mają strategię budowy drużyny. Tyle, że nie oni ją wyznaczają, lecz każdy kolejny trener.

Józef Djaczenko

Fot. Damian Garbatowski

Udostępnij:

Podobne

Koniec roku weryfikuje oczekiwania

Miało być przepięknie. Prezentujący atrakcyjny, ofensywny futbol Lech wypracowałby w tym roku przewagę nad największymi ligowymi rywalami i wiosną pewnie zmierzał po mistrzostwo, by potem

Niech nas znów zaskoczą. Byle pozytywnie

Niewiele brakowało, by Lech nie poniósł konsekwencji ubiegłotygodniowej niespodziewanej obniżki formy. Spośród jego największych konkurentów w walce o mistrzostwo tylko Raków odniósł zwycięstwo, w charakterystyczny