Kadra mocna, ale trzeba modlić się o zdrowie kluczowych piłkarzy

Wszystko wskazuje, że Lech nie sprowadzi już w tym okienku transferowym żadnego piłkarza. Ryzyko zostało podjęte. Jeśli szczęście dopisze, obecna kadra okaże się wystarczająco mocna, by uzyskać cel – zdobyć trofeum, a może i trofea. Lepiej sobie nie wyobrażać skutków braku szczęścia – ewentualnych absencji w defensywie i ataku.

Z końcem roku Lecha opuścił Thomas Rogne, który wypełnił w Poznaniu cały kontrakt. To dobry obrońca, ale trudno było na niego liczyć, bo raz po raz dotykały go problemy zdrowotne. Zasłynął więc jako niegrający kapitan drużyny. Teraz Lechowi pozostali trzej środkowi obrońcy: Bartosz Salamon, Antonio Milić, Lubomir Satka. Każdy z nich to gracz wyrastający ponad poziom ekstraklasy. Oby tylko przez najbliższe cztery miesiące byli w pełni sił.

Kilka tygodni temu o sprowadzeniu nowego defensora mówiło się jako o pewniku. Miał to być gracz wysokiej klasy. Padały nazwiska kandydatów do gry w Kolejorzu i wysokie kwoty, jakie trzeba byłoby zapłacić. Nic z tego nie wyszło, temat przestał istnieć.  Gdyby coś stało się z którymś ze środkowych obrońców, Maciejowi Skorży pozostawałoby sięgnąć po 18-letniego Maksymiliana Pingota z zespołu rezerw. Zaliczył z pierwszą drużyną tureckie zgrupowanie, obiecująco pokazał się w sparingach, ale wejście na poziom ekstraklasy dopiero przed nim.

Całą jesień Lech grał w lidze z jednym napastnikiem. Choć Mikael Ishak szczęśliwie unikał problemów zdrowotnych, to zdarzały mu się przestoje w strzelaniu bramek, co zbiegło się z traceniem przez Lecha punktów w teoretycznie łatwych spotkaniach. Artur Sobiech sobie nie pograł. Miał szansę zimą odzyskać umiejętność zdobywania bramek. Zachorował jednak, z drużyną nie trenował, stara się odbudować formę fizyczną, do strzeleckiej wrócić mu będzie jeszcze trudniej niż jesienią.

W przypadku nieobecności lub niedyspozycji Ishaka nadzieją na uratowanie sytuacji jest gra bez „dziewiątki”. Filip Marchwiński dowiódł w Turcji, że potrafi zdobywać bramki. Jako fałszywy napastnik może też grać Amaral. Jednak Lech ma konkretne cele i nie może sobie pozwolić na stosowanie działań doraźnych, ratunkowych. Gdyby nawet pozyskał w ostatniej chwili napastnika, to ryzyko, że transfer ten nie wypali, byłoby duże.

Ciągle w grę wchodzi wypożyczenie zawodnika, by uzupełnił kadrowe problemy. Możliwości wyboru są w tym przypadku ograniczone. Trzeba mieć wielkie szczęście, by znaleźć zawodnika, który okaże się przydatny.

Udostępnij:

Podobne

Drużyna mocna, ale niekompletna

Gdyby można było rozegrać całą rundę wiosenną korzystając z jedenastu piłkarzy, Lech miałby wielkie szanse dowieźć ligowe prowadzenie do końca sezonu. Problem w tym, że