Słabiutka Lechia nie dała się pokonać dobrze grającej na wyjazdach Warcie. Mecz stał na dramatycznie słabym poziomie, z boiska wiało nudą. Poznaniacy pokazali się jako bardziej dojrzała drużyna, ale niczego w ofensywie nie zdziałała, a w końcówce panicznie się broniła przed szturmem gospodarzy
Po czterech kolejnych porażkach przystąpiła do meczu z Wartą gdańska Lechia. W jej grze było to widoczne. Warta sprawiała lepsze wrażenie, ale i w jej grze dużo było niedoskonałości. Mogła jednak szybko wykorzystać niepewność i nerwowość gospodarzy, którzy błędami w obronie niemal na tacy podarowali jej szansę na gola. Nic z tego, Zieloni idealnej okazji nie wykorzystali.
Przeciwnik był słaby i nieskoordynowany, przy tym przez trzy czwarte spotkania kompletnie niegroźny. Dopiero w drugiej połowie, po trzech zmianach, Lechia stworzyła bardzo groźną sytuację. Adrian Lis z trudem powstrzymał Zwolińskiego. Wydawało się, że podochoceni gospodarze ruszą wreszcie do przodu, jednak Warta na to nie pozwoliła, sama przejęła inicjatywę, osiągnęła przewagę, z której jednak nic nie wychodziło, brakowało spokojnego rozegrania.
Dopiero w ostatnich minutach Lechia poważnie zabrała się do roboty i zepchnęła gości do rozpaczliwej momentami obrony. Przed bramką Lisa dochodziło do wielkiego zamieszania. Wartę było stać tylko na bezładne wybijanie piłki, ona jednak natychmiast wracała. Zryw ten był spóźniony, wyniku nie zmienił.