Jeśli potwierdzi się przyjście do Lecha iworyjskiego skrzydłowego, jeśli uda się znaleźć też solidnego lewego obrońcę i wypożyczyć napastnika, a wszyscy ci piłkarze sprawdzą się w Poznanu, wartość drużyny mocno wzrośnie. Jednak nie to daje nadzieję na dobry wynik w rozgrywkach, ale sposób prowadzenia jej przez obecnego trenera i odbudowana forma najważniejszych piłkarzy.
To prawda, że z najtrudniejszymi przeciwnikami Lech dopiero się zmierzy. Pierwszą poważniejszą próbą będzie dla niego niedzielne starcie z zawsze niewygodną i jak na polską ligę mocną kadrowo Lechią Gdańsk. Gdyby udało się wziąć i tę przeszkodę, a mecze przy Bułgarskiej z tym rywalem najczęściej kończyły się zwycięstwami Kolejorza, będziemy mieli potwierdzenie wysokiej dyspozycji zespołu, słuszności drogi obranej przez sztab szkoleniowy.
W roku 2018 Lech Ivana Djurdjevicia też po pierwszych czterech spotkaniach liderował. Wszystkie je wygrał. Poległ, i to sromotnie, dopiero w domowym meczu z Wisłą, mimo iż prowadził już 2:0 i miał super okazję na trzeciego, dobijającego przeciwnika gola. Przegrał wysoko, co rozpoczęło problemy, które do dziś chwieją tą drużyną. Od tego czasu Lecha prowadzili Nawałka i Żuraw. Ten ostatni zostawił po sobie spaloną ziemię. Wiosną Maciej Skorża niczego nie zdążył uratować, ale po letniej przerwie Lech gra dobrze i punktuje.
Pozyskany z Viktorii Pilzno gracz z Wybrzeża Kości Słoniowej robi dobre wrażenie. Podobnie mówiło się zresztą o Sykorze, a wiadomo, jak bardzo Czech zawodził i wciąż zawodzi, choć nie był tani. Teraz Lech ma wydać jeszcze więcej. Jak się mówi, nawet 1,2 miliona euro. Taka kwota robi wrażenie, ale niczego jeszcze nie gwarantuje. Pamiętajmy, że w ostatnich latach najlepiej w Lechu sprawdzili się zawodnicy nie wymagający spłacania odstępnego, tacy jak Gytkjaer i Ishak. Świetnym nabytkiem okazał się też Kwekweskiri. Gdyby za Gruzina klub musiał zapłacić choćby kilkaset tysięcy euro, prawdopodobnie nie zdobyłby się na to, z ewidentną szkodą dla zespołu.
Zaczynający się tydzień, jeden z ostatnich przed zamknięciem okna transferowego, zapowiada się bardzo ciekawie. Może zadecydować o całym sezonie. Do klubu mogą dojść nowi piłkarze, do Włoch może wyjechać Filip Marchwiński, którego rozwój został zachwiany z winy klubu. Dariusz Żuraw zasłynął nie tylko z promowania nastolatków. Także z nieumiejętności wychodzenia z kryzysów. Przez degrengoladę drużyny, jakiej byliśmy świadkami, wszystkim piłkarzom trudno było rozwinąć skrzydła. Formę nie tylko „Marchewy”, ale także Kamińskiego i Skórasia, trafił szlag. Dobrze, że nie na zawsze, ale i tak na sprzedaży Marchwińskiego klub zarobi znacznie mniej niż w sytuacji, gdyby drużyna nie zeszła w poprzednim sezonie na psy.