Już w pierwszej połowie meczu Lecha z Pogonią stało się jasne, że siedzący na ławce Karlo Muhar szybko się z niej nie podniesie. Ten, który dotychczas musiał ustępować mu pierwszeństwa, Jakub Moder, rozgrywał świetne zawody. Strzelił gola, wywalczył drugiego, miał udział przy kolejnym. Odstawienie go teraz od podstawowego składu okrzyknięte by zostało sabotażem.
Oczywiście trener może, a nawet musi rotować składem, pozwolić grać wszystkim swym zawodnikom, zwłaszcza w ostatnich meczach sezonu, gdy narasta zmęczenie, pojawia się ryzyko odniesienia kontuzji. Nie będzie już jednak tak, że Muhar ma absolutne pierwszeństwo bez względu na powtarzające się błędy, przez które Lech traci bramki i punkty. Od dawna eksperci i kibice postulują stawianie na rosnącego z meczu na mecz Modera. Młody zawodnik dowiódł we wtorek, że mają rację.
Kibice Lecha rozpętali w mediach społecznościowych kampanię przeciwko Chorwatowi. Jest to okrutne, piłkarz stał się mimowolną ofiarą. Nie jest sabotażystą, nie gra przeciwko swemu klubowi, a przede wszystkim sam się nie wykupił z Interu Zapresić. Gra na miarę umiejętności, poświęca Lechowi dużo zdrowia. Ma pecha, bo to na nim skupiła się złość kibiców za złe zarządzanie klubem, dokonywanie nieudanych transferów.
Lech chce być znany z nowoczesnych, innowacyjnych działań, ze światłego zarządzania. I rzeczywiście jest wyjątkiem, bo trudno znaleźć podobnej wielkości i rangi klub, w którym właściciel bezpośrednio zarządza działką sportową, angażuje trenerów, bawi się w budowanie drużyny. Wszędzie jest tak, że zatrudnia fachowców, których rozlicza za jakość pracy, za kompetencje. Na tych fachowcach skupia się też ewentualny gniew kibiców.
Wydarzenia związane z Muharem powinny uświadomić władzom Kolejorza, że tradycyjny sposób zarządzania ma sens. Nie warto angażować się w coś, co wymaga doświadczenia i wiedzy. W każdym następnym przypadku może być tak, że Lech sprowadzi Fina, Szweda, Węgra lub Serba, który nie okaże się warty wydanych na niego pieniędzy. Znów podniesie się protest. Piłkarz zostanie spalony, podobnie jak niegdyś Barkroth, czy nieszczęsny Thomalla. To, co Muharowi, grozi każdemu następnemu. Znów pojawią się oskarżenia, że właściciel Lecha nie ma pojęcia o futbolu.
Po co mu to? Czy gra jest warta świeczki? Nie lepiej realizować życiowe pasje w rozsądniejszy sposób? Od wykonywania konkretnych, specjalistycznych zadań, wyznaczanych na miarę możliwości klubu, są zawodowcy. W taki sposób działają wszystkie liczące się kluby, na tym polega zawodowy futbol. Można byłoby iść pod prąd, wybrać nietypową ścieżkę, gdyby przynosiło to sukcesy. Problem w tym, że nie przynoszą. Lech nie potrafi zdobywać trofeów, marnuje ogromny potencjał, zawodzi fanów, jakich nie ma nikt w Polsce. Nic nie wskazuje, by miało się to się zmienić.
Józef Djaczenko
Fot. Lechpoznan.pl/Przemysław Szyszka