Co z tego, że Ishak strzela jak nakręcony, drużyna pokazuje siłę w ataku, gra efektownie i ofensywnie, skoro ma beznadziejną obronę. Gubi się fatalnie przy stałych fragmentach, popełnia faule w polu karnym. Lech w tym sezonie stracił już siedem goli. Cztery po rzutach rożnych, trzy po karnych. Na domiar złego kontuzjowani są Satka i Crnomarković. Zespół ostatnio ćwiczył zachowanie przy rogach. Nauka znów poszła w las.
Kamil Jóźwiak nie pojawił się w składzie Kolejorza, co świadczy o tym, że już go właściwie w klubie nie ma. Co gorsze, do Wrocławia nie pojechał też kontuzjowany Lubomir Satka. W ten sposób najsłabsza formacja Lecha otrzymała cios jeszcze przed spotkaniem. Drugi przyszedł w końcówce – kontuzji uległ Crnomarković. Na ławce rezerwowych spotkanie zaczął Jan Sykora, sprowadzony za nie byle jaką kasę jako następca Jóźwiaka. Póki co przypada mu rola zmiennika wychowanków.
Już w 3 minucie obrona Lecha nie popisała się. Źle interweniował Crnomarković, pusty przebieg zanotował Bednarek i Pichowi niewiele brakowało do dojścia do piłki przed pustą bramką. Wydawało się, że Lech będzie grał niepewnie, jednak już po chwili błysnął niesamowitą akcją. Piłkę do ataku wyprowadził Moder, podał na skrzydło do Skórasia, ten płasko dośrodkował , a Ishak był tam, gdzie trzeba. To był błyskawiczny , dający prowadzenie cios.
Nie minęło pięć minut, a był remis. Lech stracił gola tak, jak zwykle – po rzucie rożnym. Obrońcy stali jak wmurowani, Celeban ich ubiegł, Bednarek nawet nie zareagował. Po chwili był rzut rożny z drugiej strony. I co? Oczywiście gol dla Śląska! Przekonaliśmy się, że obrona Kolejorza nie istnieje. Tym razem najbardziej zawinił Puchacz. Jeszcze VAR sprawdzał, czy nie było faulu na Lechicie. Nie było. Po kwadransie Lech przegrywał.
Śląsk grał agresywnie, pressingiem, dosłownie siedział na piłkarzach Lecha. Nie przeszkodziło im to strzelić drugiego gola. Po dośrodkowaniu Puchacza odbitą piłkę przejął na lewej stronie Ishak, kopnął ją w stronę bramki. Nie wpadłaby, ale był jeszcze Ramirez, który z bliska strzelił pod poprzeczkę. To się na polskich boiskach zdarza rzadko – cztery gole w pół godziny. A to jeszcze nie był koniec! Lech natychmiast wyszedł na prowadzenie, po świetnym wyprowadzeniu piłki przez Crnomarkovicia, serii prostopadłych podań, dośrodkowaniu Tiby i strzale w ekwilibrystyczny sposób Ishaka.
Lech w pierwszej połowie oddał cztery celne strzały, były z tego trzy gole. Zadziwiała swoboda, z jaką rozgrywał akcje i łatwość, z jaką stwarzał dobre okazje. Skuteczność niezwykła. Cóż jednak z niej, skoro traci gole po stałych fragmentach. Ledwo druga połowa się zaczęła, a znów był remis, po rzucie karnym za faul Puchacza.
Gra zrobiła się spokojniejsza. Śląsk już tak nie szarżował, jakby opadł z sił albo satysfakcjonował go remis. Jednak każda akcja mogła przynieść zmianę wyniku, bo jedna i druga drużyna nie rezygnowała z ataków. Lech miał więcej z tego meczu, grał bardziej pomysłowo. Po szybkiej kontrze, gdy w dobrej sytuacji znalazło kilku graczy Lecha, Kamiński podpalił się i zamiast szukać rozegrania, oddał niecelny strzał.
Nie dość, że obrona Lecha jest słaba, przetrzebiona, to poniosła jeszcze jedną stratę Na ostatnie minuty za Crnomarkovicia musiał wejść na boisko Tomasz Dejewski. Wcześniej z ławki wszedł Sykora, wnosząc sporo ożywienia. Pojawił się też w grze Filip Marchwiński, choć wydawało się, że trener spróbuje ten mecz wygrać i wpuści na boisko Awwada. Zwycięstwo i tak było o krok, gdy tuż przed końcem Sykora dośrodkował, a Ishak fantastycznie złożył się do strzału z powietrza, trafiając niestety tylko w poprzeczkę. Byłby hat trick…
Śląsk Wrocław – Lech Poznań 3:3 (2:3)
Bramki: Piotr Celeban 12, Mathieu Scalet 16, Róbert Pich 51 (k) – Mikael Ishak 7, 32, Dani Ramírez 28
Śląsk: Matus Putnocky, Piotr Celeban, Israel Puerto, Wojciech Golla, Mariusz Pawelec (68 Dino Stiglec), Lubambo Musonda (83 Przemysław Bargiel), Waldemar Sobota, Jakub Łabojko, Mateusz Praszelik (71 Piotr Samiec-Talar), Robert Pich, Mathieu Scalet (83 Rafał Makowski).
Lech: Filio Bednarek, Alan Czerwiński, Thomas Rogne, Djordje Crnomarković (81 Tomasz Dejewski), Tymoteusz Puchacz, Michał Skóraś (71 Jan Sykora), Jakub Moder, Pedro Tiba, Dani Ramirez (81 Filip Marchwiński), Jakub Kamiński, Mikael Ishak.
Żółte kartki: Sobota, Štiglec.
Sędziował Piotr Lasyk (Bytom).
Widzów 11.535
Fot. lechpoznan.pl/Przemysław Szyszka