Na meczach w grach zespołowych, także hokejowych, obowiązkowo musi być przedstawiciel tzw. pomocy medycznej. Czyli lekarz, a ostatnio najczęściej ratownik medyczny. Takowy towarzyszył drużynom hokejowym Grunwaldu i Lipna. Tyle, że w przerwie… zniknął. Może był po raz pierwszy na meczu i nikt mu nie powiedział, że spotkanie składa się z pierwszej części, przerwy i drugiej części.
Konsternacja. Obowiązek zapewnienia z pomocy medycznej spoczywał na gospodarzu spotkania, Był nim Grunwald, który gorączkowo poszukiwał lekarza lub ratownika medycznego. Zawodnicy obu drużyn czekali cierpliwie. Zwyczajowo – 15 minut. Potem drugie 15 minut.
Zespół Lipna miał święte prawo opuścić halę i wygrać z rekordzistą MP, 17-krotnym mistrzem kraju Grunwaldem, walkowerem. Ale drużyna oraz jej trener Piotr Adrian, niegdyś mistrz Polski z Lechem, nie poszli na łatwiznę. Po 35 minutach „pomoc medyczna” (nowa) dotarła do hali. Grunwald wygrał 29:1! Goście zrezygnowali nawet z opisania całej, niecodziennej sytuacji, w protokole meczowym.
W skomercjalizowanym świecie trudno o podobne gesty. Może więc zapamiętamy na trochę dłużej niż przez dzień czy dwa decyzję małego, ale jakże Wielkiego Lipna.
A propos. -Naście lat temu podobnie jak w minioną sobotę lekarz, który opuścił w przerwie hokejowy mecz, zachował się jeden z kandydatów na sponsora drużyny piłkarskiej. Też chyba nic nie słyszał o drugiej połowie… Co nie przeszkodziło mu w przyszłości tym sponsorem pozostać.
(AK)