Czy zaangażowanie przez Lecha tego trenera było decyzją ryzykowaną? Nie, jeśli potraktować ją jako wywieszenie białej flagi, odpuszczenie sezonu, czyli pozbycie się wszystkich bieżących problemów. Tak, jeśli chce się jeszcze cokolwiek ugrać. Pożegnanie niepanującego już nad niczym van den Broma było co najmniej prawdopodobne. Trudno natomiast znaleźć kogokolwiek, kto nie jest zaskoczony wyborem jego następcy.
Panuje też ogólne rozczarowanie. Dziennikarze, komentatorzy, kibice od jakiegoś czasu stawiali sobie pytanie – kto zastąpi Broma. Wymieniano miejsca i kraje, gdzie klub rzekomo szuka klasowego, sprawdzonego, doświadczonego trenera. Padały bardziej lub mniej prawdopodobne nazwiska. Rzeczywistość okazała się, delikatnie mówiąc, niespodziewana. Klub postawił na człowieka, który już tu przed laty pracował, potem także w innych klubach nie zagrzewając nigdzie długo miejsca, pracodawcy rozstawali się z nim bez większego żalu.
Nie wolno jednak z góry przekreślać nikogo. Jeśli jakakolwiek dziedzina cechuje się nieprzewidywalnością, to jest nią futbol. Sukcesy odnoszą niekiedy ludzie dosłownie znikąd, ale dobrze odnajdujący się w konkretnym środowisku, znajdujący wspólny język z podopiecznymi. Radzą sobie dużo lepiej niż trenerzy z tak zwanym nazwiskiem, lecz nie potrafiący wpisać się w konkretne miejsce. Zaletą Mariusza Rumaka jest nie tylko fakt, że to wariant prawie bezkosztowy, jakże ważny dla tego rodzinnego klubu. Jest on człowiekiem ambitnym, który otrzymał życiową szansę w momencie, gdy chyba sam już tracił nadzieję na trenerską przyszłość. Zrobi wszystko, by to wykorzystać.
Inny walor Mariusza Rumaka polega na tym, że zna ten klub i wie, na jakich zasadach funkcjonuje tu pion sportowy, a zasady te są niepowtarzalne, wyjątkowe. Nikt tu nigdy nie naruszy struktury zarządzającej, bo sensem istnienia Lecha Poznań jest osobiste kontrolowanie wszystkiego przez podejmującego wszystkie decyzje właściciela. O ile pion finansowy działa bez zarzutu, to część sportowa klubu przechodzi wzloty i zrozumiałe w tej sytuacji upadki, klub nie rozwija skrzydeł, marnuje potencjał. I nigdy się to nie zmieni, cokolwiek by się nie działo. Nowy trener zna miejsce w szeregu. Zna oczekiwania kibiców, ale i zdaje sobie sprawę, że nie zawsze są one tożsame ze stanowiskiem zarządu.
Mariusz Rumak zna się nie tylko na Lechu. Zna się też na piłce, wszak obcuje z nią przez całe dorosłe życie. Choć trudno go określić jako szkoleniowca z charyzmą, to wie, jak szkoli się piłkarza, jak on dojrzewa, jak wchodzi do drużyny. Prowadząc zespół potrafi podejmować decyzje pragmatyczne. Z roli ratownika bardzo dobrze się wywiązał już dekadę wcześniej, gdy zastąpił nieszczęsnego Bakero. Uwolnił wówczas potencjał piłkarzy, ustawił ich tak, by wrócili do wygrywania. Możemy być pewni, że w przeciwieństwie do swego poprzednika nie rzuci zawodnikom piłkę mówiąc: grajcie po swojemu, kontrolujcie mecz. Lech nie będzie grał identycznie w każdym meczu.
O tym, czy nowy trener się sprawdzi, przekonamy się bardzo szybko. Pierwszy przeciwnik, czyli Zagłębie Lubin nie jest ligową potęgą, ale już kolejni rywale zawieszą poprzeczkę bardzo wysoko. Sezon może się dla Lecha skończyć jeszcze zimą, ale realny jest też wariant dużo lepszy. Nie obrażajmy się więc na Mariusza Rumaka, zanim przystąpi do akcji. Sam siebie nie powołał.