Zadanie Lecha: wykluczyć sensację

Zdegustowani ostatnimi występami Lecha kibice pytają złośliwie, czy poznańscy piłkarze ćwiczyli rzuty karne przed wyjazdem do Bydgoszczy na mecz Pucharu Polski. Zmierzą się z trzecioligowym Zawiszą, więc powinni łatwo sobie poradzić nawet w rezerwowym składzie, jaki z pewnością wystawi trener John van den Brom. Jednak określenie, że w ostatnich spotkaniach Lech nie budzi zaufania, jest wyjątkowo delikatne.

Trudno nawet porównywać jakość piłkarzy występujących w zespołach Lecha i Zawiszy, ich rynkową wartość i wynagrodzenie, jakie otrzymują za grę. W Bydgoszczy występują zawodnicy bardzo młodzi, o zupełnie anonimowych nazwiskach, ich średnia wieku ledwo przekracza 23 lata. A wartość całej drużyny, szacowana przez portal transfermarkt? Aż trudno uwierzyć: 25 tysięcy euro. Nie za jednego gracza. Za wszystkich! Jak to porównać do kilkudziesięciu milionów w przypadku Lecha? Jedynym piłkarzem Zawiszy o określonej finansowej wartości, bardzo zresztą niskiej, jest bramkarz Michał Oczkowski. Szczególnie ten mecz potraktuje nowy nabytek klubu, wychowanek Lecha Krystian Sanocki.

To prawda, że nie pieniądze grają, ale piłkarze, problem zawodników Lecha polega jednak na tym, że ostatnio istnieją tylko w pierwszych połowach. W drugich wypisują się z meczu, po prostu ich nie ma. Niejedna ekstraklasowa drużyna odpadła z Pucharu Polski na wczesnym etapie dając się niespodziewanie ograć nisko notowanym gospodarzom. Także Lecha spotkało to wielokrotnie. W piłce nożnej nie otrzymuje się zwycięstw i awansów za samą obecność na boisku. Trzeba zdobywać gole, a to nigdy się nie uda bez biegania, walczenia. Piłkarze Kolejorza nie będą w Bydgoszczy sami. Ich poczynania na żywo obejrzą kibice, którzy w kilkutysięcznej liczbie zasiądą na trybunach lekkoatletycznego obiektu.

Lech powinien łatwiutko sobie poradzić w Bydgoszczy nawet mając w składzie zawodników rzadko pokazujących się w pierwszej drużynie. Wymaga to poważnego potraktowania obowiązków, zastosowania odpowiedzialnej taktyki. Miejmy nadzieję, że sztab szkoleniowy Kolejorza coś wie o grze przeciwnika, że przedmeczowe ustalenia nie ograniczą się do stwierdzenia: kontrolujcie mecz. Nie chcielibyśmy oglądać bezproduktywnej wymiany podań daleko od bramki rywala, narażania się na kontrataki ambitnych trzecioligowców. Trzeba wykorzystać olbrzymią przewagę w umiejętnościach, szybko pozbawić rywala złudzeń.

Bez względu na to, kto stanie w bramce (a wiele wskazuje, że tym razem będzie to Filip Bednarek), prawdopodobnie nie otrzyma wielu okazji do interwencji, choć wiele zależy od jego kolegów z defensywy. Z gry wypadł Dagerstal. Nie wiemy, czy wyzdrowiał Milić. Trzeba polegać na juniorach, co nie będzie dla nich wielkim wyzwaniem, bo nawet klubowe rezerwy grają klasę wyżej niż Zawisza. Spodziewanego awansu w Pucharze Polski nikt Lechowi nie pogratuluje, za to mało prawdopodobna klęska ściągnie na klub, a zwłaszcza na trenera, kłopoty niewyobrażalne.

Udostępnij:

Podobne

Niech nas znów zaskoczą. Byle pozytywnie

Niewiele brakowało, by Lech nie poniósł konsekwencji ubiegłotygodniowej niespodziewanej obniżki formy. Spośród jego największych konkurentów w walce o mistrzostwo tylko Raków odniósł zwycięstwo, w charakterystyczny

Syndrom Lecha: druga, brzydka twarz

Każdemu zespołowi zdarzy się rozegrać słabszy mecz, złapać zniżkę formy. Jednak to, co Lech zademonstrował w Gliwicach, nakazuje bić na alarm. Tym bardziej, że to