Siedmiu ćwierćfinalistów Ligi Konferencji marzyło o wylosowaniu Lecha Poznań. Szczęście uśmiechnęło się do Włochów z Florencji. W Szwecji też panowała radość, gdy w poprzedniej rundzie na Lecha trafił Djurgården. Dziś Szwedom nie do śmiechu, choć nauka pokory idzie im zadziwiająco opornie. Nadzieje Włochów są bardziej uzasadnione, bo Fiorentina to zespół z innego świata. Drużyny z naszej części Europy pokonać go mogą tylko sposobem, a nie dzięki wyższej piłkarskiej klasie.
Wiosenne sukcesy Lech odniósł dzięki dojrzałości w grze, pewności siebie, umiejętności wykorzystywania własnych atutów. Ta pewność siebie udziela się właśnie kibicom. Każdy wie, jaką siłę reprezentuje włoska ekipa, jacy zawodnicy tam grają, jak sobie radzą w Serie A i w Europie. A jednak nie brakuje fanów głęboko wierzących, że Lech ogra renomowanego przeciwnika. Sensacje w sporcie się zdarzają. Gdyby Lech znalazł się w półfinale, mówilibyśmy o jednej z największych w polskim futbolu.
Atmosfera wokół Lecha dowodzi, jak bardzo ludzie czekali na ostatnie sukcesy, jak wielkie nadzieje wiążą z tym klubem, ile on dla nich znaczy. Długo musieli czekać na coś, co mogli mieć już dawno, możliwości i warunki przecież były. Ktoś z zewnątrz, nie znający uwarunkowań i ludzkiej mentalności mógłby wyrazić głębokie zdziwienie, że klub, którego stać na zajście w europejskim pucharze tak daleko i ma tak mocną drużynę, nie potrafi zdominować rozgrywek we własnym kraju, i to na długie lata.
Co więcej, to właśnie przez to Polska tak słabo wypada w klubowej rywalizacji. Kraje ze słabszą ligą, z dużo gorszymi stadionami, od czasu do czasu cieszą się wyczynami swej czołowej drużyny. Polacy obserwują to z zazdrością. Dlaczego? Właśnie dlatego, że nie doczekali się potęgi dominującej przez lata, wygrywającej ligę prawie z automatu. Nie mamy takiej ekipy, jak dawne BATE Borysów, potem Karabach Agdam, Slavia Praga, Ferencvaros, Dinamo Zagrzeb. Lech mógłby dorobić się równie mocnej drużyny. Stać go na to, Może ostatnie wydarzenia natchną ludzi mający w rękach wszystko, co trzeba, aby przestawili mentalność z biznesowej na sportową. Co zresztą wzajemnie się nie wyklucza.
Opromieniony ostatnim sukcesem Lech wybiera się właśnie do Łodzi. Wygrać tam będzie trudniej niż w Sztokholmie. Piłkarze Kolejorza są profesjonalistami w coraz większym wymiarze. Potrafią zejść na ziemię, osiągnąć koncentrację, ale nikt nie wie, czy uda im się szybko przestawić na walkę w innych warunkach. Zagrają w składzie przemeblowanym, zmiennicy otrzymają szansę się wykazać. Czy znów jej nie wykorzystają? Obserwacja zmagań Kolejorza z ambitnym beniaminkiem da nam odpowiedź na pytanie, dlaczego tak trudno mieć drużynę równie świetnie radzącą sobie w Europie, jak w rodzimej lidze. A bez połączenia jednego z drugim trwałych sukcesów nie będzie.
Józef Djaczenko