Wciąż nie ma transferów podnoszących jakość drużyny, kibice z Kotła nie przychodzą na stadion, nikt nie dowierza, że walka o trofea nagle stała się priorytetem klubu. Nastąpiła jednak zasadnicza przemiana. Drużyna zaczęła wygrywać, zwycięska seria może jeszcze potrwać. W grze Lecha nie wszystko się podoba, ale stać go na akcje budzące radość kibiców. Perspektywy są korzystne, może być jeszcze lepiej.
Mecz z Cracovią toczył się tak, jak przewidział Maciej Skorża. Tym różni się on od poprzednika, że nie pozwolił się przechytrzyć Michałowi Probierzowi. Trener „Pasów”, choć mocną piłkarsko drużyną nie dysponuje, potrafi sparaliżować próbującego grać w piłkę rywala, pozbawić go punktów. Lech Dariusza Żurawia był bezradny wobec sztuczek Probierza, takich jak ostentacyjna kradzież czasu, nieustanne wybijanie z tempa.
Lech wciąż jest drużyną niekompletną. Rywalizacja panuje na niektórych tylko pozycjach. Trener może przebierać między pomocnikami, realizować dzięki temu taką taktykę, jaka mu odpowiada. Umiejętnie wykorzystuje walory Amarala. Aż nie chce się wierzyć, jak możliwości Portugalczyka marnował Żuraw. Trzymał go na ławce, bo w ekstraklasowej drużynie musiała się znaleźć liczna reprezentacja akademii. Zdejmował go z boiska w kluczowych momentach. Nie sięgał po niego, gdy rozstrzygały się losy meczu i piłkarskie umiejętności były na wagę złota. Wolał stracić punkty, ale pokazać kolejnego 17-latka. Biznesowo nastawiony zarząd klub z uznaniem patrzył na takie szkodnictwo.
Za Skorży takie numery nie przechodzą. Celem jest zdobywanie punktów. Przeciwko Cracovii w wyjściowym składzie znalazło się tylko dwóch młodzieżowców. Żaden nie otrzymuje szansy na wyrost. Kamiński i Skóraś nie mają konkurencji. Gdyby nie oni, zwłaszcza Kuba, prawdopodobnie Lech by nie punktował. Jan Sykora to jeszcze jeden powód do wstydu dla Lechowych „specjalistów” każących siebie tytułować komitetem transferowym. Maciejowi Skorży udało się odbudować formę wielu ważnych zawodników. Czech okazał się na te starania odporny. Krótkim występem przeciwko Cracovii pogrążył się jeszcze bardziej.
Lech potrzebuje co najmniej jednego skrzydłowego, który nie będzie gorszy od Kamińskiego i Skórasia i który zostanie w Poznaniu, gdy władze klubu zamienią tamtych na gotówkę, co się może dokonać nie w tym okienku transferowym, ale w każdym kolejnym. Niezbędny jest także obrońca z umiejętnością posługiwania się lewą nogą. Douglas nie odzyskał jeszcze formy, ale grać musi, bo na swojej pozycji jest sam. Klub ciągle szuka zmiennika dla niego, a może zawodnika, którego zmiennikiem będzie Szkot, ale wydawanie pieniędzy odwleka w nieskończoność.
Rywalizowanie w lidze z dziurawym składem źle świadczy o właścicielu klubu. Przypomina on kierowcę, który wie, że jego wybrakowany samochód w każdej chwili może się „rozkraczyć”, ale wciąż ryzykuje i nim jeździ, bo nie może się zdecydować, którego fachowca zatrudnić. Taka „długofalowa” polityka to krótkowzroczność, która może, a nawet musi się zemścić. Chwała sztabowi szkoleniowemu Lecha za umiejętność przygotowania niekompletnej drużyny do wygrywania. Cudów jednak nie ma, ten skład nie wystarczy na zespoły lepsze niż Górnik Zabrze i Cracovia.