Wielkie emocje na Morasku. Futsalowa drużyna Wiary Lecha, grająca w I lidze, w jednej szesnastej finału Pucharu Polski prowadziła z ekstraklasową Legią niemal przez cały mecz, by po remisie w czasie regulaminowym i dogrywce przegrać serię rzutów karnych.
Sekcja futsalu Wiary Lecha budzi coraz większe zainteresowanie. Mając w składzie klasowych zawodników walczy o awans do ekstraklasy, w tabeli ma niewielką stratę do lidera. W walce o awans do jednej ósmej finału Pucharu Polski trafiła na wyżej notowaną Legię. Chętnych do obejrzenia tego spotkania było tak wielu, że zorganizowano go w największej hali sportowej półmilionowego, dynamicznie rozwijającego się europejskiego miasta – przy ul. Zagajnikowej. Podobno na widowni zasiadło aż 750 osób, wielu chętnych musiało obejść się smakiem, nie było szans na zdobycie wejściówki. Od pierwszych minut emocje były wielkie. Goście z Warszawy mieli inicjatywę, ale to gorąco dopingowana Wiara Lecha stworzyła ciekawsze sytuacje bramkowe wyprowadzając szybkie, kończone strzałami ataki.
Gospodarze objęli prowadzenie po rzucie karnym pewnie wykonanym przez argentyńską gwiazdę zespołu – Uriela Capedę. Legia próbowała jak najszybciej wyrównać, uzyskała przewagę, oddawała jednak bardzo niecelne strzały. Nie dość, że była bezradna, to straciła drugiego gola, po strzale z dystansu. Prowadzenie gospodarzy mogło być wyższe, piłka odbijała się od słupka i od poprzeczki. Legia zdobyła gola, ale Wiara Lecha odpowiedziała kolejnym. Jednak do przerwy było tylko 3:2 dla gospodarzy, bo gościom udało się zmniejszyć dystans. A tuż po przerwie doprowadzili do remisu.
Kiedy wydawało się, że coraz pewniej czująca się w Poznaniu, na niewiele pozwalająca Wiarze Lecha Legia panuje nad sytuacją i za chwilę wyjdzie na prowadzenie, straciła dwie szybkie bramki, a pierwszą z nich zdobył po pięknej akcji Capeda. Goście od tego momentu grali bez bramkarza, stosowali atak pozycyjny, a poznaniacy nie potrafili tego wykorzystać, nie mogli uwolnić się z dużej przewagi przeciwnika. Stracili jedną, a krótko przed końcem meczu drugą bramkę. Coraz większe problemy miał Capeda, którego łapały skurcze, wielokrotnie schodził na ławkę rezerwowych, na zmęczonych wyglądali także inni zawodnicy.
Mimo przewagi Legii do końca meczu utrzymał się wynik 5:5. Dogrywka niczego nie zmieniła, mimo iż goście nacierali, a w samej końcówce zabrakło im szczęścia, gdy trafili piłką w poprzeczkę. Serię rzutów karnych Wiara Lecha przegrała 2:4. Strzelający jako pierwszy w drużynie Capeda posłał piłkę wysoko nad bramkę, jego koledzy też byli nieskuteczni, a mająca większe doświadczenie Legia spudłowała tylko raz.


