Cracovia została pokonana na własnym terenie. Goście z Poznania skutecznie się bronili, nie pozwolili sobie zrobić krzywdy, paraliżowali ofensywę gospodarzy, a kiedy w drugiej połowie pojawiła się okazja, strzelili zwycięską, piękną zresztą bramkę, poprawiając swoją sytuację w walce o zachowanie ekstraklasy. Pewnie bronił Jędrzej Grobelny (na zdjęciu).
Pierwsza połowa – do zapomnienia, jak to u Warty. Nie oddala żadnego celnego strzału, zresztą gospodarze też uderzali bardzo rzadko. Cracovia miała przewagę, starała się być aktywna w środku boiska i wyprowadzać szybkie ataki. Zieloni grali tak, jakby chcieli uśpić przeciwnika. W obronie byli ustawieni blisko siebie, blokowali nieliczne strzały. Piłkarze z Krakowa mogli się sfrustrować, z ich znacznej przewagi nic nie wynikało.
Po przerwie przewaga Cracovii wzrosła, grała intensywnie, miała inicjatywę. Wydawało się, że musi wreszcie zdobyć gola. Kilka razy Wartę ratował bramkarz Grobelny. Mniej więcej po 20 minutach Warta się przebudziła, udało się jej utrzymywać piłkę w środku boiska nieco dłużej. Częściej też meldowała się pod bramką przeciwnika. Pojawiły się wreszcie celne uderzenia. Szczęścia próbował Prikryl po akcji skrzydłem Szmyta, bez powodzenia.
Warta wywalczyła dopiero drugi w meczu rzut różny. I od razu zamieniła go na gola. Prikryl przed polem karnym przejął piłkę po kiksie Miguela Luisa i oddał piękny strzał. Piłka wpadła do krakowskiej bramki tuż przy słupku, poza zasięgiem bramkarza. Z Cracovii uszło powietrze, wciąż atakowała, ale jakby bez przekonania.