7 porażek, 10 remisów Lecha w dotychczasowych 30 ligowych meczach chwały mistrzowi Polski nie przynosi. Zachował szanse na trzecie miejsce w tabeli, ale przy obecnej formie, stanie kadry i stopniu mobilizacji wydaje się to niewykonalne. Trzeba martwić się o utrzymanie czwartej pozycji. Zmarnowanie szansy ponownej gry w Europie byłoby ciosem niewyobrażalnym.
Dla Lecha nie ma niczego niemożliwego. Potrafi strzelić we Florencji trzy gole klasowej drużynie, ale w lidze traci punkty z każdym, kto potrafi się bronić i kontratakować. John van den Brom odniósł ze swą drużyną historyczny sukces w Europie. W ekstraklasie wciąż grać nie potrafi, obco się tu czuje, nie rozumie tutejszej mentalności. Mając w drużynie tak dobrych piłkarzy roztrwonił już tyle ligowych punktów, że staje się to kompromitujące.
Polska liga jest specyficzna. Gra się tu fizycznie, defensywnie, zadziwiająco łatwo odbiera się punkty faworytom. Nikt nad nikim nie dominuje, mistrz kraju rzadko cieszy się z sukcesu kilka kolejek przed końcem rozgrywek, walka trwa zwykle prawie do samego końca. Holenderski trener nie potrafi się tu odnaleźć. Całe życie spędził tam, gdzie gra się w piłkę i czerpie z tego radość, tymczasem polskie drużyny robią wszystko, by grę w piłkę utrudnić. To inna dyscyplina sportu niż uprawiana w Belgii i Holandii.
Pracę w Polsce zaczął bardzo źle, przegrał trzy domowe mecze, pierwsze zwycięstwo odniósł dopiero w szóstej kolejce. Miał trudną sytuację kadrową, pion sportowy nie dbał o wzmocnienie kadry, posypała się defensywa, a znaleziony na Cyprze bramkarz pogrążył drużynę w ważnych meczach. Gdyby nie mistrzowska ścieżka w Lidze Konferencji, Lecha w pucharach zabrakłoby prawie natychmiast. Jakoś poradził sobie z Gruzinami, Islandczykami, Luksemburczykami, choć szło mu jak po grudzie i kibice częściej wygwizdywali swych piłkarzy niż ich oklaskiwali.
W Europie, gdzie nie stosuje się praktyk obowiązujących na polskich boiskach, Lech rozpędzał się, pokazał klasę, promował czołowych swych graczy, zwłaszcza Skórasia i Szymczaka, korzystał z klasy Ishaka, potencjału Velde. W lidze też w końcu przyszły zwycięstwa, rumieńców nabierało gonienie czołówki, choć wciąż zdarzały się trudne do wytłumaczenia wpadki. John van den Brom wydawał się być na dobrej drodze do opanowania tajników ekstraklasy, więc nawet mimo braku zimowych wzmocnień były nadzieje nawet na ściganie Rakowa.
Początek roku przyniósł jednak kolejne wpadki. W Lidze Konferencji drużyna strzelała piękne bramki, a w lidze raziła brakiem skuteczności w teoretycznie łatwych meczach. We frajerski sposób straciła punkty w Mielcu i Legnicy, przegrała u siebie z Zagłębiem Lubin, na wyjeździe ze Śląskiem. Były piłkarz Kolejorza Ivan Djurdjević znalazł najłatwiejszy sposób na Lecha ogrywając go dwukrotnie w lidze i eliminując z Pucharu Polski. Wystarczyło zamurować bramkę i kontratakować. John Yeboah niemal w pojedynkę ogrywał zawodników podziwianych w Europie.
Po ostatniej porażce z Górnikiem Lech znalazł się pod ścianą. Zastępujący zdyskwalifikowanego van den Broma Denny Landzaat słabo radzi sobie z prowadzeniem drużyny w meczu, w sobotę znów może być źle. Porażka z Cracovią postawiłaby Lecha w fatalnej sytuacji. Ciężko byłoby zachować czwarte miejsce, gdy ścigający będą zwyciężać. Po tygodniu trzeba jechać do Częstochowy, gdzie raczej się nie wygrywa.
Gdyby drużyna grała w pełnym składzie i zachowała dobrą formę, Lech potrafiłby wygrać z każdym. Diabli jednak wzięli jego dyspozycję i chęć do gry. Żadna siła nie pomoże, gdy piłkarze nie potrafią zmusić się do walki, brak im pasji, a na to wszystko nakłada się niezrozumienie ligowych realiów przez trenera. W Polsce ważną rolę odgrywa taktyka, dostosowywanie się do przeciwnika, wytrącanie mu argumentów. Pochodzący z innego świata trener wierzy, że wystarczy grać swoje. Problem w tym, że Kolejorz swojego nie gra. Nie jest sobą.
Przegrać sezon i zacząć wszystko od początku to dla Lecha żadna nowość, przeżywamy to często. Mieliśmy nadzieję, że minimalistyczne podejście do rywalizacji, chęć przetrwania jak najtańszym kosztem to już przeszłość. Wciąż tak może być, wystarczy uratować sezon i zadbać o drużynę łączącą walkę o tytuł w lidze i sukces w Europie. Prawdziwą klasę trenera poznamy po tym, czy w trudnym momencie potrafi swych piłkarzy zmobilizować.