Trudna sztuka zdobywania bramek

Jeżeli ktoś jeszcze się łudzi, że Lech w tym sezonie obroni mistrzostwo, to remis Rakowa w Mielcu przyjął z nadzieją. Wystarczy pokonać w Płocku Wisłę, by zmniejszyć stratę do lidera „tylko” do 10 punktów. Łatwe to nie będzie, bo mistrzom Polski strzelanie goli w tym sezonie nie idzie. Nie ma nawet co porównywać obecnego dorobku z ubiegłorocznym. Nie dość, że drużyna nie została zimą wzmocniona, to traci Amarala, zawodnika kluczowego w ekipie mistrzowskiej.

W poprzednim sezonie Amaral był jednym z najlepszych graczy całej ligi. 14 zdobytych goli i 8 asyst – to osiągnięcie wybitne. Wielokrotnie decydował o zwycięstwach ekipy Skorży. Od początku tego sezonu idzie mu dużo gorzej, nie mógł też liczyć na pomoc i cierpliwość trenera chętnej stawiającego na innych graczy, głównie wychowanków . Przypomina to sytuację z czasów Dariusza Żurawia. Strata gracza z takim potencjałem, wciąż z szansami na odbudowanie formy, to marnotrawstwo.

Od początku roku Lech specjalizuje się w trwonieniu okazji bramkowych. W Mielcu, mimo dużej przewagi i wielu oddanych strzałów, gola nie zdobył. W Legnicy strzelił dwie bramki, gdy mogło ich być pół tuzina, na domiar złego dwie stracił. Ponowne starcie z Miedzią udało się wygrać, choć niewiele brakowało do straty punktów. Duża przewaga mogła pójść na marne, gdyby Miedź wykorzystała swoje sytuacje bramkowe. Na to nałożył się pech – trzy razy piłka po strzałach graczy Lecha odbiła się od poprzeczki.

Nic dziwnego, że trener John van den Brom w braku skuteczności widzi największą bolączkę swej drużyny. Sam Ishak mógłby w tym roku zdobyć wiele bramek, a trafił tylko dwa razy. Jedyna nadzieja w tym, że w końcu się przełamie. Okazje bramkowe ma, tylko ich nie wykorzystuje. Gdy znajdował się w słabszej dyspozycji, nie było i tego.

W Płocku Lechowi zawsze grało się źle, nawet w tych nielicznych przypadkach, gdy punktował. W tym sezonie Wisła niespodziewanie stała się jedną z lepszych ekip w lidze. Wygrała nawet w Poznaniu, a działo się to w okresie, gdy osłabiony brakiem transferów, stratą ważnych graczy i kontuzjami Lech rozpaczliwie szukał formy. W tym roku Wisła jedyny swój mecz przegrała, w Gdańsku z Lechią, a drugiego nie rozegrała z powodu złego stanu boiska po opadach śniegu. Straciła ważnych graczy i jest dla Lecha łatwiejsza do ogrania niż pół roku temu. Jest tylko jednak warunek – strzelanie bramek.

Na plus Lecha działa wysoka forma takich graczy, jak Szymczak i Ba Loua, a także solidna obrona po powrocie do gry Salamona. Na minus – nieumiejętność wykorzystywania okazji bramowych i brak ofensywnej kreatywności. Gdyby Maciej Skorża nie miał w swej ekipie Kownackiego, Kamińskiego, Amarala, trudno by mu było cokolwiek osiągnąć. Obecny Lech jest z kilku powodów słabszy od tego mistrzowskiego. Musi liczyć na dobrą dyspozycję swych graczy ofensywnych, zwłaszcza Skórasia, Szymczaka, na odzyskanie skuteczności przez Ishaka.

Fot. Damian Garbatowski

Udostępnij:

Podobne

Koniec roku weryfikuje oczekiwania

Miało być przepięknie. Prezentujący atrakcyjny, ofensywny futbol Lech wypracowałby w tym roku przewagę nad największymi ligowymi rywalami i wiosną pewnie zmierzał po mistrzostwo, by potem

Niech nas znów zaskoczą. Byle pozytywnie

Niewiele brakowało, by Lech nie poniósł konsekwencji ubiegłotygodniowej niespodziewanej obniżki formy. Spośród jego największych konkurentów w walce o mistrzostwo tylko Raków odniósł zwycięstwo, w charakterystyczny