Skandal w Warszawie. „Traktowali nas jak zwierzęta”

Mecz przy ulicy Łazienkowskiej nie wzbudził większych emocji. Obie drużyny zagrały uważnie, za cel miały przede wszystkim nie przegrać, co przełożyło się na wątpliwej jakości widowisko. Najwięcej po tym spotkaniu mówi się o wydarzeniach, jakie zaszły w związku z przyjazdem ponad półtoratysięcznej grupy kibiców z Poznania. Internet obiegły nagrania, zdjęcia i relacje świadków, którzy szeroko przedstawiają zachowania stołecznych policjantów. Pojawiły się głosy o różnych uchybieniach, dlatego dotarłem do osób będących na miejscu i ustaliłem, co tak naprawdę wydarzyło się 12 listopada.

W niedzielne przedpołudnie w kilkudziesięciominutowych odstępach w stronę stolicy wyruszyły 2 pociągi. Pierwszy z kibiców, z którym udało się porozmawiać, jechał tym wcześniejszym i przyznaje, że trasa minęła bezproblemowo, na miejsce dotarli po godzinie 13, a pierwsze kłopoty pojawiły się po dotarciu na dworzec. Doskonale wiadomo, jaki jest ciężar gatunkowy tego meczu i to, że fani obu ekip nie pałają do siebie sympatią, ale i tak zaskoczyła go bardzo duża liczba policjantów czekających na przyjeżdżający pociąg. Wiadomo, jak to w przypadku takich meczów, że nie brakuje przyśpiewek obrażających drugą stronę. Takie też pojawiły się na warszawskim dworcu. Funkcjonariusze stali się wtedy bardziej agresywni, mimo że nie byli atakowani.

– Agresja przejawiała się w popychaniu kibiców, wyglądało to na próbę jak najszybszego władowania nas do autobusów, niektórzy reagowali słownie na to zachowanie, ale żadnych ataków na funkcjonariuszy nie było – dodaje nasz rozmówca.

Małą tradycją stało się docieranie na Łazienkowskią dłuższą drogą niż normalnie powinno się jechać. Tak było i tym razem. Lechici w autobusach spędzili blisko godzinę. Po dojechaniu zostali przeprowadzeni jeszcze kilkaset metrów w kierunku obiektu rozgrywek, odbyło się to w spokojnej atmosferze, mimo obecności bardzo wielu policjantów. Gdy przyjezdni dotarli pod stadion, bramy były zamknięte.

– Przed godziną 15 byliśmy na miejscu i przez kilkadziesiąt minut czekaliśmy na otwarcie bram. Panowała wśród nas nerwowość, pojawiły się niecenzuralne słowa w stronę policji, ale nie było prób żadnych rękoczynów. Za okrzyki zostaliśmy potraktowani gazem pieprzowym, co wzmogło agresję u niektórych osób.

Kiedy w końcu pojawiła się możliwość wejścia na trybuny, od razu wszystkim rzuciło się w oczy, że to nie jest zwyczajna kontrola, taka jak zawsze, przy okazji takich imprez. – Każdy był tak samo wszędzie obmacany od stóp do głów, kazali też ściągać buty. Jeżeli ktoś się nie godził na taką kontrolę, to był brany na bok i jeszcze dokładniej przeszukiwany przez dwóch policjantów – tak opisuje to kibic.

Konfiskowane były różne środki pirotechniczne, fanowskie vlepki, a nawet flagi, które były na widoku, bo nikt nawet nie spodziewał się, że z tym standardowym obrandowaniem sektora może być jakikolwiek problem. Jak udało się nieoficjalnie dowiedzieć, część z nich została odebrana i do tej pory nie zostały oddane.

– Podczas kontroli policjanci byli agresywni, traktowali nas jak zwierzęta, szły w naszą stronę wyzwiska mówiące o k***ach z Poznania. Kilka osób zostało skutych w kajdanki i wyprowadzonych. Specjalnie wszystko przedłużali, abyśmy nie zdążyli na mecz, dużo osób na stadionie weszło dopiero około 30 minuty meczu – tak przedstawia zachowanie funkcjonariuszy nasz rozmówca. – Jeszcze nigdy nie widziałem, żeby tak potraktowano kibiców, takie zachowania muszą być karane, to nie powinno mieć miejsca – puentuje kibic.

Następną osobą, która zgodziła się opowiedzieć o swoich doświadczeniach, jest nastoletnia fanka Lecha. Z racji tego, że jechała drugim, czyli tym późniejszym pociągiem, sytuacja na dworcu była już spokojniejsza, ale wciąż znajdowała się tam bardzo duża liczba policjantów. Reagowali oni głównie mandatami na osoby mające przy sobie alkohol. Autobus, którym mieli jechać na samym początku miał stłuczkę, więc musieli czekać aż zostanie podstawiony następny. Można od niej usłyszeć te same słowa o czekaniu na otwarcie bram i podkreśla, że poza słowami nie było żadnych ataków policji.

– Kazali mi ściągnąć kurtkę i czapkę. Zostałam przez policjantkę mocno przetrzepana, nigdy wcześniej się z takim czymś nie spotkałam. Widziałam, że chcieli konfiskować kluczyki, na pewno były one do samochodu, ale po tłumaczeniu udało się przekonać policję, by nie zabierali. Słyszałam o aresztowaniu młodego chłopaka za jakieś słowa w kierunku funkcjonariusza, przez co z tatą całą noc spędzili na komisariacie – opowiada o kontroli kibicka .

Mówi też o tym, że na stadion weszła  dopiero w 15 minucie meczu i również przyznaje, że według niej było to specjalnie przedłużane, by wszyscy nie zdążyli na pierwszy gwizdek sędziego. Podaje przykład nie otwierania wszystkich możliwych bramek. Następne problemy napotkała w drodze powrotnej. Otwarta została tylko jedna brama, co przy tak dużej liczbie osób było mocno przeszkadzające w spokojnym opuszczeniu obiektu.

Autobusy odwożące sympatyków Kolejorza jechały w dwóch turach. Przez to, że musieli czekać na te, co miały przyjechać później, zostali zamknięci przez ogromną liczbę policjantów i armatkę wodną na bardzo małym terenie w dużym ścisku. Ostatni bardzo nieprzyjemny moment był, kiedy wszyscy w pociągu jechali już w kierunku Poznania, wtedy przez otwarte okno jeden z funkcjonariuszy prysnął gazem pieprzowym, opary rozniosły się na cały wagon, było to mocno odczuwalne i bardzo nieprzyjemne.

Akty przemocy w stolicy. Kibice wydali oświadczenie 

– Zwykle nie mamy w zwyczaju, jak pewna ekipa, wypisywać i skarżyć się na niedogodności, jakie spotykają nas podczas wyjazdów za Kolejorzem. Jednakże takich sytuacji, jakie wczoraj nas spotkały pod stołecznym stadionem, nie zaznaliśmy nawet w Sarajewie i warto o tym powiedzieć głośno, chociażby dla kolejnych grup, które po nas maja plan wspierać swoje drużyny w Warszawie. Warszawska policja na potrzeby swojego materiału propagandowego przeciwko strasznej Bandzie Kiboli przekroczyła wszelkie granice dobrego smaku.(…)Po burzliwych dyskusjach dowódca zapowiedział przestanie dogłębnej rewizji osobistych. Między kaskami było słychać „aha, to teraz normalnie przeszukujemy” – chyba najlepiej oddaje, jakie mieli polecenia od przełożonych – tak brzmi fragment oświadczenia wydanego przez ultrasów Kolejorza.

Zostały wyliczone też liczne postępki, jakich dopuszczali się funkcjonariusze, takie jak szarpanie, wyzywanie, gazowanie czy sprawdzanie intymnych części ciała. Wydane zostało też wiele zebranych relacji od osób będących wtedy na miejscu. Wszystkie dotyczą podobnych czynności, które najczęściej nawet nie nadają się do cytowania, jak zostało to nazwane, „podczas czytania opisów przeżyć kibiców włos na głowie się jeży”. Te zeznania doskonale pokazują skalę problemów, brutalność stosowaną na wielu zwykłych fanach, którzy przyjechali dopingować swój ulubiony zespół. Potwierdzają się karygodne zachowanie policjantów, jakby ich celem miało być upokorzenie przyjeżdżających poznaniaków, z ich ust padały też słowa  o „je***ych pyrach”.

Doskonale w pamięci wszystkich sympatyków Lecha utkwiły obrazki z ostatniego finału Pucharu Polski, który również odbywał się w Warszawie. Na sektorze nie pojawiła się grupa 10 tysięcy osób, a było to spowodowane decyzjami władz miasta o nie wpuszczaniu większych flag niż o określonych rozmiarach. Przyczyną ostatnich wydarzeń też może nie być tylko agresywne zachowanie funkcjonariuszy, ale możliwe jest, że ponownie zalecenia poszły od najważniejszych osób decyzyjnych.

Kilka tygodni temu Legia słusznie walczyła o sprawiedliwość, gdy podczas wyjazdu do Holandii na całą noc zostało zatrzymanych dwóch piłkarzy, Radovan Pankov i Josue, a prezes klubu Dariusz Mioduski został silnie poturbowany. Na ten moment nie ma żadnej reakcji ze strony obydwu klubów czy Polskiego Związku Piłki Nożnej, w internecie na oficjalnym profilu komendy stołecznej pojawił się film chwalący się 20 zatrzymaniami i obronieniem Warszawy przed ultra groźnymi kibicami z Wielkopolski.

Warto przypomnieć, że żaden ze świadków, ani nikt z komendy nie przedstawił zarzutów o napad na funkcjonariusza. To raczej nie tędy droga. Służby mundurowe są od zabezpieczenia a nie atakowania kibiców, górników, protestujących czy kogokolwiek innego, kto nie jest bezpodstawnie agresywny. Ze strony piłkarskich władz powinien pójść jasny sprzeciw, by taka sytuacja się nie powtórzyła i każdy mógł wspierać swój klub niezależnie od miejsca pochodzenia i sympatii kibicowskich.

Mikołaj Duda 

Udostępnij:

Podobne

Koniec roku weryfikuje oczekiwania

Miało być przepięknie. Prezentujący atrakcyjny, ofensywny futbol Lech wypracowałby w tym roku przewagę nad największymi ligowymi rywalami i wiosną pewnie zmierzał po mistrzostwo, by potem

Niech nas znów zaskoczą. Byle pozytywnie

Niewiele brakowało, by Lech nie poniósł konsekwencji ubiegłotygodniowej niespodziewanej obniżki formy. Spośród jego największych konkurentów w walce o mistrzostwo tylko Raków odniósł zwycięstwo, w charakterystyczny