Z satysfakcją i przyjemnością patrzyło się na występ Lecha w Pucharze Polski. Kontrolował mecz, nie szarżował, ale i nie pozwolił sobie zrobić krzywdy. Nie zależało mu na zdemolowaniu przeciwnika, ale na awansie. To dobrze rokuje przed najtrudniejszym meczem ligowym spośród tych, jakie zostały do końca sezonu. Nie brakuje jednak i powodów do niepokoju.

Mateusz Skrzypczak, który niespodziewanie znalazł się w wyjściowej jedenastce, nie zawiódł. Miał słabsze momenty, gdy zwlekał z zagraniem do kolegi dając przeciwnikom szansę na odbiór piłki. Nie zawsze dobrze się rozumiał z partnerami. Trener, jak tłumaczył to po meczu, zdecydował się wystawić taki, a nie inny skład, bo chciał mieć jak najmocniejszą drużynę. Awans do półfinału był jedynym jego motywem, co powinni uszanować rzadko grający Douglas, Tiba, Czerwiński, Ramirez. Jednak w defensywie wyboru trener nie miał.

Okienko transferowe zatrzasnęło się zostawiając Lecha w trudnej sytuacji. Maciej Skorża właśnie się przekonuje, na jakie kłopoty może być skazany przez niedyspozycję środkowych obrońców. Satka leczy się kolejny tydzień, Milić urazu doznał ostatnio, obaj w środę nie mogli zagrać. Ich pech to szansa dla młodego Skrzypczaka, bo tylko on trenerowi pozostał, ale i duże ryzyko. „Skrzypa” może zostanie w przyszłości klasowym zawodnikiem. Dziś jeszcze trochę mu brakuje do podstawowych obrońców Kolejorza.

Kiedy Lech wyszedł na prowadzenie, zniechęcał przeciwnika do atakowania. Zwalniał grę, długo utrzymywał się przy piłce, a kiedy Górnik przedostał się na jego połowę dużą liczbą piłkarzy, wyprowadzał szybkie kontry. Było ich tyle, że można było wypunktować gospodarzy i zamknąć mecz dobre pół godziny przed końcem. Za każdym razem coś nie pozwalało sfinalizować tych dobrych ataków. Brakowało ostatniego podania, Kownacki odebrał Kamińskiemu piękną asystę, Skórasiowi nie udawały się zwody. Zawiódł rezerwowy Ramirez, walczący nie tylko z graczami Górnika, ale i z utrudniającym operowanie piłką boiskiem.

Lech imponował długim utrzymywaniem się przy piłce, ale za każdym razem popełniał błędy powodujące jej stratę. Pomyłek i niedokładności było co nie miara. Gdyby nie one, można byłoby w pełni się cieszyć z postawy drużyny. W polskiej ekstraklasie z płynności w operowaniu piłką, sprawności w przedostawaniu się z nią pod bramkę rywala, słynie Raków Częstochowa. To akurat najbliższy przeciwnik Kolejorza. Będzie okazja porównać najlepsze w lidze drużyny.

W dwóch ostatnich meczach Lech pokazał jakość, ale i siłę spokoju. Pewności siebie mu nie brakowało. W niedzielę, gdy na trybunach pojawi się co najmniej 20 tysięcy kibiców, a prawdopodobnie dużo więcej, taka postawa powinna wystarczyć do ogrania mocnego rywala. Tym bardziej, że szanse na skompletowanie mocnej obrony są duże, w ofensywie zagrają wszyscy najlepsi zawodnicy, a trener będzie miał na ławce rezerwowych zawodników, których zapewnią mu dużą swobodę manewru.

Udostępnij:

Podobne

Koniec roku weryfikuje oczekiwania

Miało być przepięknie. Prezentujący atrakcyjny, ofensywny futbol Lech wypracowałby w tym roku przewagę nad największymi ligowymi rywalami i wiosną pewnie zmierzał po mistrzostwo, by potem

Niech nas znów zaskoczą. Byle pozytywnie

Niewiele brakowało, by Lech nie poniósł konsekwencji ubiegłotygodniowej niespodziewanej obniżki formy. Spośród jego największych konkurentów w walce o mistrzostwo tylko Raków odniósł zwycięstwo, w charakterystyczny