Rozchwiani emocjonalnie. Udźwigną ciężar meczu w Łodzi?

Brakiem odporności psychicznej piłkarzy tłumaczy trener Mariusz Rumak katastrofalną postawę swej drużyny w ostatnim meczu (i kilku wcześniejszych). W przypadku piłkarzy o tak wysokiej wartości, tak dobrze opłacanych, w przypadku drużyny mającej walczyć o mistrzostwo Polski i w kontekście meczu przeciwko jednej z najsłabszych ligowych drużyn, brzmi to kuriozalnie. Czy Lech w Łodzi też polegnie?

Ostatnio z Lechem poradził sobie inny beniaminek, desperacko walcząca o ligowy byt Puszcza Niepołomice. Wygrała sposobem, grając tak, jak wszyscy, z trenerem Lecha włącznie, przewidywali. Mariusz Rumak miał po tym meczu opuścić swe stanowisko, dobrze poinformowane media przyjmowały to jako pewnik, ale potwierdziło się, że w Lechu nic nie dzieje się tak, jak w innych klubach. Trener nadal pracuje. Jak przekonuje, nie jego posada jest ważna, ale to, by pomóc piłkarzom w powrocie do normalnej dyspozycji.

Czołowi zawodnicy Kolejorza potrafili rozstrzygać wyniki meczów niemal w pojedynkę, górując umiejętnościami na przeciwnikami. Teraz jednak są w formie katastrofalnej. Nawet nie próbują akcji indywidualnych, ale i nie potrafią wymienić kilku celnych podań. Nie stosują żadnej taktyki, zostawiają wolną przestrzeń rywalom, stwarzając im możliwości wykorzystywania głównych atutów. Świetnie było to widać w Krakowie, gdzie Puszcza Niepołomice okazała się drużyną lepszą, a przede wszystkim dobrze zorganizowaną, grającą z pomysłem.

Trener Rumak nie zgadza się jednak, że jego zawodnicy są dalecy od formy. Na treningach pokazują dużą klasę, wysokie umiejętności. Jednak w meczach wszystko to zatracają. Wystarczy jeden czy drugi błąd techniczny, by gra zaczęła się sypać, piłkarze nie potrafili już wrócić do meczu. Pech chciał, że tak nieudane zagrania zdarzyły się na samym początku meczu z Puszczą, co kosztowało stratę dwóch bramek, czyli przegrany mecz, bo możliwości ofensywne tej drużyny zostały w ostatnich miesiącach radykalnie zredukowane.

Teraz Lech jedzie do Łodzi. Rycerze Wiosny, jak od dekad nazywa się piłkarzy ŁKS, przez większą część sezonu odstawali od stawki, zajmowali ostatnią pozycję w lidze z rosnącą stratą. W 2024 roku jednak się obudzili, wygrali kilka spotkań, kilka zremisowali, opuścili ostatnie miejsce i nabrali nadziei, że nie wszystko stracone. Dystans do bezpiecznego miejsca wciąż jest duży, ale przy szczęśliwych okolicznościach można ligę uratować. Teraz mają dużą szansę na kolejne zwycięstwo, bo do Łodzi wybiera się rozchwiany psychicznie Lech. Zarząd poznańskiego klubu raczej pogodził się ze zmarnowaniem sezonu i dużej szansy na mistrzostwo, bo nie reaguje na to, co się dzieje z drużyną. Tylko kibice są coraz bardziej wściekli, a do Łodzi, na mecz przyjaźni, wybierają się w dużej liczbie i – w przeciwieństwie do właściciela klubu – łatwo kolejnej porażki nie strawią.

Udostępnij:

Podobne

Pogrom na Morasku

Ostre strzelanie urządziły sobie panie z Lecha Poznań UAM mierząc się z najsłabszą drużyną pierwszej ligi kobiet, Bielawaianka Bielawa. Wygrały aż 11:0. Można jednak powiedzieć,

Sensacja! Lech ograny przez beniaminka

Piękna seria zwycięstw nie mogła trwać bez końca. Kto by się jednak spodziewał, że przerwie ją beniaminek z Lublina, zmęczony meczami granymi co kilka dni?