Tradycji stało się zadość. Przerwa reprezentacyjna kompletnie zdemobilizowała Lecha. Nie dość, że nie przerwał siedmioletniej serii bez zwycięstwa w Białymstoku, to jeszcze przegrał, w dodatku całkowicie zasłużenie. Był niedokładny, apatyczny, nie miał, albo nie realizował planu. Jagiellonii do zwycięstwa wystarczyło wykorzystać kilka jego błędów, a było ich tego dnia mnóstwo.
Do Białegostoku nie pojechał Jan Sykora, ale dużo większym problemem był brak Crnomarkovicia. Na domiar złego chorowity Rogne tym razem nie doznał urazu w czasie meczu, ale już podczas rozgrzewki. Trzeba było sięgnąć po Dejewskiego. Innych środkowych obrońców Lech aktualnie nie posiada.
Osłabiona obrona popełniła katastrofalne błędy na samym początku meczu. Nie udało się wyprowadzenie piłki spod własnej bramki – Bednarek podał do przeciwnika. Ratunkiem było wybicie na róg. Stały fragment gry, który to raz w tym sezonie, przyniósł rywalom gola. Tym razem już z w 2 minucie. Dejewski i Moder nawet nie próbowali przeszkodzić Romańczukowi w oddaniu strzału. Takie zachowanie we współczesnym futbolu dyskwalifikuje piłkarza. To piłkarski kryminał.
Wiadomo było, że jedynym ratunkiem dla Lecha w tym meczu jest trzymanie piłki jak najdalej od własnej bramki. Dość swobodnie przechodził do ataku, ale zagroził gospodarzom dopiero w 9 minucie. Nacierający Puchacz był faulowany, i to nie raz. Sędzia puścił grę, bo skrzydłowy Lecha utrzymał się przy piłce. Trafiła ona do Ramireza, potem Kamińskiego, który celnie strzelił do bramki. Niestety, VAR wykazał pozycję spaloną i wciąż było 1:0. Przywilej korzyści nie przyniósł więc Lechowi korzyści.
Za ciosem Lech niestety nie poszedł. Wprost przeciwnie, nie mógł się pozbierać i to Jagiellonia miała inicjatywę. Była agresywna, łatwo odbierała piłkę, zmuszała graczy Lecha do błędów i wykorzystywała każda okazję do wyprowadzenia ataku. Rozgrywający Kolejorza nie potrafili uporządkować gry. Niewidoczny był Ishak, bo i bardzo rzadko miał okazję dotknąć piłkę. Nawet jeżeli Lech zamknął rywala na jego połowie, to rozgrywał piłkę wolno i bez pomysłu, jak za najgorszych czasów. W pierwszej połowie nie oddał ani jednego celnego strzału.
Po przerwie Jagiellonia już nie grała tak agresywnie, jej pressing był mniejszy, więc Lech uzyskał przewagę, trochę szybciej rozgrywał, wchodził w pole karne. Na tym się jednak kończyło. Udało się wreszcie oddać celny strzał, gdy z rzutu wolnego niezbyt groźnie uderzył Ramirez. Rozgrywający, szczególnie Moder, lekkomyślnymi zagraniami i prostymi stratami prowokował gospodarzy do kontrataków. Gdyby „Jadze” lepiej to wychodziło, szybko zamknęłaby mecz. Poczekała do 69 minuty, gdy nie kto inny, jak Makuszewski gubiąc Dejewskiego wyszedł sam na sam z Bednarkiem i łatwo go pokonał.
To był przełom. Lech nie pierwszy raz w sezonie stracił bramkę po niewymuszonym błędzie, ale pierwszy raz z akcji. Dotychczas dawał się zaskoczyć po stałych fragmentach.
W dalszym ciągu popełniał kompromitujące błędy w rozegraniu, więc niebezpieczeństwo groziło mu w każdej chwili, nawet gdy zapędził się pod bramkę Steinborsa. Mecz był przegrany, więc Żuraw dał odpocząć Kamińskiemu i Puchaczowi, na boisko weszli Sóraś, Marchwiński, Kaczarawa. Lech atakował, bo musiał, ale bez przekonania i chaotycznie, podając do przeciwników. Nie radził sobie sam, więc z pomocą pospieszył mu VAR. Sędzia nie wychwycił faulu na Tibie w polu karnym, ale zobaczył powtórkę i pokazał na 11 metr, a Moder strzelił pewnie.
Zaświtała nadzieja na remis. Inny Lech rzuciłby się do szturmu, ten sobotni był słabiutki, nieskoordynowany, za mało agresywny, jakby zniechęcony, a przede wszystkim niedokładny. Błąd gonił błąd. Potwierdziło się, że po przerwach reprezentacyjnych nigdy nie oglądamy dobrego Kolejorza.
Jagiellonia Białystok – Lech Poznań 2:1 (1:0)
Taras Romanczuk 2, Maciej Makuszewski 68 – Jakub Moder 82 (k)
Jagiellonia: Pavels Steinbors, Paweł Olszewski, Ivan Runje, Bogdan Tiru, Bodvar Bodvarsson, Romas Krikryl (70 Kris Twardek), Martin Pospisil, Taras Romanczuk, Fernan Ferreiroa (46 Fiodor Cernych), Maciej Makuszewski (70 Przemysław Mystkowski).
Lech: Filip Bednarek, Alan Czerwiński, Lubomir Satka, Tomasz Dejewski, Wasyl Kraweć, Tymoteusz Puchacz (62 Michał Skóraś), Jakub Moder, Pedro Tiba, Dani Ramirez, (77 Filip Marchwinski), Jakub Kamiński (77 Nika Kaczarawa), Mikael Ishak.
Żółte kartki: Runje, Šteinbors – Puchacz, Kamiński.
Sędziował: Jarosław Przybył (Kluczbork).