Podium oddaliło się, ale puchary wydają się pewne

Po sobotnim meczu Lecha mogliśmy odetchnąć z ulgą. Trzy punkty w kontekście rywalizacji w ostatnich kolejkach ligowych mają duże znaczenie, ale liczyło się coś jeszcze. Dwa poprzednie mecze zrodziły obawy, że pozbawiona ważnych zawodników drużyna jest bezradna wobec rywali chytrych, nastawionych na głęboką obronę i wyprowadzanie kontrataków. Tymczasem w meczu przeciwko Cracovii nie było już przysłowiowego bicia głową w mur. Był mądry sposób na pokonanie rywali ich bronią.

Sobotnie spotkanie, w przewidywaniach komentatorów,  miało wyglądać inaczej. Cracovia rzadko prowadzi grę, jej specjalnością jest schowanie się w obronie i szybkie atakowanie, gdy uda się odebrać rywalowi piłkę. Pierwsze minuty spotkania przy Bułgarskiej były właśnie takie. Cracovia miała pięciu grających w linii obrońców, przesuwających się, gdy trzeba było łapać rywali na spalone. Miała też zawodników natychmiast przemieszczających się z piłką pod bramkę Bednarka. Lech początkowo wydawał się bezradny. Jednak tym razem nie budował akcji mozolnie i jednostajnie, podając piłkę po obwodzie, często wycofując ją na własną połowę, a Bednarek darował sobie tracenie inicjatywy przez wybijanie piłki na połowę przeciwnika.

Prowadzący w tym spotkaniu drużynę Denny Landzaat zdradził po fakcie, że zespół w tygodniu przygotowywał się pod grę z tym konkretnym rywalem. To nowość, bo John van den Brom wielokrotnie zapewniał o ofensywnym nastawieniu, narzucaniu przeciwnikom inicjatywy, zmuszaniu ich do obrony. Skutki były nieciekawe, każdy wiedział, jak zagra Lech i co trzeba zrobić, by go zatrzymać. Udawało się to największym słabeuszom, w ten sposób przepadło wiele ważnych punktów. Tym razem oglądaliśmy innego Kolejorza, zaskakującego prostopadłymi podaniami i błyskawicznymi kontrami drużynę nastawioną na żelazną defensywę. Wprowadził trzy zabójcze ciosy. Velde na wchodził w dryblingi z kilkoma rywalami na raz, ale był mistrzem widowiskowych i skutecznych asyst.

Dobrze to rokowało na kolejne spotkania. Wydawało się, że słaba forma utrudni walkę w obronie czwartej, pucharowej pozycji, tymczasem udało się zdystansować trzecią Pogoń. Jak się okazało – tylko na chwilę, bo poradziła ona sobie ze słabującą po wywalczeniu Pucharu Polski Legią. Niewiele teraz wskazuje, by Lech zmieścił się na podium, bo po wstydliwej porażce z Górnikiem nie wszystko zależy od niego, w dodatku Pogoń ma łatwiejszy terminarz i trudno ją posądzać o stratę punktów w ostatnich trzech meczach. Zagra bowiem u siebie ze zdegradowaną Miedzią, na wyjeździe z utrzymanym już Górnikiem i u siebie z pozbawionym najważniejszego gracza, napastnika Rochy, Radomiakiem.

A Lech? Czekają go dwa trudne wyjazdy. Najpierw do Częstochowy, gdzie nowym mistrz Polski od niedzieli świętuje, więc nadzieją jest brak koncentracji, rozluźnienie się. Raków powalczy o prestiż. Lech też, ale dodatkowo o ważne punkty. Potem trzeba złożyć wizytę Koronie potrafiącej postawić się każdemu. Nadzieja w tym, że w międzyczasie przywiezie ona punkty z Gliwic gwarantując sobie utrzymanie. Rozgrywki ligowe Lech pożegna meczem z Jagiellonią, której nie grozi już nic złego, dobrego zresztą też. Wiemy już, że w eliminacjach do Ligi Konferencji Kolejorz zagra, bo ma nad piątym Piastem ma 6 punktów przewagi, za sprawą lepszego bilansu nawet 7, a trzy porażki przy samych jego zwycięstwach to scenariusz nierealny.

Udostępnij:

Podobne

Nieprzyjazne wyniki meczów przyjaźni

Mecze Lecha z Arką Gdynia, Cracovią, wcześniej z Zagłębiem Lubin zawsze odbywają się w wyjątkowej atmosferze. Kibice obu drużyn często mieszają się, nie zasiadają w

Udany weekend pań z Lecha

W sobotę na Morasku juniorki Kolejorza – Lech UAM U18 Poznań, pokonały Medyk Konin U18 i są liderkami tabeli (na zdjęciach). Wynik – 6:1 (5:0).

Mirosław Jankowski nie żyje

Z Lechem Poznań był związany w latach 1976-1990, a więc w okresie, gdy klub wypływał na szerokie wody, wywalczył awans do ekstraklasy, pierwsze mistrzostwa krajowe