Najbliższe cztery spotkania mogą zadecydować o powodzeniu Lecha w tym sezonie. Ale nie muszą, bo każdej drużynie, albo nawet wszystkim, z pewnością zdarzy się jeszcze dłuższy lub krótszy kryzys, a meczów do rozegrania pozostanie sporo. Jeżeli jednak Lech w spotkaniach z czołowymi drużynami zamierza punktować, nie może sobie pozwolić na tak niechlujną i niezorganizowaną grę, jak we fragmentach pierwszych dwóch spotkań.
Rozstrzelania Termaliki nie wolno traktować jako dobrego prognostyku przed następnymi kolejkami rozgrywek. Owszem, Lech wykazał zdecydowaną wyższość nad przeciwnikiem, ale polegała ona na wykorzystaniu dużo większych umiejętności poszczególnych zawodników. Górują oni wyraźnie nad zdecydowaną większością piłkarzy biegających po polskich boiskach. Goście z Niecieczy nie potrafili tego zneutralizować, tak jak udawało się to jesienią Stali Mielec, Górnikowi Łęczna, a zwłaszcza Jagiellonii.
Lechowi rozpoczynającemu w 2022 roku walkę o trofea brakuje sprawnej gry zespołowej, płynnych akcji, solidności. Potrafi się zagubić na długie minuty, nie może dojść do ładu z samym sobą. Pojawia się nerwowość, brak pewności siebie. Kiedy w sobotę wyraźnie prowadził i wynik był rozstrzygnięty, nie grał nerwowo, ale i tak mnożyły się błędy i niedokładności. Duże pretensje można mieć do bramkarza, który kopał do przodu tak niechlujnie, jak nigdy do tej pory. Zdecydowana większość tych wybić kończyła się przejęciem piłki przez gości, którzy nie potrafili z tego zrobić użytku. Inna drużyna może takie prezenty bardziej docenić.
Płynność akcji i pewność w grze powinny się poprawiać w miarę, jak kolejni zawodnicy zakończą przymusową przerwę w treningach. Nie wiemy, czy najwartościowszy zawodnik, Amaral, będzie już w niedzielę do dyspozycji Macieja Skorzy. Jeśli nawet trzeba będzie dłużej na niego czekać, ma kto go zastąpić. Ramirez miał w ostatnim meczu sporo strat, ale i tak przeprowadził kilka akcji, które zawsze mogą być kluczowymi w meczu. Optymizmem napawają umiejętności Kownackiego i zmysł Ishaka, przebojowość Kamińskiego. Wszystko to jednak świadczy o indywidualnej jakości piłkarzy, a futbol to sport drużynowy.
Fot. Damian Garbatowski