Dwa ostatnie mecze w 2024 roku zepsuły to, co Lech wcześniej zdobył, nałożyły się na wcześniejsze niezrozumiale złe występy. Mimo tego udało się utrzymać niewielką przewagę nad innymi zespołami i nadzieję na końcowy sukces. Jednak warunkiem jest uniknięcie wpadek, utrzymanie formy od końca stycznia do końca maja. Jest to możliwe tylko po skorygowaniu kadry, która jest zaskakująco nierówna. W Lechu grają najlepsi piłkarze w lidze, ale jest ich tylko kilku. Zaplecze nie istnieje.
Podsumowanie pierwszej rundy rozgrywek ekstraklasy jest jednoznaczne. Zawodnicy z pierwszej jedenastki Lechowej byli na swoich pozycjach bezkonkurencyjni. Eksperci stacji Canal+ orzekli w głosowaniu, że najlepszym bramkarzem ligi był Bartosz Mrozek, najlepszym środkowym obrońcą Alex Douglas (trzecim został Antonio Milić), czołowym prawym obrońcą Joel Pereira, środkowym pomocnikiem Antoni Kozubal przed Radosławem Murawskim. Na drugich miejscach uplasowali się Afonso Sousa i Mikael Ishak, na innych pozycjach gracze Kolejorza (Gurgul i Walemark) też plasowali się wysoko.
Zastanawiające, że nie widać w tym zestawieniu zawodników o dużych umiejętnościach: Hoticia i Gholizadeha. Wszystko przez nierówną grę. Gdyby w wysokiej formie byli we wszystkich meczach, Walemark nie byłby jedynym skrzydłowym Lecha uwzględnionym w klasyfikacji, dopiero zresztą na piątym miejscu. Obaj potrafili mocno przyczynić się do zwycięstw, ale w innych meczach nie istnieć, niezależnie od tego, czy grali od początku, czy wchodzili z ławki. Być może teraz, gdy będzie trochę więcej czasu i spokoju na przygotowania, sztab szkoleniowy pomoże im dojść do wysokiej dyspozycji i utrzymać ją przez miesiące.
O jakości graczy Lecha świadczą też oceny portalu transfermarkt.de. Zweryfikował on finansową ich wartość. Najdroższy w całej lidze jest aktualnie Kozubal, szacowany na 6 milionów euro. Będzie więcej, bo potencjał jest wielki. Milionowe kwoty znajdziemy też przy takich nazwiskach, jak Mrozek, Douglas, Gurgul, Pereira, Sousa, Ishak, Walemark, Gholizadeh, a nawet Hakans, który drużynie nie dał absolutnie nic, nawet nadziei na lepszą przyszłość. 17-letni Wojciech Mońka wystąpił tylko w jednym meczu (nie licząc króciutkiego debiutu), by podnieść swą wartość aż do pół miliona. Po 800 tysięcy euro mają być warci Jagiełło, Milić i Hotić. Wartość całej drużyny przekracza 33 miliony zł, o kilka więcej niż dysponująca najwyższym budżetem Legia.
Biorąc pod uwagę wszystkie te oceny trudno się dziwić, że Lech jest liderem ligi. Trzeba się tylko dziwić, że poniósł aż cztery porażki i rozegrał kilka meczów tragicznych, w niczym w nich nie przypominał siebie. Wysokie noty i niekłamany podziw zawdzięcza kilku fantastycznym występom, zwłaszcza przeciwko Legii i Jagiellonii, gdy przeciwnicy nie grali defensywnie. Wiemy już, co potrafi Lech, a stać go na bardzo dużo. Wiemy też, że nie ustabilizuje formy, gdyż drużyna nie została umiejętnie zbudowana. Wciąż w tym klubie brakuje osoby z wyczuciem, znajomością rzeczy, do tego decyzyjnej. Natomiast trener Niels Frederiksen to dla Lecha skarb. Wszystko, co dobre, zespół zawdzięcza jemu i jego współpracownikom. O tym, jak dugo utrzyma pierwszą pozycję w tabeli, przesądzi fachowość ludzi zajmujących się transferami.
Nie ma bowiem wątpliwości, że wahania formy, brak stabilizacji to wynik nierównej kadry. Każdy miewa słabsze momenty, a wtedy trzeba myśleć o zmiennikach. W Lechu takich brak. Seryjnie rozpoczynał mecze w identycznym składzie. Co może się udać kilka razy, wreszcie zawiedzie, zwłaszcza gdy przeciwnik obrzydzi życie, wykluczy grę taką, w jakiej drużyna dobrze się czuje. Właśnie dlatego konieczne są korekty w składzie. Albo mistrzostwo, albo uporczywe stawianie na tych, co nigdy nie zagrają dobrze. Nie byli to piłkarze kosztowni. Kosztowne mogą być skutki sprowadzenia ich do Poznania.
Niektóre docierające z klubu informacje są niepokojące. Jest czego się bać. Nie widać determinacji w zbudowaniu lepszego składu. Widać ją było, gdy Lech nastawił się na mistrzostwo na stulecie. Gdyby Frederiksen dysponował kadrą podobną do tej, jaką miał Skroża, uniknąłby kilku wpadek i już jesienią wypracował sporą przewagę. Wciąż ma duże szanse na końcowy sukces, ale trzeba postarać się to uprawdopodobnić. Inne kluby z całą pewnością będą wiosną personalnie mocniejsze. Lech nie może odpuścić, liczyć tylko na to, że może trafić się okazja taniego pozyskania kogoś jakościowego.