Piłkarska mądrość popłaca

To kolejny mecz Lecha wygrany różnicą jednej bramki. Nawet tak niskie zwycięstwo cieszy, bo pokonany został zespół klasowy, doświadczony, z piłkarzami o wysokich umiejętnościach. Podobny wynik na wyjeździe, lub choćby remis, to marzenie. Przed Lechem stoi zadanie piekielnie trudne. Trzeba spróbować wyeliminować Karabach sposobem. Otwarta walka nie ma sensu, różnica w piłkarskiej jakości i pucharowym doświadczeniu jest zbyt duża.

Po pierwszych fragmentach wtorkowego meczu można było się załamać. Grała jedna drużyna, druga się broniła często wybijając piłkę na oślep. Próby spokojniejszego jej rozegrania kończyły się natychmiastową stratą. Do zawodników z Azerbejdżanu, lepiej ustawionych i bardziej mobilnych, trafiały niemal wszystkie tzw. drugie piłki. Bramka dla gości wydawała się kwestią czasu. Dochodzili oni do dobrych sytuacji, swobodnie i na luzie wymieniając podania w polu karnym Lecha. Brakowało im tylko skuteczności, czyli zdyskontowania wysokiej przewagi.

Lech jednak przetrwał dzięki uważnej grze defensywnej. Nie zawsze była ona przemyślana, nie brakowało przejawów zwykłej paniki. Jednak z biegiem czasu piłkarze Kolejorza nabierali pewności siebie, a akcja bramkowa, z udziałem kilku zawodników, znamionowała klasę i dawała nadzieję na kolejne trafienia. W pierwszej połowie skrzydłowi Lecha mieli z konieczności więcej zadań defensywnych niż ofensywnych i nie zawodzili. Postawienie na Velde okazało się trafnym wyborem, podobnie jak po przewie zamienienie go na Ba Loua, który rozruszał ataki Lecha. Gra stała się bardziej wyrównana.

Gdyby Szymczak, z którego robi się klasowy napastnik, nie strzelił w dobrej sytuacji wprost w bramkarza, a Skóraś przekroczył własne limity zachowując zimną krew, Lech wygrałby dwoma golami. Nie ma co narzekać, nawet skromna zaliczka jest jednak… zaliczką. Kolejorz nie jedzie do Baku z niczym. Może próbować wytrącić Karabachowi ofensywne argumenty z ręki, wyprowadzić kilka kontrataków. Nie tak solidne zespoły przegrywały mecze w ten sposób.

John van den Brom pokazał się w debiucie jako trener mądry. Nie przejął się tym, że wciąż ma słabszą drużynę niż ta z poprzedniego sezonu. Owszem, lubi grę ofensywną i utrzymywanie się przy piłce, ale nie traktuje tego jako dogmatu. Lech zagrał pragmatycznie i właśnie to przyniosło powodzenie. Podobnie musi być w rewanżu. Szkoda, że nie można do Baku pojechać wcześniej. Dla PZPN rozegranie Superpucharu w „ustawowym” terminie jest ważniejsze niż pomoc Lechowi. Jest to pomniejszanie rangi tego wydarzenia, ukłon w kierunku Rakowa grającego w najmocniejszym składzie przeciwko rezerwom Mistrza Polski. Gdy Raków zacznie swą pucharową przygodę, mecz ligowy przełoży, bo nie urzędnicy z PZPN o tym decydują.

Udostępnij:

Podobne

U siebie Warta nie wygrywa

Tylko jedno zwycięstwo w roli gospodarza wygrała Warta w całej, zakończonej w piątek rundzie jesiennej. Miała szansę to zmienić w spotkaniu z Jagiellonią, ale stało