Osłabiony i zmęczony Lech musi w Warszawie pokazać charakter

To nieszczęśliwy zbieg okoliczności, że ważny i prestiżowy mecz ligowy Lech musi rozgrywać między jednym a drugim spotkaniem z Fiorentiną. Byłoby jeszcze gorzej, gdyby w domowym meczu z włoską ekipą udało się uzyskać wynik stwarzający nadzieje na awans, bo wtedy nic nie byłoby ważniejsze niż rewanż we Florencji. W obecnej sytuacji prawdopodobnie trener van den Brom potraktuje mecz na Łazienkowskiej priorytetowo. Pytanie, czy podobnie postąpią jego piłkarze. I czy ich na to stać.

Kadra Lecha, po ostatnich osłabieniach, okazała się marniejsza niż się wydawało. Holenderski trener z pewnością z radością przyjąłby teraz do niej tych wszystkich piłkarzy, których mógł mieć, ale ich nie chciał, bo przecież ma wystarczająco mocny zespół. Powtarza się sytuacja z początku sezonu, gdy Lechowi brakowało obrońców. Strata Salomona tuż przed czwartkowym meczem okazał się bolesna, osłabiła morale zespołu, nie mogła nie mieć wpływu na postawę drużyny. Jak na złość nie może grać Dagerstal. Obrona, będąca atutem drużyny, zrobiła się jej najsłabszym ogniwem. Do Legii uśmiechnęło się szczęście.

Do zespołu wróci wypoczęty Murawski, zluzuje Kwekweskiriego. Nie wiemy, czy trener znów postawi na Rebocho, który w czwartek był najsłabszym zawodnikiem na boisku i da możliwość pokazania się Douglasowi, czy Czerwiński nie zastąpi Pereirę. Wszystko wskazuje, że tym razem nie Marchwiński rozpocznie mecz, ale Sousa. Ishak nie rozegrał ostatnio pełnego meczu, trener oszczędził go, gdy okazało się, że jest już po zabawie. Po stracie Szymczaka Szwed jest jedynym wartościowym napastnikiem Lecha, co nie przystaje klubowi zamierzającemu jeszcze całkiem niedawno walczyć o półfinał europejskiego pucharu.

Znów się okazało, że na Velde warto stawiać tylko w co którymś spotkaniu. W starciu z Fiorentiną pokazał się z dobrej strony, co trzeba traktować jako sygnał, że następny mecz sobie odpuści. Czy Skórasia stać na intensywną grę co kilka dni? Przydałby się w Warszawie, bo we Florencji Lech powalczy już tylko o honor. Z drugiej strony klub zamierza zarobić na jego transferze jak najwięcej, więc zechce pokazać go we Włoszech. Ba Loua nie jest dla Lecha piłkarzem wartościowym. Nie zapewnia ani goli, ani asyst. Po prostu gra, a raczej grywa, niczego więcej o nim powiedzieć nie można. W Warszawie jednak prawdopodobnie wejdzie na boisko od początku.

W tym sezonie Lech dzielnie próbuje łączyć grę w Europie z ligą. W pucharze osiągnął więcej niż ktokolwiek marzył, dopiero Fiorentina pozbawiła go złudzeń, ujawniła słabości. Szanse na obronę tytułu, na przełamanie złego fatum w Pucharze Polski, dawno przepadły. Miejsce na podium to wszystko, na co można liczyć. Innych klubów nie byłoby na to stać. Legii i Rakowowi mecze w półfinale Pucharze Polski, rozgrywane w tygodniu, zaszkodziły. To źle im wróży na przyszły sezon. Jednak Legia do meczu z Lechem przystąpi wypoczęta i mocno zmobilizowana. Wciąż ściga Raków i koniecznie musi wygrać, a osłabiony Lech bardzo chce jej się przeciwstawić. Trzeba liczyć, że wystarczy mu charakteru, by pokrzyżować legionistom szyki.

Udostępnij:

Podobne