Okiem kibica: Z szansą na historyczny sukces

W tym tygodniu Lech rozegrał aż dwa mecze. U siebie z Bodø i wyjazdowy ze Śląskiem. Pierwszy przy znakomitej oprawie zakończył się zwycięstwem i awansem do dalszej fazy Ligi Konferencji. Trzy dni później we Wrocławiu tak dobrze nie było. Wróciły demony łączenia pucharów z ligą i drużyna opuściła boisko jako przegrana. Co wiemy przed nadchodzącymi meczami i czego możemy spodziewać się w najbliższej przyszłości?

W czwartek przy Bułgarskiej pojawiło się ponad 30 tysięcy widzów z nadzieją, że ujrzą historyczne wydarzenie. Lech wyszedł odważnie, chciał wygrać ten mecz. Piłkarze byli bardzo zdeterminowani, wiedzieli o co grają. Pomógł im głośny doping, który niósł ich do zwycięstwa. Piłkarze z Norwegii są przyzwyczajeni do znacznie mniejszych stadionów, więc prawie komplet w Poznaniu mógł im mocno przeszkadzać. Obie strony były groźne. Świetną szansę zmarnował Hugo Vetlesen. Najważniejsze wydarzenie miało miejsce w 62 minucie, kiedy po dośrodkowaniu Joela Pereiry, Mikael Ishak wpakował piłkę do bramki. Stadion ogarnęła euforia. Piłkarze bezpiecznie dowieźli zwycięstwo i po końcowym gwizdku mogli się cieszyć z upragnionego awansu. 

Warto pochwalić defensywę, która poza jedną sytuacją nie pozwalała na żadne zagrożenie pod bramką Filipa Bednarka. Bardzo dobrze spisywał się środek pola, który eksperymentalnie stworzyli: Jesper Karlstrom i Afonso Sousa. Zawzięcie walczył Mikael Ishak, który nie odpuszczał żadnej piłki i widać było, że jemu szczególnie zależało na pozytywnym wyniku. Indywidualnie każdy piłkarz zasługuje na pochwałę. Lechici wychodzili wysoko do odbioru piłki, ale rywale nie mieli problemu z wydostaniem się spod własnej bramki. 

W niedzielę trener van den Brom musiał zmagać się z wieloma problemami. Przede wszystkim doskwierał mu brak kilku zawodników, takich jak: Mikael Ishak, Bartosz Salamon, Jesper Karlstrom, Kristoffer Velde i Artur Sobiech. Przez większą część meczu Lech grał bez jednego zawodnika i ze stratą bramki. Radosław Murawski po swoim faulu musiał opuścić boisko, a chwilę później Erik Exposito umieścił piłkę w siatce. Z niezrozumiałych powodów nastąpiła zmiana w bramce: Dominik Holec zastąpił Filipa Bednarka. Słowak nie może swojego debiutu zaliczyć do udanych. Gdyby nie interwencja sędziego zaliczyłby spektakularny błąd. „Zabłysnął” również Gio Tsitaishvili, który najpierw nie trafił w sytuacji sam na sam z bramkarzem, a później asystował przy bramce na 2:0 dla gospodarzy. Może cieszyć coraz lepsza gra Michała Skórasia oraz niezłe wejście z ławki Joao Amarala. 

W najbliższy piątek na Bułgarską zawita gdańska Lechia. Będzie to ostatni mecz przed pojedynkiem z Djurgarden. Powinna to być dla Kolejorza świetna okazja, by przełamać serię 2 porażek ligowych z rzędu. Podopieczni trenera Kaczmarka znajdują się w strefie spadkowej, a w weekend wysoko ulegli Radomiakowi. Z pewnością będzie trzeba uważać na Łukasza Zwolińskiego czy Flavio Paixao, ale Lech będzie zdecydowanym faworytem i musi wyjść zwycięsko z tego starcia. Trener van den Brom powinien wystawić optymalny skład ze względu na to, że do pojedynku ze Szwedami pozostanie 6 dni, a punkty w lidze są potrzebne jak tlen. Już nikt nie ma złudzeń: mistrzostwo w tym sezonie nie dla Poznania. Strata do lidera jest już za duża, ale celem na pozostałą część sezonu powinno być zajęcie miejsca gwarantującego europejskie puchary i jak najlepszy wynik w Lidze Konferencji.

Czwartek, 9 marca, będzie dniem historycznym. Prawdopodobnie zostanie pobity poznański rekord frekwencji w europejskich pucharach, a piłkarze zagrają o historyczny sukces. Ćwierćfinał europejskich rozgrywek – taka jest stawka dwumeczu z Djurgarden. W całym swym istnieniu Lech takiego osiągnięcia nie miał. Podopieczni trenera Broma zdają sobie sprawę, że do awansu kluczowe jest pierwsze spotkanie. Na wyjeździe będzie znacznie trudniej, Kolejorz na obcym terenie w Europie ostatni raz wygrał w 2020 roku. W przypadku remisu na Bułgarskiej szansa wciąż się będzie tlić, ale w razie porażki, na północy potrzebny będzie piłkarski cud. Na pewno Lechitom nie zabraknie motywacji, dlatego musimy trzymać kciuki, że u siebie wypracują solidną zaliczkę, a tydzień później będziemy mogli cieszyć się z historycznego sukcesu.

Mikołaj Duda

Udostępnij:

Podobne