Okiem kibica: Europa stawką na finiszu

Zakończyła się 30. seria gier Ekstraklasy. Lech wygrał 13 spotkań, 10 zremisował i 7 razy schodził z boiska pokonany. Daje to dorobek 49 punktów, co przekłada się na 4 miejsce w tabeli. Strata do Rakowa i Legii jest zbyt duża do odrobienia, ale wciąż można prześcignąć Pogoń w walce o brązowe medale. Miejsce tuż za podium to ostatnia pozycja dająca prawo startu w europejskich rozgrywkach, dlatego piłkarze muszą mieć się na baczności, bo Warta czy Piast z pewnością będą czyhać na kolejne potknięcia Kolejorza.

Mecz z Górnikiem zapowiadał się jako powrót większości liderów i przy braku kolejnych międzynarodowych potyczek gra na 100 procent. Tak było tylko częściowo. W kadrze meczowej zabrakło Mikaela Ishaka, Antonio Milicia oraz pauzujących za kartki Alana Czerwińskiego i Barrego Douglasa, a Pedro Rebocho znalazł się tylko wśród zawodników rezerwowych. Na trybunach musiał usiąść John van den Brom zawieszony za swoje zachowanie w meczu przeciwko Radomiakowi. W pierwszej jedenastce wybiegł praktycznie bezużyteczny Artur Sobiech i młody Michał Gurgul wystawiony na nie swojej pozycji. Rywale nie mogli pozwolić sobie na brak najważniejszych zawodników. Poza Lukasem Podolskim, pauzującym za żółte kartki, na placu gry pojawiło się optymalne zestawienie.

Widoczna była pełna dominacja zawodników prowadzonych przez Dennego Landzaata, ale nie przełożyło się to na duże zagrożenie pod bramką Daniela Bielicy. Swoje szanse miał Afonso Sousa, próbował z rzutu wolnego Nika Kvekveskiri, jednak Lech przez cofnięcie się zespołu Jana Urbana był kompletnie bezradny. Zabrzanie praktycznie nie opuszczali własnej połowy boiska, ale gdy stało się tak w 44 minucie, to Filip Bednarek musiał wyciągać piłkę z siatki po wykończeniu kontrataku przez Daisuke Yokotę. 

Druga część była bardzo podobna. Goście szczelnie zamknęli dostęp do swojej bramki, a Lechici potrafili wymieniać tysiące podań, które nie przynosiły żadnych korzyści. Przez kolejne upływające minuty nie zmieniał się obraz gry, a jakiekolwiek sytuację można policzyć na palcach jednej ręki. Meldowanie się na boisku kolejnych rezerwowych, też nie dawało pożądanych efektów. Spotkanie zakończyło się skromnym zwycięstwem Górnika, którym praktycznie zapewnił sobie utrzymanie w najwyższej klasie rozgrywkowej. 

Widoczne było bardzo duże zmęczenie sezonem. Lech od lipca zagrał ponad 50 spotkań, w których – przez za słabą grę zmienników – grali głównie ci sami zawodnicy. Sztab szkoleniowy nie przygotował żadnego planu na wypadek niekorzystnego przebiegu spotkania. Gdy Górnik bronił się blisko bramki, a Lech mimo olbrzymiej przewagi nie potrafił przenieść piłki blisko bramki Zabrzan, nie wystąpił żaden pomysł, który odmieniłby wydarzenia boiskowe. Przez przewidywalność Kolejorza rywale nauczyli się, jak trzeba grać z obecnym mistrzem Polski. Wystarczy cofnąć się blisko własnego pola karnego i wyprowadzać pojedyncze ataki, by uzyskać pozytywny rezultat. 

Wręcz wszyscy gracze przez natłok spotkań znajdują się w słabszej formie i nie potrafili wykazać się błyskiem geniuszu zmieniającym wynik na tablicy świetlnej. Zawiedli liderzy. Velde pokazał swoją gorszą twarz, Skóraś nie potrafił zrobić różnicy, Sousa był nieskuteczny, gdy doszedł do sytuacji strzeleckiej, a Sobiech udowodnił, że jeśli nie dostanie piłki na 5. Metrze, to nic nie daje drużynie. Dużego pożytku w fazie ataku nie było też z bocznych defensorów. Joel Pereira nie posyłał tak dokładnych wrzutek, jak do tego przyzwyczaił wszystkich regularnie śledzący mecze Lecha, a Michał Gurgul, który debiutował w pierwszym składzie, pokazał, że lepiej czuje się jako środkowy obrońca.

W sobotę przy Bułgarskiej zamelduje się Cracovia, która gra bez większej presji związanej z końcowym wynikiem. Pasy zajmują bezpieczne miejsce w środku tabeli, ale przez zbyt częste straty punktów ze słabszymi drużynami mają minimalne szanse na zdobycie przepustki do eliminacji Ligi Konferencji. W szeregach drużyny prowadzonej przez Jacka Zielińskiego znajduje się kilku ciekawych graczy. Głównym motorem napędowym ofensywy jest Michał Rakoczy, na którym mogą w przyszłości solidnie zarobić. Solidnym punktem jest też Yevhen Konoplyanka, który w poniedziałek przypieczętował spadek Miedzi ligę niżej. Ważnym elementem jest środek pomocy, który stanowią Karol Knap i Takuto Oshima. Bardzo solidną obroną przewodzą Virgil Ghita i bramkarz Karol Niemczycki. Głównym problemem kadrowym zespołu z Małopolski jest zdecydowanie zbyt wąska kadra.

Lech, żeby wygrać z zaprzyjaźnionym zespołem, musi zagrać znacznie lepiej niż w niedzielę. Trzeba liczyć, że John van den Brom znajdzie sposób na przerwanie serii trzech meczów ligowych bez kompletu punktów. Najważniejsza będzie forma liderów, którzy zameldują się na murawie, bo znów ma zabraknąć Mikaela Ishaka, a holenderski szkoleniowiec kolejny raz obejrzy spotkanie znacznie nad poziomem boiska.

Mecz 31. serii gier będzie praktycznie ostatnią szansą, by walczyć o zajęcie miejsca na podium. Pogoń dzień po rywalizacji w Poznaniu zagra ze świeżo upieczonym zwycięzcą Pucharu Polski. Istnieje duża szansa, że stołeczni odbiorą swoim rywalom punkty, co przy pokonaniu Cracovii dałoby prześcignięcie Pomorzan. Kolejorz jest w kryzysie. Wychodzi duża liczba meczów i brak jakościowych zmienników. Zostały ostatnie 4 finały, w których trzeba wykrzesać ostatnie pokłady energii, by zapewnić sobie europejskie emocje w przyszłym sezonie.

Mikołaj Duda

Udostępnij:

Podobne