Kilka miesięcy temu nie wyobrażalibyśmy sobie odpadnięcia z Pucharu Polski po meczu z pierwszoligowcem. Teraz nie jest to już takie nieprawdopodobne, zostaliśmy zahartowani. Wiemy, jak bardzo Lech potrafi zawieść, zresztą porażki z dużo słabszą Arką zdarzały mu się wielokrotnie, w tym w pamiętnym finale Pucharu Polski (na zdjęciu). Teraz klub z Gdyni jest liderem w swej lidze, a o Lechu możemy mówić tylko tyle, że ma bez porównania lepszych piłkarzy. Mało jest prawdopodobne, by ewentualna porażka skłoniła władze klubu do drastycznych kroków.
Lech z ubiegłego sezonu i ten, którego oglądamy jesienią, to zupełnie inne zespoły. Kibice kilkakrotnie zostali upokorzeni, ich wiara w trenerskie umiejętności van den Broma znacznie się zredukowała. Nie mogą mu darować, że mając tak mocny w porównaniu do przeciwników skład, daje się ogrywać. Trener na dorobku, mający do dyspozycji piłkarzy o mniejszych możliwościach, potrafi znaleźć sposób na schematycznie grającego Lecha, pozbawić go atutów, wykorzystać to, że nie dostosowuje taktyki do rywala.
Po domowej porażce z Widzewem atmosfera wokół Lecha zrobiła się nieciekawa. Zwycięstwo w Kielcach uspokoiło skołatane kibicowskie nerwy, choć nie można mówić o przełomie w postawie drużyny. Wynik tego spotkania nie zależał od tego, co potrafią piłkarze, jak są przygotowani. Równie dobrze można było przegrać, nie tyle z Koroną, co ze śnieżycą i bezmyślnością sędziego Frankowskiego. Punkty pojechały do Poznania, ale z usług Ba Loua’y będzie można korzystać najwcześniej wiosną, o ile zachowawcze leczenie uszkodzonego barku powiedzie się. Inni piłkarze na szczęście nie ucierpieli.
Prawdziwy test trzeba będzie zdać w późny czwartkowy wieczór Gdyni. Ten mecz zadecyduje, czy Lech pozostanie w Pucharze Polski z szansami na finał i przełamanie klątwy Stadionu Narodowego. Czy ewentualna porażka przeleje czarę goryczy i przesądzi o dymisji szkoleniowca? Raczej to w rachubę nie wchodzi. Musiałby się wydarzyć dużo większy kataklizm, by zarząd klubu zaczął rozważać tak kosztowny i zmuszający do aktywności krok. Wszyscy wiedzą, że w Pucharze Polski łatwo o niespodzianki. Prowadzona przez Wojciecha Łobodzińskiego Arka, rozpędzona i skuteczna, nie stanie przed wyzwaniem nierealnym.
Na trybunach będzie świetna atmosfera, kibice obu zespołów dawno się nie widzieli, nie mieli okazji kultywowania przyjaźni. Piłkarze natomiast będą ostro walczyć. Lech nie może odpuścić, liczyć na wyższe umiejętności, bo za brak ambicji i zdecydowania może zapłacić drogo. Nie będzie miało znaczenia, że już po trzech dniach trzeba rozegrać ostatni w tym roku domowy mecz ligowy.