Piękna bramka z dystansu Afonso Sousy wystarczyła, by pierwsze zwycięstwo Lecha w nowym sezonie stało się faktem. Grał bez porównania lepiej niż w poprzednich meczach ligowych, to była inna jakość. Dominował nad Piastem przez większość meczu, jakby w piłkarzy po czwartkowym awansie do grupy Ligi Konferencji wstąpiły energia i świeżość, których wcześniej nie można było zauważyć. Trzeba jeszcze pracować nad dokładnością, a zwłaszcza skutecznością.
Już po kilku minutach wynik meczu się rozstrzygnął, choć mogło się to stać jeszcze wcześniej, kilkadziesiąt sekund po rozpoczęciu gry. Velde zdecydował się na strzał, Plach bronił intuicyjnie, z trudem, ale skutecznie. Kto się bał podobnej postawy Lecha, jak w poprzednich meczach, mógł się mocno zdziwić. Widział drużynę atakująca z rozmachem, agresywną, wywierającą na gości nieustanny pressing, odbierającą im piłkę i inicjującą kolejne akcje zaczepne.
Dobrze funkcjonowała środkowa linia, z Sousą, Karlstromem i Kwekweskirim. Na skrzydle aktywny był Citaiszwili, z dużo gorszej strony pokazywał się Velde, nieskoordynowany, podejmujący złe decyzje, tracący piłkę. Podobnie jak silny, ale powolny i mający problemy z podstawami techniki Szymczak, odstawał klasą od kolegów. Lech będzie miał problem, bo podczas co najmniej kilkutygodniowej przerwy w grze kontuzjowanego Ishaka trzeba będzie sobie radzić właściwie bez napastnika. To jeszcze jeden przykład zaniedbań w tworzeniu kadry na sezon. Oby klub zdążył jeszcze w sierpniu znaleźć kogoś lepszego niż Szymczak i zdrowszego niż Sobiech.
Lech był tak zdeterminowany, tak często dosłownie siedział na przeciwniku, że Piast prawie nie zagrażał gospodarzom. Niewiele swej drużynie dawał Damian Kądzior, bezradny był napastnik Wilczek. Chwilami gościom udawało się przedostać pod bramkę Bednarka, próbowali go zaskoczyć szybką akcją. Defensywa z Miliciem i poprawnie grającym Dagerstalem tym razem spisywała się bez zarzutu. Bramkarz Lecha nie miał wielu okazji do wykazania się. Jeśli czymś zwrócił na siebie uwagę, to skutecznym wyjściem do dośrodkowania, co wcześniej rzadko mu się zdarzało, a także wznawianiem gry niecelnymi wykopami, co już niestety występuje u niego częściej.
W drugiej połowie, jak było do przewidzenia, Piast energiczniej dążył do wyrównania. Lech mu jednak na wiele nie pozwalał, skutek przynosił pressing i uruchamianie kontr, po których można było zamknąć mecz. Kiedy z piłką sam na sam z bramkarzem pobiegł Citaiszwili, gol wydawał się pewny. Potrafiący zrobić użytek z techniki Gruzin nie chciał jednak kiwać Placha, próbować go zaskoczyć. Wolał być altruistą, dojrzał wybiegającego z boku Skórasia. I to był zły pomysł, obrońca dał radę podanie to zablokować. Skóraś też miał okazje bramkowe. W jego grze za dużo było niestety szaleństwa i fantazji, za mało spokoju i wyrachowania. Mógł strzelić kilka bramek, a zepsuł wszystko, co było do zepsucia. Na przykład po kontrze w ostatnich sekundach doliczonego czasu gry, gdy cały zespół Piasta gościł na przedpolu Bednarka.
Końcowy gwizdek publiczność powitała z radością, jakiej dawno nie było na tym stadionie. Pierwszy raz w tym sezonie Lech grał odważnie i z rozmachem, jakby przeszedł zadziwiającą metamorfozę. O dziwo – bez Ishaka i z Amaralem, który od trenera dostał tylko kilka minut. W następnych meczach Kolejorz powinien się pokazać jako zespół równie energiczny, ale bardziej skoncentrowany i wyrachowany.
Lech Poznań – Piast Gliwice 1:0 (1:0)
Bramka: Afonso Sousa 5.
Żółte kartki: Afonso Sousa, Joel Pereira, Kwekweskiri, Douglas – Katránis, Tomasiewicz, Czerwiński, Ameyaw.
Lech: Filip Bednarek, Joel Pereira, Filip Dagerstal, Antonio Milić, Barry Douglas, Giorgij Citaiszwili (88 Joao Amaral), Nika Kwekweskiri (80 Radosław Murawski), Jesper Karlstrom, Afonso Sousa (79 Filip Marchwiński), Kristoffer Velde (63 Michał Skóraś), Filip Szymczak.
Piast: Frantisek Plach, Constantin Reiner, Ariel Mosór, Jakub Czerwiński, Alexandros Katranis (80 Jakub Kolubek), Arkadiusz Oyrka (66 Michael Ameyaw), Tom Hateley (80 Michał Kaput), Grzegorz Tomasiewicz, Michał Chrapek (59 Jorge Felix), Damian Kądzior, Kamil Wilczek (66 Rauno Sappinen).
Sędziował Tomasz Kwiatkowski (Warszawa).
Widzów 11.223