Historia się powtarza. Błyszczącemu w pucharach Lechowi trudno wygrywać w lidze. Kiedy w ostatnim okienku transferowym do drużyny dołączyło kilku piłkarzy wydawało się, że gra na dwóch (a nawet trzech) frontach nie będzie problemem. Jednak jest. Wychwalany za dzielną postawę Lech potrafi z dnia na dzień zgubić wszystkie walory.
Jak to możliwe, że Jakub Moder, nie gorszy od reprezentantów Włoch, od gwiazd Benfiki, popełnia tak wiele błędów w meczu przeciwko Cracovii? Jego niedokładne podania i proste straty nie tylko marnowały ofensywne szanse, ale prowokowały kontrataki. Miał i świetne zagrania, ale po nich następowały dramatycznie słabe. To wynik braku koncentracji, zmęczenia, zlekceważenia rywala? Ishak strzelił Benfice dwa gole, a kilka dni później był bezradny wobec „Pasów”.
W meczu przeciwko klasowym rywalom Lechowi udają się ataki, potrafi stworzyć poważne zagrożenie, zaskoczyć solidną defensywę, strzelać bramki. Kiedy jednak rywalizuje z Jagiellonią czy Cracovią, trudno mu wypracowywać okazje bramkowe. Ligowi przeciwnicy znają ofensywne możliwości Kolejorza, wzmacniają więc obronę, wykluczają swobodę w operowaniu piłką. Drużyna z poważnymi aspiracjami musi sobie z takim metodami radzić. Po prostu musi.
Wszyscy w Polsce starają się wytrącić Lechowi z ręki najsilniejszą broń. Wytrawni ligowi trenerzy nastawiają się na defensywę, kontrataki, stałe fragmenty. I są w tym zadziwiająco skuteczni. Właśnie dlatego na naszych oczach marnuje się sezon. Krótki sezon. W poprzednim to, co dla Lecha najlepsze wydarzyło się w fazie playoff. Teraz jej nie będzie. Zabraknie meczów, by straty nadrobić, o ile oczywiście Lecha będzie stać na odrabianie, a nie na powiększanie dystansu.
Jesień jest zwariowana, pełna wydarzeń i ograniczeń. Kto się w tym nie odnajdzie, nie zagra w pucharach za rok. Na Lecha spadło mnóstwo pochwał z pucharową postawę, za odważny styl, za promowanie młodych graczy. Wszystko to pójdzie na marne, gdy zajmie w lidze odległe miejsce, podobnie jak w okresie największych sukcesów, czyli w sezonie 2010/2011. W tabeli uplasował się wtedy na piątej pozycji, a potem, pod „światłymi” rządami nowych klubowych sterników, przestał być nadzieją polskiego futbolu.
Znając historię, można było przygotować się na nieuniknione. Jak się okazuje, zatrudnienie odważnie stawiającego na młodzież i na ofensywę trenera to za mało, by wystartować do lepszej przyszłości. Trzeba jeszcze wiedzieć, jak stworzyć drużynę rozdającą karty w ekstraklasie. Błędy popełniane dekadę wcześniej powielają się. Ciągle więc nie możemy liczyć na nic bardziej trwałego niż rozbłysk Lecha raz na kilka lat.
Józef Djaczenko