Między matematyką a rozsądkiem. Jakie są szanse Lecha na mistrzostwo?

Lech znowu brutalnie sprowadził swoich kibiców na ziemię. Po obiecującym początku rundy passa szybko się skończyła. W zaledwie kilka dni Kolejorz pożegnał się z Pucharem Polski tracąc gola w 119 minucie i otrzymując pogrom 4:0 od Rakowa będącego w największym kryzysie od kilku lat. 

Gdy na meczu ze Śląskiem stadion był bliski zapełnienia widać było ewidentnie, że odzyskana została nadzieja na sukces, a słabością rywali i powiewem świeżości na ławce trenerskiej uda się zdobyć 9 tytuł dla Kolejorza. Obecnie – jak to w Poznaniu – wszystko obróciło się o 180 stopni. Już mało kto głośno mówi, że Mariusz Rumak jest osobą, która zapewni fetę mistrzowską w ostatnią sobotę maja i – niekiedy słusznie – wytykane są rozmaite błędy wszystkim ludziom w klubie.

Dane mówią jasno. Wszystko jest możliwe, ale łatwo nie będzie

Opierając się tylko na wszelakich danych statystycznych można często mieć zaburzony obraz tego, jak dany zespół prezentuje się w rzeczywistości. Zupełnie inaczej jest, gdy twarde statystyki połączy się z realnym poglądem sytuacji i oglądaniem spotkań gołym okiem. Zazwyczaj da to trafne przewidywania dotyczące tego, jak będzie kształtować się przyszłość poszczególnych drużyn. 

W kontekście walki o mistrzostwo najlepiej oprzeć się o wyliczenia Piotra Klimka. Stworzony przez niego algorytm po każdej serii gier wylicza każdej drużynie prawdopodobieństwo na tytuł, podium, europejskie puchary i spadek. Jeszcze przed rozpoczęciem ostatniej kolejki Lech był głównym faworytem na zajęcie 1. Miejsca, mając na to 31,5 procent szans. Po blamażu w Częstochowie wszystko uległo drastycznej zmianie. Wyliczenia plasują lechitów na 3. miejscu dając im już tylko 15,4 procent szans na tytuł i wskazują, że powinni zgromadzić 62 punkty. Srebro miałoby przypaść Śląskowi mającemu taką samą liczbę punktów, a mistrzostwo na 44,1 procent obroni Raków z 3 punktami przewagi.

Według statystyk dostarczanych przez samą Ekstraklasę w wyliczeniu xG, czyli ile dany zespół powinien mieć bramek ze stworzonych sytuacji, Lech jest zdecydowanie najgorszy z drużyn z czołówki i 4. od końca w całej stawce. W klasyfikacji realnych zdobyczy lechici są tuż za podium i mają drugi najlepszy stosunek do siebie obu statystyk. Oznacza to, że z jednej strony są bardzo skuteczni i wykorzystują nadarzające się szanse, ale z drugiej strony mają problem z kreowaniem dogodnych sytuacji bramkowych. Potwierdza to procentowy stosunek strzałów do zdobytych bramek, w którym Kolejorz jest 2. Oznacza to, że ponad 15 procent oddawanych uderzeń znajduje miejsce w siatce. 

Takie same liczby, tylko w defensywie pokazują, że rywale strzelali trochę więcej bramek niż w teorii powinni. W obu przypadkach są to gorsze liczby niż u przeciwników z czołówki, jednak nie odstające od normy. Potwierdza to średnia liczba strzałów oddanych przez przeciwnika na mecz. Tam również lepsi są bezpośredni przeciwnicy, ale cała reszta jest nieznacznie gorsza. Najciekawiej wygląda zestawienie punktów oczekiwanych. Według tego Lech powinien mieć ich zaledwie 30 zamiast 40 i zajmować miejsce w głębokim środku klasyfikacji.

Lech odarty z atutów w meczu z Rakowem. Czy to trudne początki mistrzowskiej drużyny?

Mecz, w którym Lech nie oddaje nawet celnego strzału, nie zdarza się często. Zakończenie wieloletniej serii z przynajmniej jednym uderzeniem w światło bramki rywala miało miejsce w ostatni weekend w Częstochowie. To dopiero pierwsza z bardzo wielu niechlubnych postaw w tym feralnym spotkaniu.

Lechici nie wyglądali, jak zespół. Był to zbiór kompletnie zagubionych zawodników rodem z niższych klas rozgrywkowych, mający problem z wyjściem z piłką za własną połowę. Nie lepiej było w defensywie, którą Raków bezproblemowo ogrywał, mimo że też tworzenie sytuacji to nie jest jego mocny punkt. Występy indywidualne? Część z nich była wręcz karykaturalna, a pozostałe – mówiąc eufemistycznie – zwyczajnie bardzo słabe.

Patrząc na wszystkie wiosenne mecze Kolejorza, pomijając pierwsze 135 minut, jawi się obraz drużyny będącej niebywale daleko od zdobycia mistrzostwa. W grze poza szczelniejszą obroną nie widać żadnych pozytywnych punktów zaczepienia i tylko słabość pozostałych rywali jeszcze pozostawia w Poznaniu jakiekolwiek nadzieję. 

Obecnie trwający wyścig żółwi mógłby być jakąś formą taktyki w drodze na szczyt, jednak mimo wszystko opieranie się tylko na nieszczęściach przeciwników – jednocześnie potykając się raz za razem – może się bardzo szybko zemścić. U piłkarzy nieraz można dostrzec brak koniecznego zaangażowania, w najważniejszych gabinetach przy Bułgarskiej panuje dziwny spokój i nie widać działań, by wspomóc Mariusza Rumaka, któremu niewątpliwie zależy, ale póki co to jest zdecydowanie za mało. 

Mistrzostwo w Poznaniu raczej nie w tym sezonie

Patrząc na twarde dane statystyczne i bardziej subiektywne oceny boiskowych wydarzeń widać, że Lech w obecnym kształcie to nie jest ekipa na miarę złotych medali. Póki co jest to jedna z części szeroko rozumianej czołówki i potencjalny wariant na mistrzostwo, jednak zdecydowanie daleki od tych najbardziej prawdopodobnych i logicznych. 

Gdzieś w oddali tli się argument w postaci terminarza. Po meczu w Zabrzu, gdzie gospodarze będą bezsprzecznym faworytem, podopiecznych trenera Rumaka czeka zdecydowana większość rywalizacji z drużynami z dolnej części tabeli. Analizując to bardziej dokładnie widać, że to niekoniecznie może okazać się atutem. Te drużyny ustawią się zdecydowanie niżej, wyczekując tylko na okazje do kontry. 

Dla nowego Lecha atak pozycyjny najprawdopodobniej okaże się mocno problematyczny i wiarę w jakąś serię zwycięstw ciężko traktować jak realny plan. Kibice muszą przygotować się na trudne widowiska do oglądania i jeszcze niejedną nieoczekiwaną stratę punktów.

Niewykorzystywany jest olbrzymi potencjał, jaki kryję się niemal w każdej dziedzinie funkcjonowania klubu sportowego. Możliwości finansowe, infrastrukturalne, dochodowa akademia, uznani gracze czy wielotysięczna baza kibiców. Co by było, gdyby to wszystko funkcjonowało jak powinno?

Mikołaj Duda 

Udostępnij:

Podobne

Pogrom na Morasku

Ostre strzelanie urządziły sobie panie z Lecha Poznań UAM mierząc się z najsłabszą drużyną pierwszej ligi kobiet, Bielawaianka Bielawa. Wygrały aż 11:0. Można jednak powiedzieć,

Sensacja! Lech ograny przez beniaminka

Piękna seria zwycięstw nie mogła trwać bez końca. Kto by się jednak spodziewał, że przerwie ją beniaminek z Lublina, zmęczony meczami granymi co kilka dni?