Męczarnie Lecha. O krok od kompromitacji w meczu z Miedzią

To dziwne spotkanie można było wygrać rekordowo wysoko. Na przeszkodzie stanęła nieudolność w polu karnym rywala. Można też było stracić punkty, na szczęście Miedź dorównała Lechowi w nieskuteczności. Najbardziej stratny jest Ishak. Kapitan Kolejorza mógł w tym tygodniu zagwarantować sobie tytuł króla ligowych strzelców. W dwóch kolejnych meczach pudłował jednak fatalnie, choć właśnie jego bramka dała drużynie trzy punkty.

Zapowiadał się kolejny mecz do jednej bramki, z miażdżącą przewagą Lecha, rozpaczliwą obroną Miedzi. A tu niespodzianka. Był to pojedynek bardziej wyrównany, niż można się było spodziewać, choć gospodarze stworzyli sobie dużo więcej okazji bramkowych. Strzałów celnych było z tego jednak jak na lekarstwo, mnożyły się za to poprzeczki i kompromitujące pudła. Już w pierwszych minutach goście pokazali, że nie przyjechali do Poznania tylko się bronić. Grali odważnie i potrafili utrzymywać się przy piłce. Strzelili nawet gola, ale z pozycji spalonej, ale Lech wtedy już prowadził.

Potrzebował 17 minut, by otworzyć wynik. Wykorzystał pierwszy od długiego czasu rzut rożny. Do piłki doszedł Dagerstal, podał mocno wzdłuż linii bramkowej, a Ishak nie miał problemu ze strzeleniem do pustej bramki. Nikt by nie uwierzył, że właśnie padła jedyna bramka meczu. Po następnych akcjach można go było definitywnie zamknąć. Filip Szymczak trafił w poprzeczkę, Velde minimalnie spudłował. Mimo kilu jeszcze dobrych okazji wynik utrzymał się do przerwy i stało się oczywiste, że jeśli Lech nie chce sobie narobić kłopotów, musi jak najszybciej zdobyć drugą bramkę, bo Miedź okazała się zespołem potrafiącym atakować.

Druga połowa zaczęła się nietypowo, od przewagi gości i prób wyprowadzania kontrataków przez Lecha. Im dłużej trwało spotkanie, tym ciekawsza stawała się gra, bo Miedź dążyła do wyrównania, a Lech odpowiadał szybkimi kontratakami. W kilku sytuacjach zawodnikom Miedzi, zwłaszcza Henriquezowi zabrakło zimnej krwi, by zdobyć gola. Remis był o włos, bo Lech uparł się, by w tym dniu przedstawić swej publiczności pokaz nieudolności w polu karnym przeciwnika. Miał przy tym pecha. Ishak oddał potężny strzał, po którym piłka odbiła się od poprzeczki. Po minucie Marchwiński powtórzył wyczyn swego kapitana, który po chwili miał klasyczną „setkę”, nie trafił jednak z bliska do bramki.

To nie był jedyny „popis” Szweda. Jeszcze kilka razy, w tym w samej końcówce, stawał przed świetnymi szansami. Z pewnością długo się będzie zastanawiać, jak mu się udało tego wszystkiego nie wykorzystać. Także jego koledzy nie popisywali się strzeleckimi umiejętnościami i podejmowali złe decyzje. Velde, a zwłaszcza Sousa podawali, gdy można było oddać strzał. Odgłosem, który najczęściej unosił się nad stadionem tego popołudnia, był jęk zawodu. Byłoby jeszcze gorzej, gdyby nie Filip Dagerstal. Jego profesorskie interwencje kilkakrotnie pozwoliły Lechowi uniknąć nieszczęścia.

Miedź nie wyprowadziłaby tak dużej liczby kontr, nie stawałaby przed dobrymi szansami na strzelenie gola, gdyby nie niefrasobliwość piłkarzy Lecha. Bednarek nie miał wielu okazji wykazać się przy obronie strzałów, kompromitował się za to fatalnym wybijaniem piłki – albo do przeciwnika, albo w aut. Mnożyły się niewymuszone błędy, piłkarzom Kolejorza nie wychodziły dryblingi, w czym specjalizował się Velde. Z pewnością mecz ten przeanalizują jego rodacy z Bodo/Glimt. Wiedzą już, że Lecha stać na wiele. Wiele złego.

Do niedzieli można było się łudzić, że Lech jest w formie, brakuje mu tylko szczęścia i skuteczności. W dalszym ciągu mu one nie dopisują, ale i nie sprawia wrażenia solidnie przygotowanego do rozgrywek. Grał od niechcenia, powoli, jakby za bardzo mu nie zależało, by przed własną widownią pokazać się z dobrej strony. Jedyny plus to pierwsze zwycięstwo w nowym roku.

Udostępnij:

Podobne

Przedwczesne marzenia?

W ostatnich pięciu meczach, na przełomie 2024 i 2025 roku, Lech zdobył „aż” 4 punkty. Jeszcze w piątek, mimo porażki w Gdańsku, traktowany był jako

Powrót do Poznania i do normalności

Po każdym zaskakująco złym występie Lech zalicza dobre spotkanie. Dużo lepiej niż na wyjazdach czuje się i punktuje na własnym stadionie. Mierząc się z mocnymi