Dariusz Żuraw i Michał Probierz to dwie wizje prowadzenia drużyny. Lech gra widowiskowo i ofensywnie, nie tylko z powodu marnej jakościowo defensywy nastawia się na atakowanie. Cracovia postępuje w sposób bardziej wyrachowany. Nie szarżuje, gdy nie ma pewności, że przyniesie to sukces, potrafi zwolnić, zabić mecz, wytrącić rywala z równowagi.
Publiczności, nie tylko tej z Poznania, zdecydowanie bardziej odpowiada sposób gry Lecha. Jest on chwalony za bezkompromisowość i nastawienie się głównie na to, by bramki strzelać, a nie by za wszelką cenę ustrzec się ich tracenia. Cracovia też potrafi zagrać ofensywnie i widowisko, z rozmachem. Nie jest to jednak priorytet. Dla niej liczy się tylko cel główny: wygrywanie, sięganie po trofeum (Puchar Polski).
Pamiętamy ostatni mecz tych drużyn w Poznaniu. Lech dopiero zaczynał wdrażać swoją ofensywną taktykę. Co Dariusz Żuraw zapowiedział, to konsekwentnie realizował. 1 września 2019 roku posłał na boisko pięciu młodzieżowców. Kolejorz nacierał z rozmachem, miał przewagę, oddawał strzały. I został wypunktowany, stracił dwie bramki, dopiero w końcówce odpowiedział golem Pawła Tomczyka.
Michał Probierz dobrze wiedział, w czym leży największa siła Lecha. Nastawił się na zabicie futbolu. Zmusił swych piłkarzy, by nie przebierali w środkach. Bramkarz Michal Pesković przetrzymywał piłkę w nieskończoność już w pierwszej połowie, na co sędzia Frankowski kompletnie nie zwracał uwagi. Gdy przewaga Lecha rosła, gracze „Pasów” po każdym starciu kładli się na boisko i tak bardzo cierpieli, że co kilka minut trzeba ich było reanimować, klubowy lekarz i masażyści więcej czasu spędzali na boisku niż na ławce rezerwowych.
Probierz „grał” ze swymi zawodnikami, instruował, kiedy trzeba zwolnić, wybić piłkę jak najdalej, „umierać” z bólu. Cel osiągnął. Wypunktował Lecha, uniemożliwił mu grę w piłkę. Przy dobrym arbitrze byłoby o to trudno, ale pan Frankowski chciał po prostu doprowadzić mecz do końca. Było mu całkowicie obojętne, czy piłkarze tworzą widowisko, czy liczą minuty do końca.
Punkty pojechały do Krakowa. Cracovia doskonaliła ligową piłkę, dostała się do europejskich pucharów. A tam była kompletnie bezradna, co Dariusz Żuraw słusznie przewidział. Nie dość, że wypromował wartościowych wychowanków, to – mimo kilku podobnych porażek z drużynami prowadzonymi przez doświadczonych trenerów – zdobył wicemistrzostwo. Dzięki temu mógł w pucharach pokazać prawdziwą piłkę. Kto dziś pamięta o krótkich europejskich „popisach” Probierza? A Lech zaimponował, przebojem wywalczył sobie prawo gry z topowymi drużynami, w starciach z nimi wstydu nie przynosi.
W niedzielę Lech znów zmierzy się u siebie z Cracovią. Michał Probierz oświadczył, że znajdzie sposób na wygranie w Poznaniu. Nie wiemy, czy ponownie zabije mecz, jakie zastosuje sztuczki, czym zaskoczy gospodarzy. Może dla odmiany odważną, ofensywną grą? Mało to prawdopodobne, choć dla telewizyjnej publiczności (innej nie będzie) byłaby to miła niespodzianka. Znając tego trenera, raczej będzie starał się znaleźć i wykorzystać najsłabsze punkty Lecha. Takie, jak słaba gra w obronie. „Pasy” nastawią się w Poznaniu na zaskoczenie jej, na zmuszenie do popełniania błędów przy stałych fragmentach.
Dariusz Żuraw musi być świadomy, że jego przeciwnik skupi się na skutecznym finalizowaniu rzutów rożnych i wolnych, na grze z kontry. On też może zaskoczyć Probierza – obroną nie popełniającą błędów. To może być klucz do wywalczenia trzech punktów. A zdobyć je trzeba, by nie powtórzyła się sytuacja z sezonu 2010/2011, gdy podziwiany za fantastyczną grę w Europie Lech zajął w lidze dopiero piąte miejsce, ze stratą 11 punktów do Wisły. W pucharach zagrali inni.