Z nazwą derby Polski można mieć różne skojarzenia. Najczęściej zależy to od regionu Polski i sympatii kibicowskich. Bezsprzecznie w ostatnich latach do takiej rangi urosły mecze dwóch najlepszych drużyn w kraju, Lecha i Legii. Wbrew wszystkim zapewnieniom są to wyjątkowe mecze dla kibiców obu ze stron, które poza europejskimi rozgrywkami są tymi najważniejszymi w całym sezonie.
Zwycięstwo zawsze jest szczególnie świętowane, ale porażka znacznie dłużej rozpamiętywana niż normalnie. Mobilizacja zawsze przeradza się w maksymalną liczbę w sektorze dla przyjezdnych, rekordowa jest też frekwencja miejscowych fanów. Oczywiście przy tej okazji nie może zabraknąć efektownych opraw, ale i wzajemnych wyzwisk.
Długa historia wzajemnej rywalizacji
Te hitowe pojedynki zawsze budziły duże emocje i trwają od wielu dekad. Początki sięgają 1948 roku i dwóch spotkań w ramach ówczesnej 1 Ligi. W Poznaniu wygrali lechici pod dawną nazwą ZZK, a w stolicy górą byli legioniści. W najbliższą niedzielę wybije liczba 129 ligowych konfrontacji, Piętnastokrotni mistrzowie Polski komplet punktów zgarniali 55 razy, w 34 przypadkach mecz kończył się bez rozstrzygnięcia, a pozostałe spotkania padały łupem Kolejorza. Dodatkowej wzajemnej niechęci dodają różne wydarzenia z przeszłości. Legii najczęściej wypominane są lata komunizmu, kiedy występowała pod szyldem centralnego klubu wojskowego i pod pretekstem wcielenia do armii mogli wybierać najlepszych krajowych graczy, takich jak legendę Lecha, Mirosława Okońskiego.
Niemniej największą kość niezgody stanowi sezon 1992/93 i kwestia przyznania tytułu dla najlepszej drużyny w kraju. Przed ostatnią kolejką o mistrzostwo walczyły obie drużyny oraz ŁKS. Końcowe rezultaty triumf gwarantowały stołecznym, tuż za nimi uplasowali się Łodzianie, a podium zamknął Lech. Przebieg meczów dwóch przeciwników Kolejorza wzbudził wśród polskich i europejskich władz podejrzenia korupcji i mimo sprzeciwów tytuł powędrował do Poznania. Do dzisiaj w Warszawie nie akceptują tej decyzji i samozwańczo uznają się za najlepszych tamtej kampanii argumentując to tym, że nigdy nikomu nie udowodniono zabronionych czynów. Następne lata tylko podsycały konflikt. Za najbardziej zasłużonych w tej kwestii mogą uznawać się Bartosz Bereszyński i Kasper Hamalainen, którzy przenosinami z Wielkopolski na Mazowsze wzbudzili wśród kibiców w Wielkopolsce mocno negatywne emocje.
Europejskie rozgrywki sprzyjają Lechowi
Kosta Runjaic po raz pierwszy jako szkoleniowiec musi sobie radzić z fazą grupową międzynarodowych pucharów. Po bardzo dobrym ligowym początku zaczynają wyłaniać się trudy znacznie częstszej gry. Ostatnie 5 ekstraklasowych starć to aż 4 porażki i tylko 1 wymęczone zwycięstwo z Radomiakiem. Poza suchymi liczbami ewidentnie widać obniżkę formy. Letnią rywalizację, a w szczególności eliminacje do Ligi Konferencji naznaczyła ofensywna gra z dużą liczbą bramek w obie strony. Teraz atak nie funkcjonuje już tak dobrze i nie potrafi zdobywać aż tak wielu bramek przykrywających problemy pod własną bramką, pod którą nie nastąpiła poprawa i podobnie jak w Lechu, zazwyczaj panuje jeden wielki chaos.
John van den Brom najlepiej w Polsce zdaje sobie sprawę, jak wygląda gra co 3 dni. Jego doświadczenie pozwoli mu przewidzieć, w jakiej dyspozycji i formie fizycznej będą gospodarze po czwartkowym meczu z bośniackim Zrinjskim Mostarem. Z pewnością szczególnie w drugiej części na korzyść przyjezdnych będzie działać większa świeżość i możliwość gry bez większych rotacji względem poprzednich meczów. Dodatkowym atutem powinien okazać się też styl najbliższego przeciwnika. W przeciwieństwie do ostatnich rywali Lecha, na pewno nie będą oni schowani za podwójną gardą czekając tylko na sporadyczne wypady z szybkim atakiem. Najprawdopodobniej będzie to otwarta wymiana ciosów, w której jak najszybciej po odbiorze trzeba ruszyć do przodu i wykorzystać liczne błędy legijnej defensywy, tak jak zrobił to Śląsk, który wręcz perfekcyjnie obnażył problem wojskowych z odpowiednim ustawieniem linii obrony.
Forma Lecha, jaką pokaże na Łazienkowskiej, jest jedną wielką niewiadomą. Ostatnio lepsze mecze przeplata z wyraźnie słabszymi, które najczęściej przypadają na gry poza Enea Stadionem. Rzadko bramkarz Lecha zachowuje czyste konto, mogące zwiastować, że John van den Brom rzeczywiście mocniej popracował ze swoimi podopiecznymi nad tym elementem. Zagrać będzie mogła większość zawodników, w tym zagrożony pauzą Velde, który wraz z Ishakiem, Ba Louą i Marchwińskim będą odpowiadać za gnębienie defensywy gospodarzy. W dobrym układzie pozostałych spotkań zwycięstwo może zagwarantować fotel lidera podczas nadchodzącej przerwy reprezentacyjnej i co najważniejsze, da mocnego bodźca sferze mentalnej do dalszej pracy na ostatni akt rundy jesiennej.
Mikołaj Duda