Puchar Polski już nie dla Lecha, jedyną szansą na wywalczenie czegoś wartościowego pozostaje liga. Kilka dni po traumatycznej porażce z Pogonią trzeba zagrać w Częstochowie z wciąż aktualnym mistrzem Polski. Trener Mariusz Rumak zapewnia, że pucharowe niepowodzenie przekłada się na zamiar pokonania Rakowa. – W szatni była złość, było cierpienie, ale teraz zostało tylko wygrywać w każdym meczu – twierdzi. Podkreśla, że strata do lidera zmniejszyła się od wznowienia rozgrywek z ośmiu do dwóch punktów.
Lech nadal nie może grać w pełnym składzie. Ishak mocno trenuje, ale bez fizycznego kontaktu, bez walki o piłkę, by nie odnowiła się kontuzja. W podobnej sytuacji jest Dagerstal, a Sousa nie trenuje wcale. – Nasza sytuacja jest więc dość dobra, ale doświadczenie uczy, że nawet w dzień meczu może zdarzyć się coś złego – zauważył trener Lecha. 120 minut intensywnego meczu pucharowego z pewnością dało się zawodnikom we znaki, ale tym razem odstęp między meczami jest czterodniowy, więc będą mieli okazję wypocząć. – Nie obawiam się o przygotowanie fizyczne – zapewnia Mariusz Rumak.
Nawet jeśli piłkarze rzeczywiście chcą wyrzucić wtorkową klęskę z głowy, to wielka złość, a przede wszystkim rozczarowanie panuje wśród kibiców. W przypadku zwycięstwa Lech miał otwartą drogę na Stadion Narodowy. Teraz taką ma Pogoń. Jeśli w maju nie wstawi do klubowej gabloty pierwszego w historii trofeum, to chyba nie stanie się to już nigdy. Obserwatorzy wskazują na mało odważną grę Kolejorza, słabą formę kluczowych piłkarzy, brak determinacji w ataku, stosowanie najprostszych schematów, unikanie zagrań ryzykownych. Trenerowi zarzucają spóźnione sięganie po piłkarzy z ławki rezerwowych.
– Mogłem reagować trochę wcześniej – przyznaje Mariusz Rumak. – Trzeba jednak pamiętać o dwóch aspektach. Na boisku musiał przebywać co najmniej jeden młodzieżowiec. Na ławce miałem tylko jednego, dwóch w składzie wyjściowym. Marchwiński zderzył się z bramkarzem i było jasne, że meczu nie dokończy. Szymczak gasł. Im później zrobiłbym zmianę, tym lepiej. Liczył się też wzrost piłkarzy. Miałem przeczucie, że przy stałym fragmencie będzie to decydujące. Niestety, miałem rację. Na ławce mieliśmy samych niskich graczy.
Gdyby w składzie Lecha był Gurgul, a nie Douglas, przejąłby piłkę i Pogoń nie dośrodkowałaby po rzucie wolnym. Kolejorz chciał rozstrzygnąć mecz po 120 minutach, nie dopuścić do rzutów karnych. I nie dopuścił, po jednej spóźnionej interwencji przy stałym fragmencie. Mariusz Rumak twierdzi tajemniczo, że w ofensywie jego drużynie brakowało istotnego elementu. Nie zdradza, co ma na myśli, chce to zastosować w niedzielę, by stworzyć sobie więcej szans na wywiezienie punktów z Częstochowy. Poza tym z Pogonią trzeba będzie zagrać jeszcze raz, w kwietniu, a ostatni mecz dużo sztab szkoleniowy i zawodników nauczył. Do rozegrania jest 12 spotkań. Zdaniem trenera, do mistrzostwa wystarczy 70 punktów. Aktualnie ma ich 40. Główne zadanie, to utrzymać kurs, grać coraz lepiej.
W ekipie Rakowa też panuje rozczarowanie. Odpadł w Pucharu Polski w fatalny sposób, przegrywając w Gliwicach aż 0:3. W lidze też gubi punkty. Nie ma wielkiej straty do lidera tabeli, ale przy mało regularnym punktowaniu mało jest prawdopodobne, by obronił tytuł. Właściciel klubu ubolewa, że stał się on ligowym średniakiem. Zbudował od podstaw mocną drużynę stosując politykę podobną do tej, która przyniosła mu sukces biznesowy. Nie będzie podejmował gwałtownych ruchów, nie zmieni trenera, spróbuje opanować kryzys. W tej sytuacji pojedynek Rakowa z klubem, który też rozczarował, ma szczególne znaczenie.